Ryan mnie rozpoznał. Zdziwiony był nie mniej i nie więcej niż ja czy Gina, co na szczęście nie pozwoliło dokończyć mu zdania. Dość zabawnie mrużył oczy przyglądając mi się, lecz w obecnym momencie nie było mi wcale do śmiechu. Gina wyglądała jakby za chwilę miała porządnie przyłoić Lloydowi trzymaną szmatką.- Przepraszam? O kim pan mówi? - udawałam - całkiem autentycznie z resztą - że owy krągły klient oraz barmanka są mi zupełnie obcy. I gdyby Gina nie odezwała się w tym momencie, wolę nawet nie wyobrażać sobie jak cała sytuacja mogłaby się zakończyć. Przełknęłam gulę w gardle. Ze stresu, moje ręce zostały oblepione potem.
- Ryan, jeszcze mi klientów wypłoszysz!- westchnęła już trochę spokojniej - bardzo pana przepraszam, ten mężczyzna już wychodzi. - Sprytnie zagrała, zwracając się do mnie. Spojrzałyśmy po sobie, a gdy Ryan zamierzał wszcząć protest, a co gorsza Nickerson miał zamiar dołożyć swoje trzy grosze, czarnulka zamknęła im usta jednym, oschłym zdaniem:
- Ryan, potem - a młodzieniec powoli i ociężale wstał ze stołka, wziął dłoń barmanki i namiętnie pocałował na pożegnanie. Gina nawet już nie protestowała, gdyż dla niej i dla mnie liczyło się tylko to, że pozbędziemy się natrętnego klienta.
- Trzymam cię za słówko! Hihi - Z piskliwym głosem i niemałym uśmiechem opuścił ,,Starego Bryga" ku naszej uldze. Jak widać nie przejął się tym, że jego obecność nie była w najmniejszym stopniu mile widziana. Przed przestąpianiem przez próg karczmy, obrzucił mnie podejrzliwym spojrzeniem, wypiął pierś i rzucił kolejne przesłodzone słowa pożegnania do czarnulki.
Obie nabrałyśmy głośno powietrza a Gina poszła dokładnie wyszorować całowaną wcześniej dłoń na zaplecze. Dobrze wiedziałam, że przez zaistniałą sytuację Ryan porządnie zaszedł mojej przyjaciółce za skórę. Siedzący obok Thomas Nickerson, zmieszany całą sytuacją spojrzał wpierw na Ginę, następnie na mnie, co wywołało we mnie kolejną falę stresu.
Gina podeszła, by przyjąć nowe zamówienie od młokosa, gdy ja pociłam się niemiłosiernie, próbując zachować zewnętrzny spokój. Pływałam wręcz we własnej zaprawie, starając się przy tym wczuć w Jacoba Petersona. Zwłaszcza po wizycie Lloyda. Zgarbiłam się bardziej niż do tej pory i wpatrywałam się w pustą już szklankę. Myśl! Jak zachowywałby się chłopak w moim wieku? Brunet zasiadający na stołku niemalże zaraz obok mnie zaczął rozmawiać z czarnulką, której pot również spływał z czoła. Z tego całego stresu, drętwiały mi nogi, gdy słyszałam jego płynący spokojem głos.
- Już, moment - Udało mi się tylko podsłyszeć głos Giny, która właśnie zmierzała na zaplecze, widocznie za prośbą chłopaka.
- Ey ey, panno, czy byłabyś tak uprzejma i nalała mi wody do szklanki? - Zniżyłam ton głosu, by pod pretekstem przywołać na sekundę przyjaciółkę, która o mały włos nie parsknęła śmiechem. Dzięki, Gina. Jak widać szybko doszła do siebie po wcześniejszym incydencie z Ryan'em. Zanim czarnulka zniknęła za zapleczem, podeszła do mnie i szepnęłam jej wtedy gorączkowo:
- Weź go jakoś wyproś, bo nie dam rady, sprawa pilna, grozi zawałem serca.
- Oczywiście, już niosę napój - mrugnęła do mnie porozumiewawczo i kontynuowała przerwaną przeze mnie czynność. Gdy wróciła, dostrzegłam, iż niosła coś w rękach i wręczyła chłopakowi. Czy to była pomarańcza? Gdy Nickerson zaczął ją obierać, słodki aromat owocu pofrunął aż do mnie, maskując niezbyt przyjemne zapachy ,,Starego Bryga", w którym dziś tłumy nie zawitały. Lepiej dla mnie i Jacoba. Poczęstowany pomarańczą Thomas, zerknął na mnie wstając z barowego stołka. Przysięgam na kaszaloty, że w tym momencie, serce moje odmówiło dalszej pracy a ja przełknęłam ślinę. Jego oczy napotkały moje, lecz po tym, szybko spojrzałam się na Ginę, a on opuścił ,,Starego Bryga" rzucając przelotne ,,Do widzenia" z kwitkiem na twarzy.
CZYTASZ
Nie patrz w oczy wielorybom || Essex
Historical Fiction"Jeszcze trudniej niż ciągnąć za fały, jest udawać kogoś, kim się nie jest. Wbrew swojej naturze oszukuję osobę, na widok której nie umiem ukryć uczuć, a jednocześnie oboje wiemy, że... możemy już nigdy nie zobaczyć lądu..." Rok 1819, wyspa Nantucke...