× 𝗶 ×

421 37 0
                                    


List jest mokry, tak jak i moje policzki. Składam list i wkładam go spowrotem do koperty, po czym ją chowam. Przecieram twarz rękami i z drugiej kieszeni wyciągam mały kawałek szkła. Jestem ostrożny, ponieważ jest bardzo, bardzo ostry. Obracam go chwilę w dłoniach i przyglądam mu się. To szkło należało do ciebie. Dalej nie rozumiem, dlaczego zadawałeś sobie ból, zamiast przyjść z tym do mnie.

Uśmiecham się z goryczą i ciskam szkłem w niebo. Nie widzę, gdzie spada. Moje oczy znów wypełniają się łzami. Wycieram ponowie łzy i odwracam się w kierunku wejścia na balkon. Przez przeźroczyste drzwi widzę obszerny fotel, a naprzeciwko niego kominek. Fotel mojego słoneczka. Nie siedziałem w nim nigdy. Nigdy mi nie pozwalałeś.

– Solace, jeśli chociaż raz usiądziesz na moim fotelu, to pożałujesz – zawsze powtarzałeś to samo zdanie.

Posłuchałem.

Przyglądam się fotelowi i wtem podejmuję ostateczną decyzję.

Odwlekałem ją co prawda, ale teraz jestem już pewny. Muszę być znowu z moim słoneczkiem. Wchodzę do mieszkania i zamykam drzwi prowadzące na balkon. Zabieram zapalniczkę z szafki, wkładam ją do kieszeni i kieruję się w stronę drzwi wejściowych. Na ulicach jest czarno; tak jak na plaży, na której cię poznałem...

my sunshine || solangeloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz