08

4.7K 249 476
                                    

Pod koniec kwietnia powinnam była intensywnie uczyć się do matury.

Jednak dałam się namówić na spontaniczny wyjazd do Warszawy.

Był piątek. Rano jeszcze siedziałam w szkole, jednak po czwartej lekcji stwierdziłam, że się zrywam. W moje ślady poszedł Szymański, chociaż on nigdzie nie jechał. Stwierdził, że jest piękna pogoda i nie będzie siedział w budzie.

Pojechałam autobusem do domu i chwyciłam za rączkę walizki.

U Janka miałam zostać na cały weekend, dlatego też nie mogłam jechać tylko z torebką. Zamówiłam Ubera, który zawiózł mnie pod sam dworzec. Pobiegłam do kasy, aby zakupić bilet, modląc się w duchu, aby jeszcze jakieś były. Na moje szczęście były.

Jakiś uprzejmy pan pomógł mi się wpakować do przedziału. Usiadłam i uśmiechnęłam się szeroko na myśl, że po tak długiej rozłące znów spotkam się z Janem.

Chłopak miał teraz bardzo dużo pracy, związanej z wydaniem swojego debiutanckiego albumu. Dwudziestego ósmego maja miała odbyć się jego premiera, a on zamiast dopinać to wszystko na ostatni guzik chodził z głową w chmurach. Wiecznie gadał coś o inspiracji, o tym, że ma wenę i że właśnie tworzy zwroty na nowy krążek. Dodatkowo zdradził mi, że dostał propozycje udziału w nowej edycji Młodych Wilków.

Oparłam głowę o szybę pociągu, kiedy na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiło się powiadomienie z e-dziennika, informujące o mojej nieobecności na matematyce. Uśmiechnęłam się pod nosem.

***

Do Warszawy dojechałam wieczorem. Jednak nadal było jasno i cholernie duszno. Miałam wrażenie, że obcisła koszulka jest wręcz do mnie przyklejona, po tylu godzinach siedzenia w przedziale.

Janek czekał na mnie na peronie. Odrazu zamknął mnie w szczelnym uścisku. Tego mi brakowało. Zdecydowanie.

Najpierw pojechaliśmy taksówką do mieszkania chłopaka. Zostawiłam tam swoje rzeczy i poszłam wziąć szybki prysznic po podróży. Pasula w tym czasie zadeklarował się, że przygotuje coś do jedzenia. Jakąś szybką, ale tłustą szamkę przed alkoholową libacją zaplanowaną na dzisiejszy wieczór.

- Tak idziesz? - spytał, kiedy wyszłam z łazienki.

- Z mokrymi włosami? - popukałam się w czoło.

Janek zaśmiał się jedynie i gestem ręki zasugerował mi, abym usiadła przy stole. Postawił przede mną talerz z gigantyczną porcją.

- Zwariowałeś? - rzuciłam.

- Wolisz moje? - znowu się zaśmiał.

Spojrzałam szybko na jego danie. Było dwa razy większe niż moje.

- Od kiedy tyle jesz? - przewróciłam oczami.

- No... Przez ostatnie kilka dni prawie nic nie jadłem, tylko paliłem...

- Jeszcze raz mi napiszesz, że znowu cię wysypało - odparłam.

- Bo wysypało - wskazał palcem na swoją twarz.

- Aj tam... Kilka pryszczy wielka mi sprawa...

- Jakbyś była bożyszczem nastolatek to też by ci przeszkadzały pryszcze - przerwał mi.

O mało nie wyplułam tego, co akurat miałam w buzi.

- Smacznego panie bożyszcze - zachichotałam.

*** 

- To ma być house? - wrzasnął do mojego ucha.

- Spierdalamy stąd - odkrzyknęłam, chwytając Jana za rękę.

Niby jeszcze jest wesoło | Jan-RapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz