Rozdział trzydziesty czwarty

577 48 115
                                    

Olivia

—Miałeś rację. Te wróżby to totalna głupota. —odetchnęłam głęboko przyglądając się jak Gabriel z wielkim skupieniem zjada swoją porcję sushi. Przyglądałam się jego palcom i zauważyłam tatuaż z rzymską datą na wskazującym. —Co oznacza ta data?

Minęła chwila zanim zdecydował się mi odpowiedzieć.

—To data urodzin najważniejszej kobiety w moim życiu.

Złapałam z nim połączenie. Jakaś emocja przeskoczyła w jego oczach, zrozumiałam, że była to żałość i uwielbienie.

Kimkolwiek była ta kobieta, musiała być dla niego ważna. Może nadal tak jest, ale jeśli tak, dlaczego nie jest teraz z nim?

Musiał zobaczyć te kłębiące się pytania w mojej głowie, bo odparł:

—Mojej mamy.

Nie udało mi się ukryć zaskoczenia ani podziwu, z jakim teraz spojrzałam na tego mężczyznę.

—Naprawdę jesteś inny. —rzekłam. —Wartość prawdziwego mężczyzny poznaje się po tym, w jaki sposób wypowiada się o kobietach i o tym jak ich traktuje, a ty...—posłałam mu lekki uśmiech.

—Mimo to nadal nie potrafisz zrobić tej jednej rzeczy. —podsumował. —Naprawdę tak trudno ci to zrobić? —spytał, a zmarszczka na jego czole tylko się pogłębiła.

Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić, ale czułam, że mi się to nie spodoba.

Westchnął, pokręcił głową, a po chwili dokończył.

—Zaufać, że wszystko co robiłem i robię do tej pory wynika ze szczerej chęci czynienia dobrych rzeczy tylko dla ciebie.

Przełknęłam ślinę i spojrzałam się w jego oczy, gdy poczułam jak czule palcami musnął mój policzek.

—Dlaczego? —spytałam, pilnując, by mój glos nie zadrżał, bo to co powiedział, brzmiało naprawdę szczerze. A jego gest tylko podkreślił tą intonację. Wszystko robił przemyślanie, nie wyczułam w nim zawahania.

—Bo mam taki kaprys. —Pstryknął mnie w nos i dodał: —Jesteś już najedzona?

Pokręciłam głową, a on wstał i ciepłe uczucie zniknęło. Rozejrzałam się wokół, bo zrobiło mi się dziwnie ciepło. Poczułam się niepewnie z tą świadomością, że powoli zaczęła dochodzić do mnie ta jedna rzecz, której wcale nie brałam pod uwagę.

Gabriel wrócił po oddaniu zestawu sztućców i spojrzał się na mnie.

—To chcesz coś jeszcze, czy mogę już zapłacić?

Pokręciłam głową, a potem kiwnęłam potwierdzająco.

Wpatrywał się we mnie z konsternacją na twarzy.

—Tak, mogę zapłacić, czy tak, chcesz coś jeszcze?

—To pierwsze.

Skinął głową, a ja widziałam ten wzrok, jakimi obrzuciły go dziewczyny siedzące po naszej prawej, dotarło do mnie ich szepty; to jest ten Gabriel Ridello. Ale jest tu z nią. —to ostatnie wyplute jakby któraś się zaczęła dławić.

Zirytowało mnie to na tyle, że postanowiłam się odezwać.

Ona was słyszy. —powiedziałam głośno i wyraźnie. —I ona ma tez imię. —dodałam na końcu i obeszłam kontuar baru, dotykając ramienia Gabriela. Spojrzał się na mnie z pytaniem w oczach, ale dojrzał zapewne moja frustrację, dodając szeptem:

—Widzisz, co ja muszę znosić? —Wyszliśmy na zewnątrz. Okolica była tutaj znacznie spokojniejsza, a i spacerujących osób mniej. Odczuwalny był też spadek temperatury.

O jeden krok za daleko. Vendetta #1 +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz