𝕮𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗 𝖁𝕴𝕴

54 3 16
                                    

Wieża Siedmiu... Dla jednych wybawienie i możliwość nauki pisania, poznania świata. Nieco luksusowe życie. Dla innych brak perspektyw, poświęcenie swojego życia aby finalnie wypełnić misję. Jednak, co by nie powiedzieć bez względu na status społeczny każdy zyskiwał spore doświadczenie w walce, jak i ogromną wiedzę na temat Mandiry i jej historii

Nocne niebo rozpalone było od płomieni. Czerwieniło się niczym przy wschodzie słońca. Niestety, ale na wcześnie na pierwsze promienie słoneczne.

Ravn dyskretnie obejrzał się za swoje ramię... Patrzył wprost w ognistą czerwień.

Najstarszy ze wszystkich Monarchów. Tak naprawdę nazywał się Kim Young Jo. Wywodził się z rodu cesarskiego, który praktycznie przestał istnieć. Jedynym dziedzicem był Ravn. Pochodził z Karkar. Nieistniejącej już krainy leżącej na krańcu Pustynnych Piasków. Nie został pewnie już kamień na kamieniu. Wszystko zostało doszczętnie zrujnowane. Wszystkie biblioteki jak i pałac cesarski. Nie pozostało nic. Jedynym wybawienie dla niego był pewien zakonnik, który uratował go z  płonącej komnaty. Tak też znalazł się w Wieży Siedmiu. Jako dziecko nie brał tak tego do siebie. Cieszył się, że miał dach nad głową i ciepły posiłek. W zamian odwdzięczał się pomocą przy codziennych obowiązkach jak i mógł się spokojnie uczyć i pogłębiać swoją wiedzę. Mimo ogromnej siły, precyzji i szybkości miał jeszcze jedną zdolność. Potrafił przejrzeć każdego na wylot. Wystarczyła mu dosłownie minuta aby być w stanie ocenić człowieka. Jego przenikliwy wzrok przebijał niczym szklane sztylety. Jedną pamiątką jaka mu została to przekazane po skończeniu dwunastu lat jadeitowe sztylety oraz miecz z tanzanitowej  stali. Pamiętał jakby to było dziś jak podczas jednego z treningów na placu za domem płatnerza pojawił się On, Seoho.

Seoho - bękart Elfki z rodu szlacheckiego jak i ponoć jakiegoś parobka z Rasy Ludzi. Gdy się poznali Ravn na szybko wymyślił swoje imię aby nikt nie kojarzył go z cesarskim pochodzeniem.

Seoho nigdy w pełni nie opowiadał o swojej przeszłości i pochodzeniu. Niespełna młodszy o rok od Ravna a doskonale zdający sobie z tego sprawę, co to ból i cierpienie. Można by powiedzieć, że był wyrzutkiem którego nikt nie chciał. Matka się nie przyznała do niego aby jej dzieci nie straciły prawa do tronu. Mimo to był to chłopak o bardzo ciepłym spojrzeniu i niesamowitym uśmiechu. Nie było osoby, która by nie darzyła go zaufaniem i nie wypowiadała się o nim dobrze. W dodatku jak na swój wiek wiedzą bardzo szybko dorównał Ravnowi. Może nie był tak bardzo dobry w walce. Jednak był niezwykle szybki i bardzo wytrzymały. Tak jak Ravn nienawidził nieprzewidzianych sytuacji wychodzących po za ustalony plan. Zawsze wszystko wykonywał zgodnie z harmonogramem. Mimo, iż darzył Ravna niebywałym zaufaniem nie był w stanie dalej mu powiedzieć o swojej przeszłości. Nie to, co Leedo. 

Leedo - buntownik z natury, ale jednocześnie obdarzony niezwykle jasnym umysłem. Nawet w najtrudniejszej sytuacji potrafił być opanowany i podejmować przemyślane i trafne decyzje. Wywodził się z jednej z wsi usytuowanych na pograniczu Tartystanu i Wieży Siedmiu. Matka i ojciec byli prostymi ludźmi bez wykształcenia. Niestety nie rozumieli tego, że syn chce czegoś więcej od życia niż tylko ciężka praca na roli. Bardzo ich kochał, ale wiedział, że Wieża Siedmiu może być dla niego jedynym wybawieniem. Chociaż głównie Monarchami zostawali ludzie mający chociaż częściowo szlacheckie pochodzenie. Mimo to postanowił spróbować. Jego ciężka praca, upór oraz zdolność szybkiego uczenia sprawiły, że przekonał do siebie zakonników i pozwolili mu zostać by mógł kształcić się dalej.  Można w pełni powiedzieć, że wykorzystał daną mu szansę. Niestety nie to, co Keonhee... Jak niektórzy mówili to można by książki o nim pisać...

