5 czerwca 1912 roku, Licheń Stary
Stanisław Leśmian
Wczorajszy wieczór pozostawił po sobie niesmak u większości domowników licheńskiego dworku. Stary hrabia z żoną uskarżając się na potworny ból głowy nawet nie opuścili swoich pokoi, Mikołaj był małomówny i rozdrażniony, Maria zbyt zmęczona wczorajszymi popisami żeby mieć siłę na zwyczajne kokietowanie artysty, a Oleńka o świcie wybiegła zbierać kwiaty podekscytowana czymś do tego stopnia, że zapomniała założyć butów.
Stanisław liczył, że Maria poświęci mu chociaż jeden taniec, ale srogo się pomylił, dziewczyna uparcie go ignorowała już drugi dzień. Chłopak podejrzewał, że wynikało to z niezadowolenia dziewczyny względem wykonanego przez niego portretu. Kiedy tylko rysunek był gotowy, Maria niemal rzuciła się na niego po czym wyrwała mu go z ręki i uciekła obrażona do swojego pokoju. Mikołaj powiedział mu żeby się nie przejmował, bo próżności Marii nie da się zaspokoić, ale Stanisław czuł się źle, że jego usilne starania o uwagę dziewczyny nie przynoszą żadnych efektów. Z wyrzutem przyglądał się Marii, która wyprostowana jak struna piła herbatę.
- Bieńkowscy powinni nas zaprosić do siebie - głos Marii przerwał ciszę.
- Bieńkowscy czy może raczej Henryk Bałuszyński? - spytał zgryźliwie Mikołaj.
- Nie bądź śmieszny, oczywiście, że Bieńkowscy - Maria nawet się nie zaczerwieniła - Tak poprostu wypada, to nasi najbliźsi sąsiedzi, a przez ostatnie miesiące wcale nie utrzymujemy z nimi kontaktów.
- Nigdy Ci to nie przeszkadzało.
- Mikołaju, wiem, że Twoje maniery pozostawiają wiele do życzenia, ale chyba sam widzisz jakie to niewłaściwe! Ojciec powinien to jak najprędzej naprawić, poza tym widziałam jak tańczyłeś z tą ich Elżbietą, nawet księżna Wiśniewska powiedziała, że Rostow powinien się obawiać konkurencji.
- Daleko zajdziesz słuchając tej głupiej swatki.
- A żebyś wiedział! Księżna ma pojęcie o świecie i rządzących nim prawami większe niż Ty kiedykolwiek będziesz mieć, kiedy chodzi o życie w realnym świecie, a nie jakieś głupie polityczne fantazję to rada księżnej nie ma sobie równej! - na te słowa Mikołaj cały zesztywniał, nawet Stanisław nie mógł puścić tej uwagi mimo uszu.
- Sugeruję zakończyć ten temat - chłopak odezwał się cicho.
- Panie Stanisławie, a ja sugeruję nie mieszać się w sprawy, które Pana nie dotyczą - syknęła Maria.
- I gdzie Twoje maniery Ty głupia dziewucho - głos Mikołaja był jeszcze bardziej jadowity niż Marii. W gniewie zdawali się Stanisławowi niemal identyczni - Stanisław jest naszym gościem, Boże! Wstyd mi, że musimy Cię pokazywać szerszej publiczności - Mikołaj wstał od stołu i wyszedł z jadalni.
- Panie Stanisławie - Maria uśmiechnęła się słodko - Przejdziemy się na spacer? - chłopak skinął głową szybciej niż zdążył przyswowić propozycję dziewczyny.
Aleksandra Wierzbicka
Oleńka nie rozumiała co się z nią dzieje. Na wspomnienie wczorajszego wieczoru jej serce prawie wyrywało się z piersi. W nocy nie mogła spać, rano nie mogła jeść, jej myśli cały czas wracały do rozmowy z księciem Andrzejem, była nim absolutnie oczarowana. Jego poważne, posągowe oblicze które stopniowo rozchmurzało się podczas rozmowy jak niebo po burzy było w pamięci tak wyraźne, że niemalże mogła go dotknąć. Oleńka rozmawiała z wieloma mężczyznami, ale żaden nigdy nie wywoływał w niej tak silnych uczuć. Właściwie poza sympatią bądź jej brakiem to nie czuła w stosunku do nich absolutnie nic. Nigdy nie czuła mrowienia pod skórą na myśl o głosie czy twarzy mężczyzny, tego dziwnego przyciągania, które zapierało dech w piersiach, aż do teraz.
CZYTASZ
Ballady i romanse
Historical FictionLatem 1912 roku rodzeństwo Wierzbickich przeżywa swoje pierwsze miłości nie zdając sobie sprawy jak to lato wpłynie na ich życie.