shoko i sato biegly do universamu, bo tam byl jedyny rossman na cala dzielnice. gdy weszly do wyzej wspomnianego budynku ich oczom ukazal sie dziwny targ z hipsterskimi obrazami, ubraniami i gadzetami. rozkojarzone dziewczyny chcialy jak najszybciej wejsc do rossmana, poniewaz w oddali spostrzegly asashiego i taiyo, ktorzy stali przy zielonej budce i kupowali sobie lody. shoko popchnela sato w kierunku sklepu. dziewczyny wbily do rossmana i pobiegly na dzial z sprzetami do toalety.-czy ja widze co widze - powiedziala sato stojac przy polce z papierem toaletowym
-o co chodzi - zapytala shoko podchodzac do dziewczyny
-czy to jest papier z lady gaga? - podwoila pytanie shoko patrzac zenujaco na kolezanke
-tak. - odpowiedziala sato rozmarzonym glosem - nie patrz tak na mnie! - zawolala irytujacym glosem rozowowlosa
-przyszlysmy po papier wiec wezmiemy ten - powiedziala shoko biorac dziesiec opakowan
-bedziesz marnowac tak cudowny papier na jakis prank?
-sato. masz chlopaka.
-daichi jest samowystarczalny, poradzi sobie bez z mnie, teraz liczy sie tylko ten papier
-wez nie pierdol, chodzmy do kasy
-idz sama, ja jeszcze tu popatrze
-jak chcesz - odpowiedziala jej shoko i poszla do kasy, w tym czasie sato poszla do regalu z slodyczami i wziela piec paczek zelek haribo
-przyszlysmy tylko po papier, - powiedziala shoko spogladajac na swoja przyjaciolke
-musimy sie czyms nacpac prawda?
-ehe, to ja moze zaplace - powiedziala shoko wyrywajac zelki z rak sato.
-to ja wyjde papatki - jak powiedziala tak zrobila. po pieciu minutach shoko wrocila z poteznymi dwoma torbami pelnymi zelkami i papierem
-oh, juz osiemnasta. ja juz pojde - powiedziala sato przytulajac sie do shoko i poszla do domu. shoko jeszcze popatrzyla na odchodzaca sylwetke kolezanki. fioletowlosa spiela kregoslup i rowniez zaczela isc w swoja strone.