Keonhee- wysoki i przystojny młody dziedzic. Tak jak Hwanwoong wywodzący się z pomniejszego rodu szlacheckiego. Bardzo zadufany w sobie. Myślący jak wykorzystać wpływowe pochodzenie aby uniknąć rytuału mianowania go Monarchą. Doskonale wiedział jak zakończy się jego żywot. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę ile musi poświęcić. Nie o tym marzył będąc małym chłopcem. Otoczony luksusami i dobrobytem  musiał zrezygnować ze wszystkiego. Z jednej strony wiedział, że to dla dobra tych najsilniejszych aby przetrwali, aby świat żył dalej. Niestety, ale strach i niepewność były silniejsze. Niejednokrotnie próbował uciec z Wieży Siedmiu. Zakonnicy byli bezsilni. Nie pomagało nawet zamknięcie w podziemiach na kilka dni o paru kawałkach chleba i wodzie. Tortury cielesne też nie zdawały rezultatu. Dopóki nie poznał Hwanwoonga.

Hwanwoong -  młody szlachcic. Bardzo bystry i inteligenty. Niestety jedynym jego mankamentem był jego wzrost. Jednak jak sam twierdził dzięki temu jest szybszy i zwinniejszy w walce. Dla innych byłby to kompleks on zaś potrafił zrobić z tego użytek. Mimo, iż był urodzony szlachetnie nigdy się tym nie szczycił. Tak jak Ravn uwielbiał pomagać innym i uczestniczyć w codziennych obowiązkach zakonników. Czuł, że to coś w rodzaju obowiązku odwdzięczenia się w zamian za dach nad głową, możliwość nauki i poczucie bezpieczeństwa. Było to dla niego czymś w rodzaju namiastki domu. Dzięki niemu Keonhee zaczął się zmieniać. Jak do tej pory buńczuczny młodzieniec zaczął dostrzegać otaczający go świat. I, co najważniejsze zaczął słuchać. Nie tylko zakonników czy innych przyszłych Monarchów, ale przede wszystkim siebie. Wreszcie zrozumiał po, co tu jest. Tak jak Xion, który wiedział od samego początku.

Xion - najmłodszy wśród Monarchów. Jako jedyny z całej szóstki był prawowitym Monarchą dziedziczonym z pokolenia na pokolenie. Wysoki, szczupły brunet o bursztynowo - brązowych oczach. Z wyglądu przypominał przyszłego księcia, gotowego zarządzać krajem a nie Monarchę gotowego przelać czyjaś krew. Sam dokładnie nie znał swojego pochodzenia, ale wiedział, że jego rodzice żyli w doskonałych relacjach z Elfami i Krasnoludami. Nawet jeszcze przed Wielkimi Wojnami mieli podpisany pakt  z Legionami Potępionych. Można by rzec, że na wypadek wojny to wojska Legionów Potępionych zasilały szeregi rodu Son jak i całego rodu Vysselis. Pakt ten był podpisany wbrew ówczesnemu prawu. Dziadek Xiona współpracował z Legionami, co po latach odkrył Ravn. Monarchom nie wolno bratać się z innymi rasami czy nawiązywać żadnych sojuszy. Owszem mogą je wspierać na różne sposoby jednak nie mogą być w żaden formalny sposób powiązani. Do samego końca rytuału mają pozostać neutralni. Niestety młodego rycerza nikt nie chciał słuchać. Mimo, iż miał niezbite dowody na zdradę. Dlatego sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Dopiero po śmierci Xerxesa, gdy Legiony zaatakowały inni przejrzeli na oczy. Dla niektórych było to niestety za późno. Mimo tego występku dziadek Xiona zrobił wiele dobrego dla swojego rodu. Dal innych ras również. Dlatego podczas pogrzebu reszta żyjących z rodziny Son jak i cały ód Vysselis zaprzysiągł sobie, że nie wyjawią Xionowi prawdy. Chcieli aby do końca swoich dni pamiętał swojego dziadka jako wielkiego bohatera. Kogoś kogo można uznać za wzór do naśladowania  i motywację do konsekwentnego działania.

Cała szóstka... Sześciu Monarchów podążała dumnie ku przeznaczeniu. 

Blood Moon Monastery Of Six MonarchsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz