Nowy Świat okazała się dla Hiszpani najwspanialszym co spotkało go w jego życiu. Kultura Majów była dla niego niczym zakazany owoc. Całkiem nowa i niepoznana przez nikogo w Europie. Czuł jak otwierają się dla niego zupełnie nowe możliwości.
Spacerował razem z Azalą i Incą po pałacowych ogrodach i rozmawiał o podróży domu najmłodszej z sióstr. To ona najbardziej umiłowała sobie jego towarzystwo. A opowieści o tym jego świecie wzbudzały w niej pragnienia zobaczenia go na własne oczy.
Jedynie najstarsza z nich, Chantigo nie ufała mu. Uważała, że jest w nim coś niepokojącego. I przysięgła odkryć po co tak naprawdę tu przybył.
Gdy wyszli na dziedziniec zobaczył przygotowany powóz z jakimś dziwacznym zwierzakiem. Było to niższe od konia zwierzę z długa szyją i mnóstwem futra. Obie jego towarzyszki zaczęły je głaskać, a on niepewnie podszedł do niego. Po spotkaniu z kilku metrowym wężem nie ufał tutejszej faunie.
-No podejdź. Lamy są nie groźne.
-I strasznie mięciutkie.- Inca wtuliła się w futrzaka uśmiechając się do Hiszpana. Musiał przyznać, że uwielbiał ją. Była taka słodka i niewinna niczym dziecko pragnące miłości i przyjaźni. Zawsze widziała dobre strony w każdej sytuacji. Cieszył się, ze jadą tylko we dwoje. Nie to, że nie lubił państwa Majów. Uważał Azalę za naprawdę fajną dziewczynę, lecz Chantigo go przerażała.
Po dość długim pożegnaniu z Azalą i Majami udało im się wsiąść do powozu i ruszyć. Nie zajechali jednak za daleko bo na ich drodze stanęła Chantigo we własnej osobie. Miała na głowie opaskę ozdobiona papuzimi piórami i naszyjnik z kości jakiś zwierząt. Przez bardzo skromne ubranie widać było kilka wzorów na jej ciemnej skórze. Na widok jej groźnej miny Hiszpan lekko się skulił.
-Chantigo przyszłaś! Już myślałam, że nie przyjdziesz się pożegnać siostrzyczko.
-Musiał przyjść ze względu na niego. Mogę zabrać go na chwilę na stronę?
-Jasne. Idź ja zaczekam
Hiszpania niepewnie wysiadł i poszedł za dziewczyną. Oddalili się od głównej drogi i znaleźli się w trawiastej skale z której łatwo było spaść na skały zdobiące dół. Hiszpan przyglądał się przez chwilę jak fale uderzają o nie i rozpryskują się na wszystkie strony. Nagle spojrzał w ciemne oczy dziewczyny wyrażające nieufność i chęć mordu. Mężczyzna cofnął się do tyłu nie wiedząc co ma zrobić.
-Pomimo, że ja nie jadę to wiedz, że i tak dowiem się jak będziesz coś kombinował. Odkryję prawdziwy powód twojego przybycia i módl się, aby był to pozytywny powód bo jak nie to poznasz na własnej skórze potęgę mego ludu.
-D...dobrze. Ale ja naprawdę przybyłem tu aby odkryć nowy ląd i opisać go dla potomnych. Nic złego nie chcę. Przecież lam i anakond kraść nie będę.- zaśmiał się nerwowo. Dziewczyna po dość długim patrzeniu mu w oczy odeszła bez słowa. On jeszcze przez chwilę tak stał i patrzył na ostre jak brzytwa skały. W myślach powiedział tylko do siebie jedno. "Tu i tak nic nie ma cennego co dało by mi wygrać zakład"
Podróż trwała parę tygodni. Przez ten czas Hiszpania mógł zobaczyć różnorodność tego Świata. Ze złotych, piaszczystych plaż znaleźli się w potężnej dżungli, a im byli dalej tym zaczęły się pojawiać coraz większe góry. A do tego klimat również uległ przemianie. Z upalnego wybrzeża przeszedł na wilgotny las pełen niesamowitych zwierząt.
Podczas tej ich wspólnej podróży Hiszpania zdał sobie sprawę, że zależy mu coraz bardziej na tej dziewczynie. Nie był do końca pewny co to takiego i dlaczego nigdy nie czuł tego do żadnej innej dziewczyny.
Nagle ich oczom ukazały się ogromne zabudowania prowadzące, aż na szczyt największego wzniesienia. Hiszpania po mieszkaniu u Majów nadal nie mógł uwierzyć, że tak prymitywna na pierwszy rzut oka cywilizacja jest w stanie wybudować takie ogromne budowle. U niego w Europie budowano co prawda ogromne wierze katedr i potężne zamki warowne lecz do zaczęto stosunkowo od niedawna wznosić, a oni robią to od wieków.
Podziwiając te wszystkie zabudowania i tłumy Inków machającym im na powitanie poczuł się jak u siebie. Czuł się tak jakby był teraz w jednym z Europejskich miast, a lud wiwatował na jego cześć. Po chwili ta wizja zaczęła się zmieniać.
Zdawało mu się, że widzi jak Portugalia składa mu ukłon, a wiwaty są na cześć jego zwycięstwa nad kuzynem. To on wrócił zwycięsko na stary kontynent i przywiózł cos nad zwyczaj cennego. Po chwili wyrwała go z zamyślenia jego towarzyszka podróży.
-Ej ocknij się. Jesteśmy. Chodź przedstawię cię mojemu królowi.
Gdy tylko wysiadł z powozu i spojrzał na ogromny pałac stanął jak skamieniały. Na szczycie zamku połyskiwała ogromna rzeźba. Im bardziej zaczął się rozglądać tym dostrzegł więcej złoto. Widok ten sprawił, ze poczuł jak jego wizja może się urzeczywistnić. Złoto! Prawdziwe złoto!
Ucztę zjadł w złotych naczyniach. Każdy talerz, kubek i nóż dotykał z czcią i zachwytem. Czyżby trafił właśnie na żyłę złota?
Musi jakoś je zdobyć. Tylko jak przekonać tubylców? Zauważył, ze złoto służy przede wszystkim do ozdabiania ich pogańskich ołtarzy. Ach jakby to pięknie wyglądało przetopione na korony, rzeźby kościelne i monety. Nie ma szans, ze Portugal znajdzie coś lepszego niż to.
Tylko jak uzyskać upragniony surowiec... A gdyby tak podarowali mu trochę? Postanowił zagadać do towarzyszki podróży. Po drodze do jej komnaty zerwał jakiś dość duży kwiat o lekko różowej barwie. Przyglądając się kwiatu pomyślał o tej której chciał go dać.
Czy dobrze postąpiłby mamiąc ją i bawiąc się jej uczuciami dla złota? W imię jakiegoś głupiego zakładu? Lecz czy faktycznie zależało mu na niej czy na wygranej? Nie był już do końca pewny czego chce tak naprawdę.
Nim zdążył poważnie się zastanowić dotarł już na miejsce. Postanowił zapukać. Przecież nie musi już teraz zacząć namawiać ją na obdarowanie go złotem. Zapukał i wszedł gdy usłyszał pozwolenie.
Komnata nie była za duża i bardzo dziewczęco umeblowana. Dziewczyna podlewała właśnie jakieś kwiaty gdy nagle poczuła jak ktoś ją obejmuje od tyłu. Na ten gest lekko się zarumieniła. Nikt jeszcze nigdy jej tak nie przytulił poza siostrami.
-Tęskniłem piękna...- wyszeptał jej do ucha. Dziewczyna spojrzała na niego z dziwieniem. Jeszcze nigdy jej tak nie nazwał.
-Czy coś się stało?-zapytała niedowierzając
-Nic. Po prosty chciałem cię zobaczyć. Pienie tu. I bardzo bogato.
-Bogato? A chodzi ci o złoto. To nie my nie szczycimy się bogactwem. To dary od bogów. Podobno wszystko pochodzi z El Dorado.
-El Dorado? Co to takiego?
-Kraina pełna złota, które nigdy się nie kończy. Tu u nas każdy zna ta legendę.
-A gdzie ona jest? Widziałaś ją?
-Nie. Nikt nie wie gdzie leży El Dorado. Przodkowie , którzy je odnaleźli otrzymali w darze złoto.
-Szkoda, ze nikt nie wie gdzie to jest. A twoje siostry? Nie widziałem u Azali złota.
-A bo to była mała wioska Jakbyś zobaczył jej stolice jak połyskuje od złota to byś mógł poczuć się jak w takim miniaturowym El Dorado.
-Chciałbym kiedyś to zobaczyć- zbliżył się do dziewczyny i lekko pogłaskał po policzku patrząc w jej duże czekoladowe oczy.
-I zobaczysz. Lecz złoto nie jest wcale cenne. Tu wszędzie jest go pełno.
-Cii...Spędźmy tę noc razem, a jutro dokończysz swoja opowieść o złocie
-Jeśli chcesz...-po chwili ich usta złączyły się. Dziewczyna nie pewnie odwzajemniła pocałunek oddając się mu w całości.
Hiszpania pragnął jej prawie tak samo mocno jak złota. Jeśli odnajdzie El Dorado uczyni swoje państwo najbogatszym na świecie. Wszyscy będą go wychwalać przez wieki i zachwycać się jego potęga. Tak zdecydowanie tego właśnie chciał.
CZYTASZ
Nasze El Dorado | 2020
FanfictionHiszpania jest znudzony swoim dotychczasowym życiem. Pragnie przeżyć przygodę. Podejmuje się wyzwania od Portugalii. Czy uda mu się wygrać zakład? Co go czeka w Nowym Świecie? Zapraszam do czytania.