Pod koniec kwietnia powinnam była intensywnie uczyć się do matury.
Jednak dałam się namówić na spontaniczny wyjazd do Warszawy.
Był piątek. Rano jeszcze siedziałam w szkole, jednak po czwartej lekcji stwierdziłam, że się zrywam. W moje ślady poszedł Szymański, chociaż on nigdzie nie jechał. Stwierdził, że jest piękna pogoda i nie będzie siedział w budzie.
Pojechałam autobusem do domu i chwyciłam za rączkę walizki.
U Janka miałam zostać na cały weekend, dlatego też nie mogłam jechać tylko z torebką. Zamówiłam Ubera, który zawiózł mnie pod sam dworzec. Pobiegłam do kasy, aby zakupić bilet, modląc się w duchu, aby jeszcze jakieś były. Na moje szczęście były.
Jakiś uprzejmy pan pomógł mi się wpakować do przedziału. Usiadłam i uśmiechnęłam się szeroko na myśl, że po tak długiej rozłące znów spotkam się z Janem.
Chłopak miał teraz bardzo dużo pracy, związanej z wydaniem swojego debiutanckiego albumu. Dwudziestego ósmego maja miała odbyć się jego premiera, a on zamiast dopinać to wszystko na ostatni guzik chodził z głową w chmurach. Wiecznie gadał coś o inspiracji, o tym, że ma wenę i że właśnie tworzy zwroty na nowy krążek. Dodatkowo zdradził mi, że dostał propozycje udziału w nowej edycji Młodych Wilków.
Oparłam głowę o szybę pociągu, kiedy na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiło się powiadomienie z e-dziennika, informujące o mojej nieobecności na matematyce. Uśmiechnęłam się pod nosem.
***
Do Warszawy dojechałam wieczorem. Jednak nadal było jasno i cholernie duszno. Miałam wrażenie, że obcisła koszulka jest wręcz do mnie przyklejona, po tylu godzinach siedzenia w przedziale.
Janek czekał na mnie na peronie. Odrazu zamknął mnie w szczelnym uścisku. Tego mi brakowało. Zdecydowanie.
Najpierw pojechaliśmy taksówką do mieszkania chłopaka. Zostawiłam tam swoje rzeczy i poszłam wziąć szybki prysznic po podróży. Pasula w tym czasie zadeklarował się, że przygotuje coś do jedzenia. Jakąś szybką, ale tłustą szamkę przed alkoholową libacją zaplanowaną na dzisiejszy wieczór.
- Tak idziesz? - spytał, kiedy wyszłam z łazienki.
- Z mokrymi włosami? - popukałam się w czoło.
Janek zaśmiał się jedynie i gestem ręki zasugerował mi, abym usiadła przy stole. Postawił przede mną talerz z gigantyczną porcją.
- Zwariowałeś? - rzuciłam.
- Wolisz moje? - znowu się zaśmiał.
Spojrzałam szybko na jego danie. Było dwa razy większe niż moje.
- Od kiedy tyle jesz? - przewróciłam oczami.
- No... Przez ostatnie kilka dni prawie nic nie jadłem, tylko paliłem...
- Jeszcze raz mi napiszesz, że znowu cię wysypało - odparłam.
- Bo wysypało - wskazał palcem na swoją twarz.
- Aj tam... Kilka pryszczy wielka mi sprawa...
- Jakbyś była bożyszczem nastolatek to też by ci przeszkadzały pryszcze - przerwał mi.
O mało nie wyplułam tego, co akurat miałam w buzi.
- Smacznego panie bożyszcze - zachichotałam.
***
- To ma być house? - wrzasnął do mojego ucha.
- Spierdalamy stąd - odkrzyknęłam, chwytając Jana za rękę.
CZYTASZ
Niby jeszcze jest wesoło | Jan-Rapowanie
FanfictionUczennica klasy maturalnej, Anastazja trafia do nowej szkoły. W krakowskim liceum ląduje w jednej ławce z Kacprem, który szybko przedstawia ją swoim przyjaciołom... • 20.07.20 ~ 14.08.20