18

4.6K 207 465
                                    

- Co tak długo? - spytał Janek.

Siedział na jednym z metalowych krzesełek i obracał telefon w dłoniach.

- Matczaka spytaj - prychnęłam, siadając obok.

- Przypierdolili się o coś - mruknął brunet.

- Nie o coś, tylko o jointy - rozłożyłam ręce - Wiedziałam, że danie ci kosza było dobrą decyzją.

- Nastka - upomniał mnie Jan.

- No co? Co za idiota nawet nie chowa skrętów.

- Nie mów, że ty nie masz - powiedział Michał, patrząc na mnie podejrzliwie.

- Mam - przewróciłam oczami - Ale jak widać mnie nie chcieli brać na osobistą.

- Dobra, nikogo z was nie zatrzymali, więc mamy sukces - zaśmiał się.

- Idziemy coś zjeść? - spytałam.

- No, przydało by się jakieś śniadanko - mój chłopak przystał na tą propozycje.

- To chodźmy - Michał chwycił za rączkę swojej walizki i zaczął iść w kierunku jakiegoś lotniskowego sklepu.

***

- Jak ty się w ogóle ubrałeś? - rzuciłam, lustrując wygląd Michała.

Siedzieliśmy już na pokładzie samolotu i szykowaliśmy się do startu. Jan zajął miejsce przy oknie, ja na środku. Matczak stał w przejściu i upychał swój plecak w schowku na bagaże.

- Dobrze przecież - mruknął.

- Szczególnie te sandały.

- O przypomniała mi się śmieszna sytuacja - powiedział, siadając po mojej lewej stronie - Ostatnio chciałem pójść sobie do Nieba, pobawić się trochę... No i wypić... Chociaż wiecie, że ja nie lubię klubów.

- Tak, wiemy - potwierdził Pasula.

- No, Szczepan jest ich większym fanem - pokiwał głową - Ale wracając... Już chciałem wejść i jakaś nunia mi kazała wypierdalać.

- Przez sandały?

- No, kurwa i zaraz po mnie jakiś ziomeczek wchodził... Był w klapkach i skietach... To jej zapytałem ‚kurwa co jest?', a ona mi na to, że w klapkach to chodzi nawet Asap Rocky, czaicie?

- Mhy - mruknęłam.

- No ja pierdole porównuje jakiegoś debila do Asapa, a mi mówi, że jestem czereśniakiem - powiedział oburzony, śmiesznie przy tym gestykulując.

- Mówiłam ci, że sandały są wieśniackie - podsumowałam.

- I dobrze, że wtedy nie poszedłem się najebać, bo chwile później zadzwoniłeś ty Jano, że do tej Hiszpanii to możemy lecieć kilka dni prędzej, bo ty i Nastka macie to w planie...

- Anastazja - poprawiłam go.

- No bez jaj - rzucił Matczak, na tyle głośno, że kilku pasażerów spojrzało w naszym kierunku - Tylko on może zdrabniać?

- Ma się te przywileje - Janek pocałował mnie w czubek głowy - Dzięki młoda - szepnął.

***

Po około dwugodzinnej podróży dolecieliśmy do Hiszpanii. Już na lotnisku mieliśmy mały problem z ogarnięciem wszystkiego i chwilami żałowałam, że nie zdecydowaliśmy się lecieć za dwa dni wraz z Solarem i Kacperczykami

W końcu jednak zapakowaliśmy się do taksówki, która zawiozła nas pod sam hotel. Kamienica mieściła się w centrum miasta. W drzwiach przywitał nas jakiś pan i zaprowadził do recepcji.

Niby jeszcze jest wesoło | Jan-RapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz