Rozdział 3 - Rebelianckie szuje

395 25 8
                                    

Kończyłem właśnie wypełniać raporty i przeglądać ustawy do podpisania, kiedy coś mocno huknęło o okno. Obejrzałem się za siebie, żeby sprawdzić, co się dzieje. Wtedy przybiegł zdyszany Leopold.

- Wasza prezydencka mość! - wykrzyknął - To znowu oni, fani opozycji. 

Przewróciłem oczami. To był już szósty atak w tym tygodniu.

- Czym rzucają tym razem? - zapytałem zrezygnowany.

- Cóż... niektórzy jedzeniem, niektórzy kamieniami, a radykalni zwolennicy opozycji rzucają swoimi bąbelkami, licząc na odszkodowanie od państwa. Wie wasza prezydencka mość, na "chorom curke".

Westchnąłem.

- Więc... co mamy z nimi zrobić? - zapytał Leopold.

- To samo, co z tymi wcześniejszymi.

Na twarzy lokaja pojawił się dziwny uśmiech, a jego oczy rozbłysnęły szaleństwem.

- Włożyć do wora...

- A wór do jeziora - dokończyłem.

Zaklaskał i podskoczył podekscytowany, ukłonił się i odszedł.

Martwiła mnie ta sytuacja. Być może za dużo wymagałem od swoich podwładnych. Przypomniała mi się sytuacja sprzed dwóch miesięcy, kiedy to przemawiałem do ludu i namawiałem do pracy, zamiast czekania na zasiłki. Już wcześniej z moim poparciem było kiepsko, ale wtedy praktycznie przekreśliłem swoją karierę polityczną. Musiałem prędko coś wymyślić. Coś, co zadowoliłoby obie strony i nie spowodowało zapaści gospodarczej. Popatrzyłem na zegarek - wybiła właśnie godzina 20. Czas iść spać, już po dobranocce.

***

Obudziłem się rano, wziąłem prysznic, ubrałem się, włożyłem prezydencką koronę i już byłem gotowy na śniadanie. Wtem przybiegł Leopold i oznajmił, że mam gościa.

- Nie mam ochoty na gości. Odpraw.

Lokaj się zmieszał.

- Niestety, wasza królewska mość musi przyjąć tego gościa...

Westchnąłem.

- Zaproś go na śniadanie.

Leopold kiwnął głową i wybiegł z mojej cudownej komnaty. 

Gdy wszedłem do jadalni ujrzałem owego gościa, a raczej gościówę. Agata Duda zerwała się z siedzenia i podbiegła do mnie.

- Och, wasza prezydencka mość! - wykrzyknęła i ukłoniła się.

Wyglądała inaczej, jakby młodziej. Jej długa niebieska suknia idealnie się komponowała z jej pięknymi oczami.

- Bardzo przepraszam za najście! Po prostu muszę, muszę pilnie z jaśnie panem porozmawiać!

- Eee... w porządku. Proszę usiąść, zaraz zostanie podane śniadanie.

Agata posłusznie zajęła miejsce, ale zaraz po tym, jak usiadła na krześle, zaczęła na nim podskakiwać i szurać po całej jadalni, dziko przy tym rechocząc. Przy trzecim okrążeniu, gdy wpadła w poślizg, chcąc zrobić drifta, zahaczyła nogą o falbankę sukienki i się przewróciła. Zaryła twarzą prosto w podłogę i zaczęła płakać.

- Proszę Pani? Czy wszystko w porządku? - zapytałem, zachowując dystans dwóch metrów (nie chciałem się zarazić).

Ta zerwała się z podłogi, podbiegła do mnie i złapała mnie za ręce.

- TRZASKUSIUUUUUU - zakwiczała - MUSISZ MI POMÓC!

- A-ale... puść mnie! - krzyknąłem.

- WYJDŹCIE! - krzyknęła do Leopolda i kelnerów, którzy właśnie wnosili jedzenie.

Ci pośpiesznie opuścili pomieszczenie. Duda podeszła do drzwi i zamknęła je z hukiem.

- SŁUCHAJ MNIE, TY... - zaczęła drzeć ryja.

Nie ogarniałem tej kobiety.

- SŁUCHAJ! - znów się wydarła tak, że uszy znowu zaczęły mi krwawić.

- SŁUCHAM, DO CHOLERY - również się wydarłem.

- MASZ MNIE KOCHAĆ.

- Czekaj... co?

- KOCHAJ MNIE.

- Agata?!

- Wiem, że masz problemy z rebeliantami z opozycji - powiedziała spokojnie z wrednym uśmieszkiem na twarzy - Tracisz poparcie. Nie wiesz, co robić.

- Ale... ale... - zacząłem się jąkać.

 - Pozwolisz mi tu zostać i rządzić u twego boku... Ożenisz się ze mną... albo ja i moja armia cię obalimy. Myślisz, że nie mogę? - zapytała widząc moją minę - mam swoich ludzi w Duda Tower. Więcej, niż myślisz!

Zaczęła się tarzać po podłodze z podekscytowania. Próbowałem się wycofać. Podbiegłem do drzwi, ale ta wariatka je zaryglowała. O mój boże. Byłem w potrzasku.

~~

Tak, wiem, że ta książka nie ma najmniejszego sensu

A Agata Duda to moja idolka.

TRZASK ME BABY ONE MORE TIME | Rafał Trzaskowski fanfikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz