Rozdział XVII

40 4 0
                                    

          Dziewczyna powoli otworzyła oczy i rozejrzała się wokół siebie. Ponownie była w swojej celi, ale ostrość widzenia stopniowo wracała. Zamrugała, odganiając z oczu mgłę i spróbowała podciągnąć się do pozycji siedzącej. Gdy brzuch napiął się lekko, krzyknęła, czując rozdzierający ból. Zdekoncentrowana podparła się na łokciu i lekko przejechała palcami po wściekle czerwonej szramie biegnącej pionowo przez cały brzuch. Zaklęła pod nosem i opadła na poduszki. "Nigdy wcześniej nie goiłam się tak długo. Pewnie rany musiały być naprawdę głębokie..." Pomyślała gorzko, przykrywając oczy przedramieniem. 

          Skoncentrowała się na otoczeniu wokół, polegając głównie na słuchu i węchu. W oddali echem odbijały się czyjeś miarowe kroki. Z ulgą wypuściła powietrze. "To nie jego kroki... Są zbyt ciężkie." Lekko powąchała otoczenie i z zadowoleniem stwierdziła, że ktoś niesie jej krew. Oblizała językiem spierzchnięte usta i zaczęła w myślach odliczać sekundy pozostałe do posiłku. "Dziesięć, dziewięć, osiem..." W zamku zachrzęścił przekręcany klucz. "Siedem, sześć..." Przybysz otworzył wrota i zamknął je za sobą. "Pięć, cztery..." Powolnym krokiem zbliżył się do niej, starając się ocenić, jak prawdopodobne jest, że się na niego rzuci. Dziewczyna jednak leżała spokojnie, z pozoru niezainteresowana możliwością posiłku. "Trzy, dwa, jeden..." 

- Przyniosłem kolację - powiedział, stawiając kielich na pobliskim stole. 

          Kącik jej ust uniósł się nieznacznie, gdy usłyszała stukot metalu o kamień. Powoli podniosła się z pryczy, odpychając nieznośny ból na tył świadomości. Jedzenie było zbyt blisko, by powstrzymała ją rana na brzuchu. Mężczyzna posłał jej zniesmaczone spojrzenie, gdy zobaczył w jak paskudnym stanie był jej brzuch. Dziewczyna zmroziła go wzrokiem i sięgnęła po kielich. Piła powoli, delektując się smakiem. Łyk za łykiem, ciepła krew spływała jej po gardle, gasząc nieznośny ogień, stymulując proces leczenia, wyostrzając zmysły. Gdy opróżniła kielich z ostatniej kropli, oblizała usta i oddała mu naczynie. Z zadowoleniem stwierdziła, że rana na brzuchu zamknęła się zupełnie. Mężczyzna zabrał kielich i w mgnieniu oka oddalił się, zamykając za sobą drzwi na klucz.

          Dziewczyna podciągnęła kolana pod brodę i oparła na nich głowę, wodząc nieobecnym wzrokiem po otaczających ją kamieniach. "Ciekawe co zaplanował na dzisiaj?" Skrzywiła się na myśl o możliwościach, jakie posiadał. "Powtarzamy test z przypalania, przebijania mieczem czy może chce powtórzyć ostatni sposób tylko na innym miejscu?" Łzy stanęły jej w oczach, gdy przypomniała sobie, co musiała przez niego znosić. Zagryzła wargę, starając się stłumić szloch. Nie byłoby dobrze, gdyby przyłapał ją na płaczu. Jej łzy zdawały się sprawiać mu chorą przyjemność. Niby zawsze zasłaniał się badaniami, ale nigdy nie wyjaśnił jej celu...

          Od kiedy tylko pamiętała, była w tej celi. Gdy była młodsza testy - jak to lubił je nazywać - też były lżejsze, ale im starsza się stawała, tym brutalniejsze zaczynały być. "Czemu on to robi...? Zawsze tłumaczy, że to w imię dobra nas wszystkich, ale... Kim są ci wszyscy?" Zastanawiała się, starając się stłumić odruch wymiotny. "Jak ten okropny ból ma "wszystkim" pomóc? Czemu to tak wygląda?!"  Sfrustrowana własną niemożnością walki, przeczesała dłonią włosy i skrzywiła się, czując jak brudne były w rzeczywistości. Z odrazą spojrzała na swoje dłonie, szczelnie pokryte warstwą czerni. Naprawdę przydałaby się jej prysznic. 

          Z zamyślenia wyrwał ją ponowny szczęk klucza w zamku. Powoli podniosła głowę i zobaczyła jak on wchodzi do pokoju.

          Jak zwykle miał na sobie ubrania z całą masą falban. Kiedyś bawił ją absurd jego stroju, ale po pewnym czasie nawet on stał się jej obojętny. Mężczyzna zmierzył ją przenikliwym spojrzeniem złotych oczu i przysiadł na pobliskim krześle, składając przed sobą dłonie w piramidkę. Przelotnie zerknął na jej brzuch i cień uśmiechu zaigrał na jego ustach, gdy spostrzegł, że po ranie nie pozostał nawet najmniejszy ślad.

          Dziewczyna przyglądał mu się z zaciekawieniem. "Już dawno tak długo nie milczał... Zazwyczaj przychodzi, robi co ma zrobić i wychodzi bez słowa." Do tamtej wersji zdążyła się przyzwyczaić, z tą odsłoną nie wiedziała co ma zrobić.

- Postanowiłem, że staniesz się częścią bardzo ważnego planu...

          Dziewczyna rzuciła mu przerażone spojrzenie, którego nie udało jej się w porę zamaskować. Mężczyzna zaśmiał się ukradkiem i kontynuował:

- Nie ma powodu, byś tak mocno się denerwowała, moja droga - dodał śpiewnie. - Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już niedługo przeniesiesz się do rezydencji, gdzie bardzo dobrze zapoznasz się z jej mieszkańcami - rzucił zagadkowo.

          Dziewczyna popatrzyła na niego skołowana i zmarszczyła brwi. "Rezydencja...? Mieszkańcy...? To znaczy, że wypuści mnie z celi?" W jej oczach na nowo zalśniły gwiazdy nadziei i szybko spuściła głowę, nie chcąc pokazać mu, jak entuzjastycznie przyjęła tę wiadomość. "Zaraz, chwilę... U niego zawsze jest jakiś haczyk, więc gdzie jest to ukryte niebezpieczeństwo?" 

- Zanim jednak to nastąpi, chciałbym przeprowadzić ostatni test - dziewczyna przeklęła w duchu swoją początkową naiwność. - Wypij to - polecił, podając jej fiolkę.

          Niepewnie przejęła od niego naczynie. W środku znajdował się ciemnoczerwony płyn. Ostrożnie odkorkowała probówkę i powąchała zawartość. Skrzywiła się, czując dziwny zapach. "To krew, ale... Jest jakaś dziwna. Nie powinnam tego pić." Jej instynkt samozachowawczy podpowiadał jej, że cokolwiek tam jest, ma trzymać się od tego jak najdalej się da. 

- Co to jest? - Zapytała, dalej mierząc fiolkę nieufnym spojrzeniem.

          Mężczyzna zirytowany wypuścił nosem powietrze.

- Pij - rozkazał. - Reszty dowiesz się później. 

          Dziewczyna posłusznie uniosła fiolkę do ust i wypiła duszkiem. Krew momentalnie podeszła jej do gardła, ale zdusiła odruch wymiotny. Cokolwiek było z nią zmieszane, smakowało absolutnie obrzydliwie. Skrzywiła się, oddając mu puste naczynie i skupiła się na normowaniu oddechu, by nie ulec kolejnej fali mdłości.

- Przez kolejny miesiąc nie będzie kolejnych eksperymentów. Obserwuj swój stan. Jeśli zauważysz jakieś niepokojące zmiany, informuj mnie natychmiast - polecił, wstając i kierując się do wyjścia. 

          Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, gdy sens jego słów w pełni do niej dotarł.

- Co - odchrząknęła, pozbywając się okropnego płynu z gardła. - Co było nie tak z tą krwią? - Zapytała, obserwując, jak mężczyzna zatrzymuje się w drzwiach i obraca w jej stronę.

          Posłał jej tajemniczy uśmiech i przeczesał dłonią białe włosy, ukrywając diabelski błysk w oczach za zasłoną przednich kosmyków.

- Ach, to? Nic takiego. To tylko krew kogoś, kto zachorował na Endzeit - wyjaśnił.

- Czy Endzeit jest śmiertelny? - Dociekała, wyłapując w jego głosie zbyt dobrze jej znaną nutę ukrytego niebezpieczeństwa. 

- W większości przypadków tak - odparł, potwierdzając jej najgorsze przypuszczenia. - Lecz jeśli moje badania okażą się słuszne, ty przeżyjesz - po tych słowach wyszedł z celi, zamykając drzwi na klucz. 

          Dziewczyna zagryzła wargę do krwi. Najpierw przez tyle lat więził ją tu i przeprowadzał "badania", a teraz dał jej do wypicia krew kogoś zarażonego śmiertelną chorobą... "Jeśli badania mnie nie mylą, przeżyjesz..." Powtórzyła w myślach, tłumiąc odruch krzyku. Odetchnęła głęboko i położyła się na boku, przytulając ręce do klatki piersiowej. "Chociaż czy śmierć jest naprawdę aż taką złą alternatywą...? Po tym wszystkim powinnam być mu wdzięczna, że w końcu zakończy te tortury..." Pomyślała gorzko i pojedyncza łza spłynęła jej po policzku.

Beauty & The Beast ~ Shin x YumiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz