III

59 4 4
                                    

4 czerwca 1912 rok, Licheń Stary

Maria Wierzbicka

Dzień przyjęcia Maria rozpoczęła inaczej niż zazwyczaj, zamiast cały dzień przyglądać się własnemu odbiciu w lustrze, poprawiać wstążki i wygładzać fałdy nowej, granatowej sukienki, siedziała przy toaletce i z grymasem niezadowolenia na twarzy spoglądała na własną podobiznę narysowaną dwa dni temu przez Stanisława. Rysunek był piękny, a podobieństwo do oryginału uderzające, wszyscy domownicy byli pod wielkim wrażeniem talentu młodego artysty. Marię jednak niepokoił pewien szczegół, jej własny wizerunek spoglądał na nią z białej kartki z wyższością i wyrachowaniem, dziewczyna doskonale znała to spojrzenie, widziała je za każdym razem gdy spoglądała w lustro, nie zdawała sobie jednak sprawy, że Stanisław również je widział. Od chwili jego przyjazdu, była przekonana, że spodobała się młodzieńcowi i wykorzystywała go do swoich flirtów, jednak fakt, że tak łatwo ją przejrzał był dla Marii dziwnie niekomfortowy. Wolała uchodzić za pannę o nienagannych manierach i miłym usposobieniu niż za zimną materialistkę. Przez moment próbowała się nawet sama przekonać, że to tylko złudzenie jednak Stanisław wykonał również portret Oleńki i dziewczyna nie miała już wątpliwości, skoro artysta potrafił zawrzeć w spojrzeniu młodszej siostry jej tkliwość i miłość do życia, to potrafił też uchwycić najgorsze cechy Marii, których w żaden sposób nie mogła zatuszować jej pozycja i piękno. 

Maria odłożyła swoją podobiznę na blat sekretarzyka i prychnęła. Była na siebie zła, że zmarnowała tyle swojego cennego czasu na mężczyznę wobec którego nie miała żadnych planów. Stanisław był dla niej zbyt biedny i nie miał żadnych wartościowych koneksji dla których byłaby skłonna pobawić się nim trochę dłużej. Oczywiście była zadowolona kiedy wpatrywał się w nią swoimi zielonymi oczami podczas kiedy jego ołówek ślizgał się po kartce starając się oddać jej piękno, ale to nie była wystarczająca zapłata za jej towarzystwo. Do przyjęcia była jeszcze co najmniej godzina, ale dziewczyna już dawno była gotowa do zaprezentowania się gościom. Z braku lepszego zajęcia zapukała do pokoju siostry.

- Proszę - odezwał się zza drzwi śpiewny głos Oleńki.

- Mój Boże! - Maria spojrzała na siostrę z niechęcią - Co Ci się stało? - dół sukni dziewczyny cały pokryty był błotem. 

- Byłam z Mikołajem i Stanisławem nad jeziorem i zrywaliśmy nenufary - Oleńka wskazała na pęk kwiatów w wazonie szeroko się uśmiechając co jeszcze bardziej rozjaśniło jej twarz.

- Czy Ty jesteś niepoważna? - Maria zmrużyła oczy - Za miesiąc  skończysz 17 lat! Powinnaś zacząć szukać męża i pracować nad swoimi manierami, a Ty zrywasz nenufary w jeziorze z Mikołajem! 

- Wiesz Marysiu, wyobrażam sobie, że Tobie się podoba spoglądanie w lusterko i kłanianie się własnemu odbiciu, ale jeśli będę chciała znaleźć męża to na pewno wybiorę takiego, który razem ze mną będzie zrywać nenufary i nie będzie się przejmować ubłoconą sukienką - odparła Oleńka pozwalając sobie na rzadkie okazanie rozdrażnienia. Maria westchnęła, nie zamierzała przepraszać ani więcej prawić siostrze kazań. Zamiast tego podeszła do garderoby wyciągnęła z niej jasno niebieską sukienkę i powiesiła na parawanie. 

- Powinnaś ją dziś założyć, podkreśla Twój kolor oczu - odparła na co Oleńka ucałowała ją w czoło i zniknęła za parawanem. Maria mogła mieć inne spojrzenie od siostry na szereg spraw, ale głęboko w środku było jej przykro, że ani Mikołaj, ani Stanisław, ani nawet Oleńka nie zaprosili jej na wspólny spacer. Maria zacisnęła wargi, wyciągnęła z wazonu jeden kwiat i wyszła z sypialni siostry. 

                                                                                                       *

Ballady i romanseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz