Inca obudziła się w jaskini w której schowała się wczorajszego dnia. Dziewczyna gdy tylko przypomniała sobie dlaczego tu jest od razu poczuła jak łzy napływają jej do oczy, a jej dłonie drżą. Została całkiem sama, jej siostry, jedyna jej rodzina zginęła i to na jej oczach z rąk człowieka, którego kochała.
Dziewczyna kiedy doszła do siebie powoli wstała i udała się w stronę najbliższego jeziorka, dokładnie tego do którego zabrała Hiszpanie gdy go poznała. Idąc czuła się całkowicie pozbawiona sił i nadal drżała. Najbardziej bolała ją myśl, że jest w pewien sposób odpowiedzialna za ich śmierć. Ostrzegały ją i to nie raz, a ona im nie wierzyła.
Po dotarciu na miejsce upadła na brzegu i zapatrzyła się w swoje odbicie ukazujące zapłakaną kobietę o złamanym sercu. Nie zauważyła nawet kiedy ponownie po jej twarzy zaczęły spływać łzy. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramionach. Bała się spojrzeć w oczy kogoś komu ufała.
-Wiem, że to co zobaczyłaś musiało cię zranić, ale inaczej się nie dało
-Zabiłeś moje siostry...Zniszczyłeś moją rodzinę...
-Uwierz mi, że nic nie dało się zrobić innego w tej sytuacji.
-Nie wybaczę ci tego...
-Inca...
-Kocham cię, ale to co zrobiłeś zniszczyło wszystko...Proszę odejdź i nie wracaj.
-Nie zostawię cię
-Odejdź! Zepsułeś wszystko! Zostaw mnie!-dziewczyna wpadła w histerię. Hiszpan zachował opanowanie chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie.
-Nie pozwolę ci odejść.
Nim dziewczyna doszła do siebie zorientowała się co się dzieje było już za późno na ucieczkę. Hiszpania i jego ludzie zabrali ją prosto na statek. Tu płacz nic już ni dał. Ostatnie co ujrzała nim zawlekli ją pod pokład to była piaszczysta plaża, a za nią rozciągała się dżungla będąca jej dawnym domem.
. . .
Cela nie była zbyt dużą i w żadnym wypadku nie była przytulna i komfortowa. Inca siedziała skulona pod cienkim kocem, który dostała od żołnierzy i wpatrywała się w ścianę. Nie wiedziała ile już tak płyną i dokąd, co się tam z nią stanie również było tajemnicą, która przerażała ją. Do tego jej brzuch z każdym tygodniem był wyraźnie większy. Dziewczyna niedbała już o to co się z nią stanie, myślała tylko o przyszłości swego dziecka. Czy Hiszpania je oszczędzi? Czy zabije wraz z nią? Nie rozumiała już niczego. Jeszcze do niedawna mówił, że ją kocha, nie odstępował jej na długo, a teraz nawet tu nie zagląda. Jedynie przydzieleni żołnierze do pilnowania dbali o to był przeżyła rejs do Starego Kontynentu.
Hiszpania na wieść, że są już blisko i ujrzał rozstawione statki swego króla postanowił posłać wiadomość. Nakazał zaprosić inne kraje Europy, aby podziwiały jego sukces i triumf. Gdy tylko dotarli na miejsce nakazał wyciągnąć zakutą w kajdany ciężarną kobietę i wsadzić ją do jego powozu. Gdy tylko weszła do środka ujrzał bladą i zmęczoną twarz, która dawniej tętniła radością. Dziewczyna była cała brudna i wyglądała na zmęczoną kilkunastu tygodniową podróżą w celi.
Całą podróż do zamku spędzili w milczeniu. Hiszpania nie spuszczał z niej wzroku, a dziewczyna patrzyła w podłogę. Gdy powóz się zatrzymał Hiszpan chwycił ją za podbródek i zmusił aby spojrzała mu w oczy.
-To od teraz będzie twój nowy dom jeśli tylko przyjmiesz naszą religię.
-Dziecko...-powiedziała prawie szeptem- Co z dzieckiem?

CZYTASZ
Nasze El Dorado | 2020
FanfictionHiszpania jest znudzony swoim dotychczasowym życiem. Pragnie przeżyć przygodę. Podejmuje się wyzwania od Portugalii. Czy uda mu się wygrać zakład? Co go czeka w Nowym Świecie? Zapraszam do czytania.