°• Wybrana •°

127 10 2
                                    


Thomas

Po dniu w laboratorium nareszcie mogłem wrócić do swojego pokoju i odpocząć.
Nie mogłem jednak przez pół nocy zasnąć gdyż w głowie miałem tak bolesne słowa kanclerz Paige "A ty Thomasie zajmiesz się tym" .
Zacząłem się wiercić czując jak łóżko staje się coraz to bardziej niewygodne aż w końcu usiadłem chowając twarz w dłonie przecierając lekko podkrążone i wilgotne oczy.

Dlaczego?
Dlaczego akurat ja muszę to robić? Dlaczego oni tak bardzo chcą żebym to robił?
Żebym cierpiał?

Tom... Dlaczego nie śpisz?

Lekko westchnąłem słysząc w głowie głos Teresy

Tom?

W końcu nie wytrzymałem i zacząłem

Nie potrafię tak Tereso... Tak bardzo nie chcę tego robić

Przez chwilę nie odpowiedziała nic zastanawiając się chyba o co mi chodzi a ja odruchowo przygryzłem wargę

Przykro mi Thomas... Ale tak trzeba, pamiętaj trzeba znaleźć lek

Pierwsze słowa sprawiły że jednak poczułem to współczucie ze strony dziewczyny lecz kolejne rozwiały moją ostatnią nadzieję

Nie potrafię...

To były ostatnie słowa które przekazałem czarnowłosej dziewczynie

W takim razie ja to zrobię... Dobranoc Tom i pamiętaj...Robimy to dla ludzkości

Ból, żal, smutek i cierpienie...to w tej chwili odczuwałem i starałem się tego pozbyć poprzez łzy których nawet nie próbowałem powstrzymać

Położyłem się po chwili i powtórzyłem wcześniejsze słowa szeptem
- Nie potrafię - zamknąłem oczy

Megan

Śnieżnobiały, dobrze oświetlony korytarz w siedzibie D.R.E.S.C.Z'u. To aż dziwne nieprawdaż? Tyle krwi i cierpienia młodych ludzi a budynek jest nienagannie czysty. Człowiek w tych czasach uwielbia robić pozory...pozory tego dobrego ale są też tacy którzy znają prawdę, między innymi ja oraz prawe ramię.

Przemierzając ostatni korytarz nareszcie w zasięgu mojego wzroku znalazły się duże metalowe drzwi, na ich widok uśmiechnęłam się w duchu. Moim celem było dotarcie do laboratorium które znajdowało się za nimi.

W międzyczasie spojrzałam na duży, również biały element na ścianie, przez ciszę która panowała było słychać tylko równomierne przeskakiwanie wskazówek.
Będąc niedaleko od drzwi usłyszałam ciężkie kroki.... Strażnicy

- Cholera - szepnęłam cicho przy okazji karcąc się w myślach za wydanie z siebie dźwięku który mógłby mnie zdradzić. 

Kroki nie ustały a jeszcze bardziej się nasiliły, ruszyłam biegiem do celu wyciągając kartę z kieszeni i w ostatniej chwili weszłam do pomieszczenia zamykając drzwi za sobą.

Rozejrzałam się po laboratorium i nagle spostrzegłam znajomą twarz

- Teresa? - zdziwiłam się - co ty tu robisz?

Dziewczyna lekko drgnęła słysząc mój głos i spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem

- O Megan miło mi cię widzieć, co cię tu sprowadza? - zapytała mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu

Coś było nie tak, najpierw patrol teraz Teresa w laboratorium o dość późnej godzinie

- Ymmm... Chciałam coś sprawdzić ale chyba jednak pójdę do siebie - uśmiechnęłam się niewinnie i gdy miałam nacisnąć na klamkę Teresa wstała i podeszła do mnie poprawiając swój biały laboratoryjny kitel

- Mam wrażenie że nie mówisz mi wszystkiego...co ty kombinujesz Meg? - zaczęła zadawać mi kolejne pytania - jesteśmy przecież przyjaciółkami, możesz mi wszystko powiedzieć wiesz o tym dobrze - położyła mi dłoń na ramieniu a ja patrzyłam na nią coraz to bardziej nieufnie

- Nie wiem o co ci chodzi Tereso - zaczęłam lecz nie dane mi było dokończyć - ja...

- Wiesz Megan...myślałam że jednak to zrozumiesz

- Masz rację Tereso...Nie rozumiem...Nie potrafię zrozumieć jak można być tak ślepym i pozbawionym człowieczeństwa, jak można wyrządzić taką krzywdę, przejrzyj na oczy, nie ma żadnego leku... Jest tylko cierpienie i śmierć

- Nie dajesz mi wyboru... Zaczyna się kolejna próba labiryntu - tu spojrzała mi prosto w oczy a ja nie zrozumiałam do czego dąży - a ty jesteś jego częścią - pamiętam jak wyciągnęła coś z kieszeni fartucha a następnie poczułam ukłucie w okolicy szyi i ciemność.

Nie wiem ile trwałam w tym stanie ale po jakimś czasie zaczęłam odzyskiwać świadomość, czułam jak moja głowa pulsuje z bólu przez niewielkie ale wyczuwalne elektrowstrząsy powodowane przez przyczepione do mojego czoła kabelki, słyszałam szepty a następnie krzyki przez co gwałtownie otworzyłam oczy i wzięłam wdech.
Rozejrzałam się i zobaczyłam że na twarzy mam maskę tlenową, jestem na łóżku operacyjnym a dookoła stają lekarze którzy wiozą mnie przez jakiś korytarz, znów krzyk, lekko zamroczona spojrzałam odruchowo w bok gdzie za szybą zobaczyłam dwóch strażników, Jansona i...Thomasa, to on tak krzyczał i wyrywał się patrząc na mnie przepraszającym a zarazem tak zmęczonym wzorkiem.

- Thomas - zdążyłam szepnąć zanim
zniknęli za białymi drzwiami.

Rozejrzałam się po pustym już pokoju i gdy chciałam wykonać jakikolwiek ruch poczułam blokadę... Byłam przywiązana pasami które zaczęłam szarpać lecz nawet nie drgnęły

- szlag - usłyszałam jak ktoś wchodzi więc uspokoiłam się nie dając po sobie poznać że ta sytuacja lekko mnie niepokoi

- Witaj Megan - usłyszałam dobrze znany mi głos, milczałam - posłuchaj... Wiem że to co zrobiłam było mało przyjacielskie ale miałam ku temu powody - znów nic - kiedyś zrozumiesz - zobaczyłam jak szykuje szczepionkę - powodzenia - tym razem spotkała się z prychnięciem, poczułam jak po moim ciele rozchodzi się nieprzyjemny dreszcz, obraz zaczął mi się rozmazywać, na koniec zobaczyłam rozmazaną postać ubraną na biało...Pani kanclerz

- Megan...Program jest dobry

___________________________________________

Nareszcie od tak długiego czasu udało mi się coś napisać, to był prawdziwy Polsat

Wydaj mi się że rozdział jest dość dobry ale nie mi tu oceniać

Trzymajcie się i do następnego, mam nadzieję że obejdzie się bez tak długiej przerwy

Do you remember Girl? || Thomas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz