Od dnia premiery filmowej minęło pół roku. Zmieniło się wszystko, a jednocześnie nic. Brzmi to bezsensownie, jednak nie jestem w stanie określić inaczej tego okresu czasu. Blair wróciła na studia, ja zostałam wystawiona na dorosłe życie. Nie mogę powiedzieć, że było mi trudno w znajdowaniu propozycji, ponieważ dzięki ostatniemu projektowi nareszcie wyszłam na światło dzienne.
Chciałam jednak odrobinę wypocząć, jednak wiedziałam, że nie mogę sobie robić zbyt długich przerw. Już od stycznia planowałam wystartować z robotą na pełen etat. Jak na razie był początek listopada, więc chciałam mój urlop wykorzystać jak najlepiej mogłam.
Utrzymywałam kontakt z większością obsady. Większością, to znaczy nie ze wszystkimi, jak można się domyśleć. Czy przeszło mi już uczucie, którym darzyłam bruneta? Na spokojnie mogłabym odpowiedzieć, że tak. Im dłużej go nie widziałam, tym czułam się coraz lepiej. Nie obserwowałam go w mediach społecznościowych, nie wiedziałam jak wygląda jego życie. Na początku było mi ciężko, ale zrozumiałam, że to jedyny sposób, żeby przestać się o niego zamartwiać.
Więc jak wyglądały moje dni, gdy przyjaciółka chodziła na uczelnie, a ja nie mając czym się zająć, bo nie miałam już nikogo bliskiego? Samotnie. Tak, szok.
Nie przeszkadzało mi to jednak. Kiedy tego potrzebowałam, potrafiłam się zmienić w introwertyka. Postawiłam na rozwój osobisty, ale w dużym stopniu również na odpoczynek i uważam, że to najlepsze, co mogłam wtedy zrobić. Zdażało mi się chodzić do klubów, jednak samej ta zabawa kończyła się albo tłumem fanów, albo facetem natarczywie się do mnie przywalającym. Nie były to więc najprzyjemniejsze wypady.
I tak właśnie mijałby mi czas do samego sylwestra, gdyby w droge nie postanowił mi wejść problem, z którym, jak na tamten moment, udało mi się uporać.
***
Mieszałam energicznie łyżką zawartość garnka, oglądając przy okazji jakiś paradokument w telewizji. Średnio fascynowały mnie na codzień wyssane z palca historie odgrywane przez przypadkowych ludzi znalezionych na ulicy, jednak coś głupiego na rozluźnienie zawsze mi się przydawało.
Spojrzałam na budyń i uśmiechnęłam się sama do siebie. Udał się. Mimo, że moje umiejętności kulinarne nie były najgorsze, to właśnie budyń sprawiał mi zawsze kłopot. Wyłączyłam kuchenkę i z pełnym naczyniem ruszyłam w stronę kanapy, wyciągając po drodze dużą łyżkę z szafki. Usiadłam przed telewizorem i skupiłam się na prowadzonym wątku.
Tak wyglądały w większości moje wieczory. Nie byłam nocnym markiem, toteż wszystkie ambitne zajęcia wykonywałam raczej za dnia. Im bliżej nocy, tym bardziej dawałam sobie na luz. I również aktualną "kolacje" planowałam zjeść w spokoju, jednak zakłócił mi ją dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Blair.
-Halo?- odezwałam się, przystawiając telefon do ucha, a wcześniej odkładając słodkość na stolik.
-Cześć laska, jakieś plany na dziś?- usłyszałam uradowany głos przyjaciółki.
-Jem budyń. To mój jedyny plan na dziś, ponieważ jest już dziewiąta- odpowiedziałam, przyciszając telewizor.
-A może jakiś klub? Nie wiem kiedy ostatnio byłyśmy gdzieś razem na mieście.
-Średnio mam dzisiaj ochotę na zabawę. W szczególności, że pewnie w efekcie przyniesie mi ogromnego kaca. Może wolałabyś wpaść do mnie i na spokojnie spędzić czas?- zaproponowałam, mając nadzieję, że Blair na to przystanie.
Chwilowa cisza na linii trochę mnie niepokoiła.
-A masz jeszcze ten budyń?- zapytała, na co ja się tylko uśmiechnęłam.
-Jasne, że tak. O której będziesz?
