II

91 11 2
                                    

Blaine

Zegar stoi w miejscu. Sekunda trwa godzinę. Najnudniejszy moment w każdej szkole, kiedy to kolejny raz musimy omawiać procesy czarownic z Salem. Wieszano je tylko dlatego, że były inne. Podobnie do mnie. W 1692 roku homoseksualizm nie był jednak jak widać problem. A ponoć idziemy w stronę tolerancji i równości.
Prycham pod nosem.

Jeszcze kilka minut i będę mógł zjeść lunch. Mój żołądek powoli zaczyna się buntować, jednak spięcie mięśni pozwala na zahamowanie wielorybiego śpiewu.

Mimo, że Tom i Jeff są jedynie dwa, nie chciałem rok męczyć się w Dalton. Mój rocznik i młodsze nie widzą żadnych problemów. To oni sieją terror. Nie chce tu nawiązywać przyjaźni. Za dziesięć miesięcy mnie tu nie będzie.
Jednak atmosfera jest tutaj zupełnie inna. Osoby niepełnosprawne, z nadwagą, anoreksją, niezbyt zamożne. Ja miałem opłacaną szkołę prywatną i co z tego wyszło? Jak widać majątek nie załatwi w życiu wszystkiego.
I jest jeszcze ten chłopak, Kurt. Nawet ślepy by zauważył, że gra do innej bramki. Tak odważny ubiór i nikt się nad nim nie znęca? Jeszcze te tanie teksty kierowane w moją stronę.
Dobra, przyznaję, gdyby sprawy miałby by się inaczej, sam bym się o niego starał. Nie chce znowu przechodzić przez piekło. Chociaż jego zarysowana szczęka jest naprawdę urocza.

*
W powietrzu unoszą się mikroskopijne cząsteczki jedzenia, nadając mu zapach pieczonych ziemniaków i serowych kulek. Szczęk obijanych się o siebie talerzy zagłuszany jest przez wiele rozmów.
Każdy ma przypisane do siebie miejsce w danej grupie. Stoję przy wyjściu a ludzie dookoła mijają mnie płynnie, jakbym stał tu od zawsze. Czuje się zagubiony. Nie ma chociaż jednego krzesła aby spokojnie usiąść.
- Blaine, tutaj! - w górę unosi się ręka, opatulona pudrową koszulą w odcieniu beżu. Zamykam na chwilę oczy, upewniając, że mi się nie przewidziało. Jednak nie, Kurt woła mnie do siebie i znajomych z Glee. Znam tylko jego i Tinę, reszty twarzy nie kojarzę. Nap ewno któraś z dziewcząt to Rachel, najzdolniejsza solistka w klubie.
- Siadaj z nami, w końcu należysz do Glee - mówi urocza blondynka.
- Jedno ciasteczko więcej dla mnie - wtrąca się ciemnowłosa piękność, urody trochę hiszpańskiej trochę portorykańskiej.
- Dzięki - uśmiecham się niepewnie. Nie chce wyjść na buca, ale trochę krępuje się w ich towarzystwie
- Twoja solówka była dość dobra, coś czuję, że często będziemy dostawać duety - jedna z nich wyciąga do mnie rękę - Rachel Berry, przyszła największa gwiazda swojego pokolenia.
Uściskam jej dłoń i częstuje się bezglutenowymi ciasteczkami. Dziewczyna wpatrzona jest we mnie jak w magiczny, hipnotyzujący obrazek.
- Właśnie, dlaczego przeniosłeś się z prywatnej szkoły do takiego zadupia jak McKinley? - Odzywa się kolejna koleżanka, troch grubsza i z dość ciemną karnacją. Zauważyłem, że trzyma się dość blisko z Hummelem, gdyby nie jego orientacja, każdy by pomyślał, że są parą. - Powiedzmy, że nie potrafili docenić mojego talentu i zazwyczaj nuciłem chórki, gdzieś z tyłu - kłamię.
Nie potrafiłbym wyznać prawdziwego powodu. Mam nadzieję, że za rok wszystko wróci do normy.
- U nas będzie podobnie, Rachel i Finn'a nie przeskoczysz i będziesz sobie nadal nucił - Portorykanka bawi się włosami, wyraźnie zirytowana zachowaniem koleżanki. - Będziemy obok siebie kręcić bioderkami, aby nie przyćmić światła bijącego od naszej gwiazdy.
- Nieprawda! - burzy się Rachel. - Doceńcie, że macie w składzie tak mocny głos jak mój. A ty się nie przejmuj Blaine - zwraca się do mnie - nieraz zaśpiewamy razem. Jednak warto by było lepiej się poznać.
- Może jakaś imprezka - proponuje Merc wcinając smażoną ziemniaczaną kulkę.
- O tak, może u Blaine'a! - podnieca się Kurt. Uśmiecham się zawstydzony.
- Powoli, jestem tu dopiero pierwszy dzień, a już mam robić imprezę? - Kręce głową na znak nieporozumienia.
Ich smutny wzrok, mierzy mnie aktualnie jako największego nudziarza w grupie.
- Szkoda, to trochę nasza tradycja. - Wzdycha chłopak na wózku.
- Jesteśmy jak rodzina - Kurt wzrusza ramionami. Wszyscy patrzą na mnie, a ja nie mam gdzie się schować Wyglądają jak słodkie, proszące pieski, które chcą dostać nagrodę. Śmieję się, wiedząc, że tak łatwo nie będzie im odmówić
- No dobra - zgadzam się - w piątek imprezka u mnie, o ósmej. Adres wyślę wam na mess.
Rachel ucieszona zakłada mi ręce na szyje i daje mokrego buziaka w policzek. Mógłbym się domyśleć, że się jej podobam. Niestety, będzie ona rozczarowana. Kurt klepie mnie po plecach. To będzie ciężki tydzień.

Hej! Kolejny rozdział!
Możecie w komentarzach obstawiać, co takiego wydarzy się za parę rozdziałów na imprezie!!

(Tymczasowo Zawieszone) DARK SIDE | Klaine | Blaine&Kurt | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz