°• No proszę, mamy biegacza •°

127 10 7
                                    


4 miesiące później


Megan

- Dalej Minho - pośpieszałam azjatyckiego przyjaciela przebiegając przez wąską szczelinę w murze w międzyczasie głośno łapiąc oddech. Dzisiejsza pogoda była straszna, upał nie do zniesienia, jednak mimo to starałam się wytrzymać jeszcze trochę i motywować chłopaka ale ten widząc dopiero numer dzisiejszego sektora który świadczył że jesteśmy w połowie drogi wyprzeklinał wszystko i wszystkich wymyślając przy tym coraz to nowsze słowa.

- Rusz się...Moja babcia szybciej biega stojąc - zaczęłam poważnie ale po chwili zaśmiałam się z wypowiedzianych przez siebie słów które w ogóle nie miały sensu. Spojrzałam przelotnie za siebie by sprawdzić jak daleko za mną jest mój kompan a widząc jak ledwie łapie oddech a nogi plączą się pod nim co dla mnie było niecodziennym widokiem zwolniłam a ten po chwili stanął, oparł się o zimny mur i zaczął między oddechami

- Ten skwar siada ci na mózgownicę...gadasz purwa głupoty - powiedział cicho ale na tyle głośno bym go usłyszała, prychnęłam nie powstrzymując jednak drobnego uśmieszku który wkradł mi się na usta i bezgłośnie przyznawał rację.
-Nie mam siły - z tymi słowami zjechał plecami po ścianie siadając i ścierając zewnętrzną stroną dłoni pot z czoła
-Jeżeli ta pogoda to sprawka tych stwórców - kontynuował Minho, następnie splunął na podłogę w geście pogardy - Zrobię im z pysków origami obiecuję - dodał na koniec zamykając oczy i starając się skupić na oddechu

Pokiwałam głową w geście zrozumienia.
Rozumiałam go aż za dobrze, nieraz sama najchętniej skopała bym tyłki tym ludziom. Usiadłam koło czarnowłosego, podając mu małą butelkę z resztką wody i zaczęłam wcielać plan "szybkiej motywacji przyjaciela do powrotu do strefy" w życie gdyż nie widziały mi się nadgodziny w tym miejscu.

- Czy ty w tej chwili się poddajesz? - zadałam retoryczne pytanie bacznie przyglądając się jego zmęczonej twarzy
- No proszę...Nie wierzę, nasz wspaniały i niepowtarzalny opiekun zwiadowców właśnie złożył wniosek o emeryturę - po wypowiedzeniu tych słów poczułam lekkie uderzenie w ramię ale nie przejęłam się tym i kontynuowałam
- Rozumiem...Zaszczytem było biegać u twego boku - udałam że mój głos się załamuje - Chce żebyś wiedział że byłeś moim autorytetem od samego początku...Teraz to ja przejmę twoją posadę opiekuna...Oczywiście z żalem na sercu - dodałam szybko i złapałam się teatralnie w miejsce gdzie leży serce - A ty...będziesz skrobać ziemniaki z patelniakiem - zanim zdążyłam mrugnąć chłopak już stał nade mną z wyciągniętą dłonią, chyba nie spodobał mu się tak bardzo możliwy scenariusz

- Co tak siedzisz Meg? Za niedługo wrota się zamkną, chyba że umówiłaś się z bóldożercami na piwo - przyjęłam jego pomoc z szerokim uśmiechem, poprawiłam skórzany pas na ramionach, chowając do małego plecaka pustą butelkę i truchtem ruszyliśmy w stronę strefy.

W tym samym czasie w głównej siedzibie D. R. E. S. C. Z. 'u


Narrator

Minęły już równe 4 miesiące od przyjazdu pierwszej i jak do tej pory ostatniej dziewczyny do Labiryntu A, o dziwo tak szybko jak pojawiło się zdezorientowanie i zawahanie u płci męskiej tak szybko zniknęło, dziewczyna okazała się naprawdę dobrą, przyjacielską i pracowitą sztamaczką. Po niej znów wszystko wróciło do normy gdy po miesiącu przyjechał chłopak a zaraz po nim kolejni.

Przez ten czas nie działo się nic ciekawego z perspektywy streferów ale dla innych był to dobry i sprawny krok w stronę kolejnych wzorów...lecz co raczej było wiadome dalej niewystarczający.

Do you remember Girl? || Thomas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz