Mewtwo x Amber

220 0 0
                                    


   Tej zimy Ash i Mia zostali rodzicami zdrowego chłopca, któremu nadali imię Alex. Pomimo wielu przeszkód, to wydarzenie zbliżyło ich do siebie. Amber i Micah odwiedzali ich, kiedy tylko mogli. Czas mijał i chłopiec, gdy był na tyle duży, aby wyprawa na Nową Wyspę nie była dla niego niebezpieczna, zaprosili rodzinę do siebie. Przybył z nimi również Robin, który traktował chłopca jak swojego wnuka.
W pewnym momencie, gdy zostali sami z przybraną córką zagadnął:

– Czy ty nie chciałaś zostać matką Ami?

– Rozmawiałam już na ten temat z Micah'em, tato, ale on ma rację. Jesteśmy za bardzo "inni" od reszty ludzi i to raczej nie jest możliwe.– powiedziała ze smutkiem w głosie, patrząc na trzyletniego Alexa, bawiącego się bańkami, wytwarzanymi przez Mew.

– Jeśli legendarny pokemon mógł stać się człowiekiem, a ty, martwa dosyć długi czas
mogłaś wrócić do życia to coś takiego na pewno nie jest możliwe.

Amber wzruszyła tylko ramionami, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Po odpłynięciu gości, a było późne popołudnie, wraz z Mewtwo postanowili udać się nad źródełko. Weszli do wody, rozsiadając się wygodnie. Basen, w którym się znajdowali, miał skaliste podłoże i nie był duży. Można go było uznać za sporych rozmiarów wannę.

Amber wtuliła się w ramię chłopaka i przemknęła oczy, pogrążając się w myślach. Micah obiął objął ją ramieniem i trwali tak dość długi czas w milczeniu. W pewnym momencie Mewtwo spojrzał, na dziewczynę, która dla kogoś, kto patrzy z boku, mógłby uznać, że śpi, jednak nie on.

– O czym myślisz? – zapytał w końcu.

– O życiu. Myślę po prostu o życiu. – odparła

Ten wzruszył lekko ramionami, rękę obejmująca Amber znalazła się na jej piersi. Zaczął ją lekko masować, na co dziewczyna jeszcze bardziej się w niego wtuliła. Spojrzała w górę, ich spojrzenia się spotkały. Micah opuścił głowę, łącząc usta w pocałunku. Po kilku minutach podniósł ją, sadzając dziewczynę przodem do siebie . Tak było im najwygodniej, gdyż dziewczyna była od niego sporo niższa. Ten wieczór i noc spędzili w źródełku, nie zmrużywszy oczu.

Następne dni należały do bardzo gorących, a co za tym idzie, leniwych. Pewnego dnia wybrali się w podróż morską na grzbiecie Lugii. Leżeli tak patrząc w niebo, w pewnym momencie Amber powiedziała:

– Spójrzcie, mamy gościa!
Rzeczywiście, po chwili obok nich wylądował Arceus

"Witajcie, przyszedłem sprawdzić, co u was." Przez ostatnie lata zmienił zdanie co do dziewczyny i nowego wyglądu Mewtwo. Dzięki znajomości stał się mniej "władczy", co sprawiło, że większość pokemonów przestała się go obawiać, a zaczął być po prostu lubiany.

– Wszystko w porządku, "wasza wysokość". – odparł Micah

– Lugia, wracajmy do domu. Jest strasznie gorąco. – powiedziała Amber.
Arceus zabawił na wyspie kilka dni, po czym musiał opuścić przyjaciół.

Gdy nastał czas, w którym Robin szykował się do zbierania plonów z pól, poprosił ich, aby w tym czasie mieszkali razem z nim na farmię. Para zgodziła się i razem pomagali w zbiorach. Dołączyli do nich również Ash i Mia. Mężczyźni zajmowali się ciężkimi pracami, zostawiając swoim panią lżejsze. Pewnego popołudnia, Mia i Amber zabierały siano z łąki, ładując je na wóz zaprzężony w parę Mundsdale.

– Uff, ale gorąco. – rzekła Amber, ocierając pot z czoła.

Przyjaciółka spojrzała na nią, po czym powiedziała:

– Ami, jesteś strasznie blada, może odpoczniemy?– zapytała zerkając na bawiącego się nieopodal Alexa.

– Nic mi nie jest...– odparła po czym zemdlała.

Obudziła się na szpitalnym łóżku na krześle obok siedziała Mia. Mia pracowała w prywatnej klinice lekarskiej, prowadzonej przez doktora Fuji, więc podrobienie jej papierów i ukrycie prawdziwej tożsamości nie było trudne.

– Mia? Co się stało? Dlaczego mnie tutaj przywiozłaś? Nic mi nie jest, to po prostu pogoda. – powiedziała Amber wstając z łóżka.

– Poczekaj, jeszcze nie wstawiaj. Muszę ci coś pokazać ...–odparła przyjaciółka, podając jej wyniki badań. Po obejrzeniu dokumentów, oczy obu dziewczyn się spotkały. Żadna z nich nie miała wesołej miny.

– Czy ktoś wie?– zapytała.

– Tylko ty i ja.

– Może powtórzymy wyniki? To musi być jakaś pomyłka.

– Zrobiłam je dwa razy, nie ma mowy o pomyłce.

Po dwóch godzinach Amber mogła wyjść z kliniki i udać się do domu.
Tak czekali już na nie Robin, Micah i Ash, wraz z Alexem. Chłopiec, widząc matkę podbiegł do niej i uwięził w swoich rączkach.

– Co tak długo? Chodźcie na kolację, bo zaraz wszystko wystygnie. –  powiedział gospodaż
Obie panie bez słowa usiadły do stołu.

Po okresie żniw Amber i Mewtwo mieli wyprawę na wyspę. W przeddzień Amber postanowiła porozmawiać jeszcze raz z Mią, na osobności. W tym celu udała się do kliniki, bo przyjaciółka nie skończyła jeszcze zmiany. Zastała ją w gabinecie.

– Mia, musisz mi pomóc. Musimy się tego pozbyć. Póki nie będzie za późno.

Ta popatrzyła na nią wielkimi oczami

– Co ty opowiadasz? Nie możesz tego zrobić, poza tym, to trzeci miesiąc, i już jest na to za późno.

– Co ja powiem, Mewtwo? Przecież....Przecież to niemożliwe, a jeśli nawet ... co z tego będzie?

– Przekonasz się o tym nie bawem, a co do Micaha, obstawiam, że po pierwszym szoku będzie naprawdę szczęśliwy. Musisz uzbroić się w cierpliwość i wyrozumiałość. Wszystko będzie w porządku. Tu masz swoje dokumenty, powodzenia kochana. – Mia wstała od swojego biurka i serdecznie uściskała koleżankę.

Amber postanowiła porozmawiać z Mewtwo po powrocie na wyspę. Odkładała to w nieskończoność, wreszcie nastała odpowiednia chwila. Szykowała kolację, którą wniosła na taras, gdzie już czekał na nią chłopak. Dziewczyna ze strachu nie mogła przełknąć nawet kawałka jedzenia. Wzięła kilka kęsów, lecz po chwili musiała pobiec w krzaki, gdzie wszystko wylądowało na ziemi. Mewtwo wstał od stołu i pobiegł do niej.

– Amber, czy czujesz się dobrze? Wszystko w porządku?

Dziewczyna spojrzała na niego, a z jej oczu popłynęły łzy.

–Mewtwo, ja...Ja ... Ja jestem w ciąży. Jednak nic nie jest niemożliwe.

Oczy chłopaka powiększyły się, stał przed nią, nie wiedząc, co powiedzieć. Milczenie przedłużyło się, przyszła matka odwróciła się na pięcie i pobiegła do domu. Rzuciła się na łóżko w ich wspólnej sypialni i zaniosła głośnym płaczem.

Micah nie poszedł za nią. Udał się na plażę i kopiąc raz po raz leżące na jego drodze kamienie myśląc.

" Co robić? To nie tak miało być! Nigdy nie miało do tego dojść" To nie tak, że nie chciał mieć potomstwa, lecz pytanie było inne. Co Amber nosi pod swoim sercem? Pokemona? Człowieka? A może jakąś pokraczną hybrydę? Przeszukał w pamięci wszystkie swoje medykamenty, było wśród nich kilka, które pozwolą na pozbycie się problemu w każdym etapie rozwoju.









Opowiadania erotyczne Where stories live. Discover now