Kurt
Kładę się na łóżku, emanując różnymi emocjami. Czuję, że zrobiłem dziś z siebie idiotę i to wiele razy. Więcej niż w całym swoim gejowskim życiu. Takie motylki czułem jedynie w pewnym momencie do Finn'a. Ale to było dawno i nieprawda. Sam widok, kiedy unosił swoją trójkątna i jakże czarną brew, wywoływał u mnie dreszcze przez cały szkolny dzień.
- Kurt, coś się stało? - tata powoli schodzi ze schodów - nawet się nie przywitałeś. A obiad stygnie. Carole zrobiła świetną pieczeń.
- Nie jestem głodny tato - przerwacam się tak, aby na niego spojrzeć. Dzięki Carole wygląda o kilka lat młodziej. Jego twarz i skóra promienieje. W końcu zaczął ją nawilżać. Jednak nie zmieniło to moje gadanie, a kobieta.
- Jest najedzony miłością - żartuje Finn, pojawiając się na schodach. Posyłam mu mrożące i przepełnione gniewem spojrzenie. Wiedząc jego reakcję, nie potrafię chyba wyglądać na groźnego.
- Jakiś chłopak? Kiedy go poznam? - staruszek unosi jedną brew.
- Oh tato, nie mam nikogo, nadal - wstaje z łóżka głupio się śmiejąc - po prostu mamy nowego chórzystę.
- I zakochał się w nim od pierwszego dnia - Finn dalej ciągnie temat zamiast zamilknąć. Zemszczę się kiedyś na jego podrażnionej od niewłaściwej maszynki do golenia twarzy. Może tym razem to ja będę kolesiem z koktajlem.
- Ja nawet nie wiem kim on sie interesuje! - wykrzykuje zdenerwowany tak lekceważącym podejściem do tematu tak wrażliwego.
- Tak czy inaczej, Kurt, uważaj na siebie - tata widząc moją reakcję, która jest dość histeryczna, postanawia odpuścić. - Przyjdźcie zaraz na obiad.
Schody skrzypią pod jego stopami.
Brat postanawia iść w jego ślady, jednak zatrzymuję go szarpnieciem przez barierkę.
- Po co poruszasz ten temat Finn?
- Bo widzę, że w końcu ktoś ci się podoba - gładzi się po karku, jakby nie zdając sobie sprawy, że zrobił coś nieprzyzwoitego.
- Może i tak Finn, ale ja nawet nie wiem czy on woli chłopców, kobiety czy drzewa, a ty zachowałeś się jakbym przynajmniej dziesięć razy był z nim w łóżku.
Moje poliki zrobiły się ciepłe i prawdopodobnie czerwone od przechodzących przez nie emocji.
- Idź już - wzdycham widząc zakłopotanie chłopaka. Zazwyczaj wie co powiedzieć, ale zazwyczaj ja jestem oazą spokoju, a mój świat jest idealną taflą jeziora, pokrytą płatkami chińskiej wiśni. Nie wybucham często.
Wywracam oczami teatralnie i padam na łóżko chowając twarz w satynowej pościeli.
Swoją drogą, idealnie chłodzi w nocy, cyrkulując powietrze, a wszelkie roztocza lgną do bawełnianych poszewek mojego przyrodniego brata.
Wybrany przezemnie płyn do płukania wyłączenie mojej pościeli, otula mnie zapachem jaśminu i ciepłymi męskimi perfumami. Lekki zapach piżmowy, przenikający czymś słodkim, jak whisky lub brandy.
Oh Kurt, głupku nie zakochuj się w tym chłopaku.Blaine
Dom jak zwykle stoi pusty. Moje kroki odbijają się echem w pustych pomieszczeniach. Po drodze kupiłem sobie pizze, aby nie musieć gotować. Rodziców nie ma, jak zwykle zajęci sprawami biznesowymi wyjechali na kolejną, długą delegację. A brat udaje bardziej sławnego niż jest i robi karierę. Tylko ja tu siedzę i marnuje swój czas na wszystko.
Rzucam pudełko na stół, nie jestem głodny. Możliwe, że zjem to dopiero jutro. Doskwiera mi brak apetytu. Potrzebuje w moim życiu zmiany.
Ten chłopak mógłby być twoją zmianą.
Karcę siebie za te myśli. Blaine, weź sie w garść, raz okazałeś słabość i nie skończyło się to dobrze.
Zamykam oczy, słyszę w głowie szum wody i wstrętne uśmiechy na następny dzień w szkole. Nagle stałem się nikim. A chciałem jedynie móc swobodnie oddychać w ciele człowieka, którym jestem.
Schodzę na dół, do siłowni. Trenuję boks, trochę kopnięć z Jujitsu, nie chce być słaby.
Ubrany w spodenki i koszulkę przyciągam do siebie kolana, mocno wydychając powietrze. Brzuch pracuje. Uderzam w ciężki worek, a pot spływa mi po karku. Na oczy opadają loki, gdyż żel nie wytrzymał takiego obciążenia jaki mam na treningu.*
Zmęczony dniem i treningiem padam na samotne łóżko, w którym goszczę tylko ja. Spoglądam na telefon, mam kilka zaproszeń do znajomych. Tina, Rachel, Finn, Mercedes, przyjmuję wszystkie bez wahania.
Mój palec zatrzymuje sie na nazwisku Hummel. Kurt Hummel. Profilowe z zieloną apaszką.
Przymykam powieki lekko drżąc. Dlaczego on nie boi się być inny? Miał odwagę powiedzieć wszystkim i nikt nie robi mu świństw. Mnie zdradził przyjaciel. Przyjmuję jego zaproszenie.
Pogrążam się w marzeniach. Chciałabym być kochany i akceptowany. Zazdroszczę mu odwagi, ja nie miałabym jej wystarczająco na drugi raz.
Pozostaje mi udawać. Dla innych muszę być wzorem faceta o poglądach hetero.
Chociaż moje serce drgnęło, zbudzone ze snu, kiedy to nieużywane leżało i gniło w klatce z żeber, kiedy jego oczy tak nieznośnie przyjemnie wpatrywały się w moje.
Na moje oczy cisną się gorzkie łzy. Większość mówi, że w kolejnej szkole można znaleźć miłość swojego życia. Co jeśli ja ją przegapię, udając kogoś kim nie jestem.
Mój policzek robi się mokry. Ostatnimi czasy wieczorne wypłakiwanie emocji stało się moim rytuałem, dzięki temu jakoś funkcjonuje. Zostawiam to wszystko w pokoju i wracam do tego w nocy.
Trzymam dłonie zaciśnięte na pościeli.
Oh Blaine, ty głupku, nie zakochuj się w tym chłopaku.
CZYTASZ
(Tymczasowo Zawieszone) DARK SIDE | Klaine | Blaine&Kurt | 18+
FanficŻycie w szkole nie jest łatwe nawet dla zwykłej osoby. Bycie "dziwakiem", "innym", "odmieńcem" jeszcze bardziej wpływa na ludzką psychikę i wytrzymałość. Nikt nie chce traktować uczciwie, kogoś kto nie jest ideałem, według wytyczonych przez innych g...