Rozdział 4 - Tyrania Agaty

304 25 21
                                    

Przez następne dwa miesiące żyłem w ciągłym strachu. Agata zmusiła mnie do ślubu zaraz po swoim ataku, kazała mi także przejąć swoje nazwisko. Niedługo potem zamknęła mnie w pokoju i przestała wypuszczać gdziekolwiek, a jedyną osobą, która mogła mnie odwiedzać był lokaj Leopold. Od niego dowiadywałem się, co działo się w pałacu i w kraju - a nie działo się nic dobrego. Ta wariatka koronowała się na cesarza kraju i pracowała nad zmianą nazwy kraju. Leopold twierdził, że skutecznie unicestwiała wszelkie ruchy oporu. Okazało się też, że baba miała nadprzyrodzone moce i potrafiła strzelać laserem z oczu oraz umiała się zmieniać w jakiegoś cholernego węża. Cała Polska się jej bała, ba, cały świat. Nawet Trump srał po gaciach. Wszyscy byli pewni, że zechce podbić cały świat.

Robiłem się coraz bardziej głodny, Leopold spóźniał się z kolacją. Nagle wbiegł zdyszany i ewidentnie przerażony.

- Co się stało, Leopoldzie? - zapytałem.

Ten tylko pokręcił głową i usiadł na krześle, próbując uspokoić oddech.

- Agata upozorowała pańską śmierć, Wasza prezydencka mość! - wykrzyknął po chwili.

 Nie zdążyłem nawet zareagować, bo Agata nagle pojawiła się w pokoju. Oczy miała krwistoczerwone. Była  p i j a n a  w ł a d z ą. Zasyczała jak jakiś pieprzony wąż, czy cholera wie co. Nieważne, bynajmniej coraz bardziej się jej bałem.

- Rafałku - zasyczała - czas na dzieci.

- Że co? - zapytałem. Miałem nadzieję, że to jakiś chory żart.

- DZIECI, RAFAŁKU - krzyknęła, zmieniła się w węża i zaczęła do mnie pełznąć.

Zaczęliśmy się bawić w berka po całej sali. Miałem szczęście, że nadal nie nauczyła się wyrabiać na zakrętach, bo jako pieprzony wąż była szybsza, niż ja. W końcu stanęła w miejscu i zaczęła rzucać we mnie przedmiotami. Z początku udawało mi się robić niezłe uniki, na przykład nie trafiła we mnie portretem Kwaśniewskiego, co było dużym sukcesem, ale nie zdążyłem ominąć lampy, która trafiła mnie prosto w brzuch. Upadłem i wyłem z bólu. To już był koniec. Padnę ofiarą wężycy, będę miał traumę i jeszcze pewnie będę dzieci rodzić, bo znając ją, wymyśli coś, żeby tak było.

Widziałem ją pełznącą w moją stronę. Wiedziałem, że lada chwila będzie po mnie, że mnie dopadnie. Desperacko rozglądałem się w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby odwrócić jej uwagę. Zauważyłem kawałek ramy roztrzaskanego obrazu. Doczołgałem się tam, pochwyciłem go i z całej siły rzuciłem nim w mego oprawcę. Ta jednak chyba spodziewała się ataku, bo użyła swojego laseru w oczach, żeby rozwalić kawał gruzu w locie. Nie miałem więcej opcji, nikt nie mógł przyjść mi na ratunek. Leopold, ty śmieciu, gdzie byłeś, jak cię potrzebowwałem? Przypełzła do mnie i zaczeła owijać swój ogon wokół mojej szyi...

I NAGLE PIERDUT

Zza drzwi wyskoczył Andrzej Duda z dwoma karabinami maszynowymi i zaczął strzelać, co skutecznie rozproszyło wężycę, która zaczęła tańczyć breakdance, żeby uniknąć strzałów. Po chwili zmieniła się w człowieka, rzuciła bombą dymną i uciekła.

Mój wybawiciel podszedł do mnie i uklęknął.

- Wszystko w porządku? - zapytał.

Nic nie powiedziałem, tylko patrzyłem w jego piękne oczy.

- Miło mi cię wreszcie poznać, Rafale - kontynuował, jednocześnie wkładając naboje do swoich karabinów.

- Przecież już się poznaliśmy, androidzi przyjacielu - odrzekłem.

- Nie. Poznałeś mojego robotycznego sobowtóra, którego Agata stworzyła. Miał pomóc jej osiągnąć władzę nad światem i prawie się jej to udało. Na szczęście udało mi się uciec z piwnicy.

Byłem w szoku.

- Jak to? - spytałem. Nie mogłem nie zauważyć, że Andrzej był niesamowicie męski.

On tylko wzruszył ramionami i ujął moją dłoń w swoje.

- Razem możemy ją powstrzymać - powiedział z uśmiechem, który odwzajemniłem.

I wtedy - nie wiem, jak to się stało - pocałował mnie i uśmiechnął się. Byłem w szoku.

- Chodź, musimy pokazać się poddanym. Powiedzieć, że żyjesz.

Poszliśmy pod rękę na balkonik, któy służył właśnie do przemów. Otworzyliśmy go, a tam stali ludzie z całego miasta, nieruchomi, wpatrzeni w jeden punkt. I mieli czerwone oczy.

- Cholibka - stwierdził Andrzej i szybko zamknął balkon.

- Co jest? - spytałem kompletnie zdezorientowany.

- To, czego się spodziewałem. Agata zahipnotyzowała wszystkich ludzi w mieście. Czekają na jej rozkazy. Żeby zakończyć ten burdel, konieczne jest dokonanie jednej czynności.

- Jakiej?

- Mordu na dyktatorce.

Uśmiechnąłem się.


No co ja wam mogę powiedzieć. Nic nie brałam. Wątek Duda x Trzaskuś specjalnie dla @TheWriteMatt

TEŻ CIĘ KOCHAM.

TRZASK ME BABY ONE MORE TIME | Rafał Trzaskowski fanfikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz