Słuchałam całej historii z niemałym zdziwieniem i chęcią zapadnięcia się pod ziemię. Gdy chłopak skończył, spojrzał na mnie i oczekiwał mojej reakcji.
-Tak mi głupio... Przepraszam- wydukałam, dalej mając wszystkie te obrazy przed oczami. Wraz z historią Timmy'ego, zaczęłam sobie powoli wszystko przypominać.
-Nic się przecież nie stało- stwierdził z pokrzepiającym uśmiechem, jednak ja nie byłam do tego tak przekonana.
-Nie musisz udawać, zachowywałam się jak napalona nastolatka.
-Szczerze mówiąc, to tylko jedno z tych słów cię wczoraj nie definiowało...
Podniosłam brwi i przeniosłam wzrok na niego, przez co zobaczyłam jak się do mnie uśmiecha. Odwzajemniłam gest i pokręciłam z dezaprobatą głową.
-Ja się już będę lepiej zbierać. Muszę się jeszcze zastanowić, jak podejść do tej sprawy z Blair- rzuciłam, zabierając po drodze kurtkę.
-A może dasz się wyciągnąć na jakiś obiad? Albo zrobimy coś u mnie?- zaproponował z nadzieją, jednak byłam zmuszona odmówić.
-Innym razem. Dalej mnie trochę głowa boli, myślę, że cały dzisiejszy dzień przeleżę w łóżku- otworzyłam drzwi i już miałam się żegnać z chłopakiem, ale zdążyłam jeszcze dodać- dziękuję... za wczoraj. Zachowałeś zdrowy rozsądek.
Przytuliliśmy się na pożegnanie i skierowałam się w stronę schodów. Nadal zastanawiała mnie sytuacja z Blair. To ja wszystko pokomplikowałam, więc ja musiałam to też jakoś naprawić. Wiedziałam, że przyjaciółka nie będzie się na mnie gniewać wyjątkowo długo, znałyśmy się w końcu od dziecka, jednak należały jej się przeprosiny.
Stwierdziłam, że odpuszczę sobie już to tamtego dnia, wystarczająco była wyprowadzona z równowagi, nie chciałam pogarszać sytuacji. Dość skołowana i z niemałym mętlikiem w głowie wróciłam do mojego mieszkania.
***
Co było najlepszą alternatywą, gdy się nudziłam? Gotowanie. Zawsze, mimo, że wychodziło mi to różnie, było przy tym dużo śmiechu. W tamtej chwili żałowałam, że nie mam psa, ani żadnego innego domowego przyjaciela. Miałabym się do kogo przytulić i z kim rozmawiać. Jednak zwierzak w mojej sytuacji zupełnie nie wchodził w grę. Mało tego, że właściciel mieszkania był przeciwny, to na dodatek przy mojej pracy nawet królik mógłby mieć ciężko. Raz nie ma mnie w domu tydzień, raz miesiąc.
Odłożyłam makaron, żeby trochę ostygł, po czym chwyciłam zdecydowanym ruchem telefon i weszłam w wiadomości z Blair.
Ja: Słuchaj, jest mi bardzo głupio i nie chce się z tobą kłócić. Proszę, znajdź dla mnie jutro pół godziny. Spotkamy się, a ja ci wszystko wytłumaczę. Miłego wieczoru.
Westchnęłam cicho pod nosem i wysłałam SMS'a. Najwyżej mi odmówi i spróbuję innym razem. Wróciłam do kuchenki i kontynuowałam gotowanie.
***
Czas mi się niemiłosiernie dłużył, spokojnie obserwowałam z balkonu zachodzące słońce. Miałam w planach znaleźć jakiś fajny film na wieczór, gdy usłyszałam powiadomienie telefonu. Serce mi trochę szybciej zabiło na myśl, że przyjaciółka jednak zdecydowała się ze mną skontaktować. Odpaliłam wyświetlacz i mina momentalnie mi zrzedła.
Nieznany: Zejdź na dół pod klatkę. Chcę porozmawiać.
-Cholera- szepnęłam pod nosem i chwilę zastanawiałam się, co robić. Jeżeli to jest jakiś fan, to raczej nic mi nie grozi. Dałabym mu do zrozumienia, że się w taki sposób nie postępuje i wrócę do domu.
Jednak gdzieś z tyłu głowy miałam przeczucie, że to się może źle skończyć. Oczywiście, że powinnam iść z tym najpierw na policję, ale skoro nieznajomy będzie czekał pod moją klatką to oznaczałoby, że wie, gdzie mieszkam. To już nie była przyjemna informacja.
Ja: Zaraz będę.
Schowałam telefon do kieszeni, chwyciłam w biegu płaszcz i wyszłam z mieszkania, poprzednio je zamykając. Jeżeli to jakiś żart, to ta osoba tego pożałuję. Nie wiedziałam nawet skąd wzięły się u mnie pokłady nagłej złości. Może w końcu musiałam z siebie wyrzucić to, co mnie tak dręczyło przez ostatnie dni? Im niżej schodziłam, tym bardziej byłam niepewna tego, co robię.
Działałam pod wpływem impulsu, to było pewne. Chcąc nie chcąc, kusiło mnie też, aby dowiedzieć się, kto do mnie wypisywał. Miałam głupie wrażenie że to ktoś, kogo znam. Czemu jednak by się tak dziwnie zachowywał?
Pchnęłam drzwi i wyszłam na zewnątrz, od razu zostałam otulona chłodnym powiewem zimowego powietrza. Rozglądnęłam się dookoła siebie i szukałam kogoś, kto może na mnie czekać. Może nie wierzył w to, że tym razem przyjdę i nawet się nie pofatygował? Nie, to by raczej nie miało sensu.
Do głowy wpadł mi głupi pomysł, który wcieliłam w życie, zanim w ogóle zdążyłam się nad nim zastanowić. Czyli prawie jak zawsze.
-Skoro masz na tyle odwagi, żeby do mnie wypisywać, to powinieneś też zdobyć się na rozmowę, którą tak ode mnie wymuszałeś, prawda?- powiedziałam donośnym tonem i ponownie rozglądnęłam się dookoła siebie.
Komu, do cholery, chciałoby się bawić w takie podchody? Pragnęłam mieć to już za sobą i wrócić do domu, ale nieznajomy ewidentnie chciał mi zrobić na złość.
-Co ja się będę wysilać- rzuciłam sama do siebie i ponownie skierowałam się do budynku.
-Już myślałam, że ponownie mnie wystawisz- usłyszałam głos za plecami, więc zatrzymałam się w półkroku.
Głos, który już słyszałam. Głos, którego bym się teraz nie spodziewała. Spojrzałam za siebie i podniosłam brwi do góry.
-Czy ja jestem w jakimś pieprzonym reality show? Co ty tu robisz? W San Diego?- zapytałam, a widok dumnej i pewnej siebie twarzy dziewczyny stojącej przede mną wprawiał mnie w jeszcze większą złość.
-Można powiedzieć że przejeżdżałam okolicą i postanowiłam cię odwiedzić. A, no i wyjaśnić parę spraw, które mi tu trochę nie pasują- spojrzała na mnie, a ja miałam ochotę ją zostawić i wrócić do domu. Była ostatnią osobą, z którą miałam ochotę teraz rozmawiać.
-Heather, nie wiem, co my mamy ze sobą wspólnego, że chcesz coś wyjaśniać, ale ja nie mam ochoty na bezsensowne przepychanki i uważam, że są one naprawdę zbędne- próbowalam ją spławić, jednak byłam pewna, że skoro dziewczyna już pofatygowała się, żeby tu przyjechać, to nie zostawi mnie w spokoju, póki nie dowie się tego, czego chce się dowiedzieć.
-Chodzi o Timothee'ego- odpowiedziała krótko, uważnie obserwując moją reakcje.