-Daj mi dwadzieścia minut- rzuciła, po czym się rozłączyła.
Postanowiłam jako tako ogarnąć salon. Babskie posiedzenie nigdy nie mogło odbyć się bez chipsów, czegoś słodkiego oraz dobrego wina. Wina, po którym, chcąc nie chcąc, i tak będę miała kaca, jednak nie było to porównywalne z ilością wódki wypijanej w klubach.
Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej przekąski trzymane właśnie na takie okazję. A nie zdarzały się one często, muszę napomnieć.
Położyłam na stoliku dwa kielichy i poszłam wybrać coś do picia. Białe wytrawne, idealnie.
Gdy wszystko było już gotowe, czekałam na przyjaciółkę, która miała pojawić się lada chwila. Zanim się obejrzałam, drzwi do mojego mieszkania się otworzyły, a w nich zobaczyłam rozentuzjowaną blondynkę. Tak, wciąż blondynkę, ponieważ kolor, na który odważyła się niecały rok temu, bardzo przypasował jej do gustu.
-W końcu się widzimy!- uśmiechnęła się, przytulając mnie na przywitanie.
-Widzę, że ty też postanowiłaś nas opatrzeć na dzisiaj- odparłam, widząc w jej ręku reklamówkę ze sklepu.
-Nic się nie zmarnuje, spokojnie, nie ze mną- zapewniła mnie i zaczęła wszystko wyciągać na stół.
Pomogłam jej co nieco rozpakować przywiezione rzeczy, po czym usiadłyśmy na kanapie, trzymając już w dłoniach naczynia z alkoholem.
-Opowiadaj, jak u ciebie i Alexa?- zagaiłam temat.
Oczy dziewczyny wyraźnie się zaświeciły, wiedziałam więc, że przynosi same dobre wieści.
-Powiedział że w grudniu będzie mógł przyjechać do mnie na tydzień. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę. Tak dawno nie widziałam się z nim na żywo- rozmarzyła się, na co ja posłałam jej szczery uśmiech.- A ty? Nie wychodzisz do klubów, prawie nie pokazujesz się ludziom... Jak ty chcesz znaleźć jakiegoś godnego ciebie mężczyznę?- zapytała.
-A kto powiedział że chce? Na razie jest mi dobrze z tym, co mam. Nikt mi przynajmniej nie zawraca głowy- rzuciłam optymistycznie, co zupełnie nie pokrywało się z myślami, jakie chodziły mi po głowie.
-A ty jak zawsze samowystarczalna- zaśmiała się.- Spokojnie, jestem pewna, że za rogiem już czai się miłość twojego życia- zapewniła, po czym wzięła kolejny łyk gorzkiego napoju.
-Z pewnością- przytaknęłam i ponowiłam jej gest.
***
-Jakim cudem ta butelka stała się pusta po niecałych dziesięciu minutach?- otworzyłam szeroko oczy, patrząc na opróżnioną już lampkę wina.
-Boże, nie wiem- odparła z udawanym przejęciem Blair, po czym wybuchnęła śmiechem. Zawtórowałam jej.
-Dobra, może lepiej pójdę po kolejną- zaproponowałam, jednak nie czekałam na reakcje przyjaciółki, bo wiedziałam, że jest za tym pomysłem.
-Może znowu pobijemy rekord w czasie- skomentowała, gdy już wstałam.
Zakręciło mi się lekko w głowie, jednak, gdy po chwili doszłam już do siebie, ruszyłam pewnym krokiem w stronę kuchni. Otworzyłam moją specjalną szafkę i wyjęłam kolejny trunek.
Nie zwracając większej uwagi na to, co trzymam w ręce, wróciłam do salonu.
-Słuchaj, to chyba będzie eksperyment. Pierwszy raz widzę...- podniosłam wzrok z butelki na Blair, która tępo wpatrywała się w telefon.- Co jest?
Dziewczyna obdarzyła mnie zmieszanym spojrzeniem, na co ja zmarszczyłam brwi.
-Odpowiesz mi?- zapytałam.
-Timothee jest w San Diego. *
------------------
No i jest prolog! Zaczynamy, mam nadzieję, że spodoba wam się druga część 💓*- rodzinne miasto głównej bohaterki, w której w większości będzie przebiegać akcja książki