01.

505 26 5
                                    

– Teraz wiem, dlaczego nie wzięłaś komórki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Teraz wiem, dlaczego nie wzięłaś komórki. Jesteś gorsza niż moja była! – zaśmiał się szyderczo Adam. – Ją przynajmniej mogłem namierzyć...

To koniec – pomyślałam i zawładnęła mną złość.

– Zawiodłeś mnie – zdołałam wydusić, zanim ktoś inny przykuł moją uwagę.

– Ja ciebie? Przestań mnie wkurwiać! Albo zaraz mi wyjaśnisz, co tam się stało, albo...

Bla, bla blaaa...

Nie słyszałam już większości wyrzucanych przez Adama słów. Kłócił się ze mną z samochodu obok, jak nabuzowany kierowca na szosie, a przez opuszczoną szybę, leciały coraz to gorsze epitety. Odłączyłam się, jakby ktoś pociągnął za niewidzialną „wtyczkę". W innej sytuacji odparłabym ten atak, wymachując mu przed nosem środkowym palcem i tłumacząc, że do niczego między mną a jego bratem nie doszło. Nie mogło dojść, nie za moją zgodą. Sebastian nie był w moim typie, ponadto miał żonę i trójkę dzieci. I niezły był z niego psychol. Adam po prostu znał go lepiej, a ostatnio nie radził sobie też z zazdrością, lecz... Zabrakło mi pary na obronę. Coś ścisnęło mnie w dołku na samo wspomnienie tego obrzydliwego zajścia, a do gardła podeszła żółć, a potem coś zgoła innego dało mi po głowie, przeszyło serce i tam utkwiło. Jakbym jednocześnie cofnęła się w czasie i nagle zapomniała o tym, co złe. Co wydarzyło się godzinę temu, a nawet osiem lat temu. Świat zatrzymał się wraz z moim oddechem...

Majka, do cholery, słuchasz mnie?

Słyszałam, lecz nie byłam w stanie zareagować. Wpatrywałam się jak pijana – a raczej – zahipnotyzowana, w twarz za szybą sportowego auta naprzeciwko. Te oczy i uśmiech. Tak dobrze je znałam. Rozmawiał z kimś, kto zajmował tylne siedzenie, lecz po chwili skrzyżował ze mną spojrzenie, raptownie spoważniał i wówczas poczułam się jak przegrana ofiara losu.

– Majka, przepraszam, nie chciałem na ciebie naskoczyć. Wybacz mi, ale sama mnie prowokujesz, słyszysz...? Nie płacz...

Kto niby płacze, ja? Po chwili rozległ się klakson, na który aż podskoczyłam na siedzeniu i momentalnie otrzeźwiałam.

– Majka! Naćpałaś się, czy co?! Ogłuchłaś?! Zielone jest!

– Nie mam zamiaru dłużej wysłuchiwać tych krzyków i bzdur – zbyłam go w końcu, a następnie zerknęłam w lusterko na odjeżdżające auto mojego byłego, otarłam łzy i ruszyłam przed siebie.

Co on robił w mieście? – zaczęłam się zastanawiać. Na jego widok zgłupiałam i zrobiło mi się niezręcznie. Tak jakoś grzesznie, smutno i zarazem żałośnie.

– Tam na światłach, to był jakiś twój znajomy? – dopytywał Adam, gdy tylko wyskoczyłam z auta na podjazd. – Gapiłaś się na niego jak cielę...

Nocne MarkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz