1. Nie spotykam się z nieznajomymi

28 2 0
                                    

     Salon rozświetlał blask bijący od zmieniających się obrazów w telewizorze. Po mieszkaniu unosił się słodki zapach pieczonych bułek. W kuchni było słychać jedynie szum wody. Louisa dokładnie myła każde zabrudzone naczynie i pedantycznie odkładała je na suszarkę obok. Właśnie kończyła swoją pracę i kiedy zakręcała kurek z ciepłą wodą, rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości. Wystraszona niespodziewanym dźwiękiem przekręciła gałkę nie w tą stronę co powinna.

- Cholera – przeklęła, kiedy parząca woda dotknęła jej skóry. W głowie zwymyślała Tess na różne sposoby, za to że przyjaciółce właśnie teraz zachciało się wysyłać SMSy.

     Dopadła do urządzenia leżącego na blacie i zmarszczyła czoło widząc nieznany numer zamiast imienia przyjaciółki. Z nutą poirytowania, ale i zaintrygowania odblokowała urządzenie i otworzyła wiadomość.

Nieznany: Hej, nasze spotkanie nadal aktualne? Nie mogę zapomnieć o wczoraj.

     Louisa przypomniała sobie w jaki sposób spędziła wczorajszy wieczór i jedynymi kogo mogła poznać byli bohaterowie ostatnio wypożyczonej książki. Wiadomość od nieznajomego uznała więc za pomyłkę, mimo to czuła się zobowiązana poinformować o tym swojego rozmówcę.

Louisa: Wydaje mi się, że pomyliłeś numery, Romeo.

     Nazwała go najbardziej pretensjonalnie jak potrafiła. Nie spodziewała się już otrzymać odpowiedzi. Sięgnęła po rękawice kuchenne i wyjęła z piekarnika świeżo upieczoną partię słodkich bułeczek. Piętnaście idealnie uformowanych, brązowych drożdżówek spoczywało na czarnej blaszce. Niedzielne wieczory zawsze spędzała w kuchni. Lubiła przygotowywać posiłki. Kucharzenie było czymś co ją odprężało i sprawiało przyjemność.

Ku zaskoczeniu dziewczyny telefon odezwał się ponownie.

Nieznany: Wybacz, rzeczywiście przestawiłem dwie cyfry. Jednak nie mogę się powstrzymać, żeby nie zapytać z kim mam do czynienia?

Louisa: Louisa.

Odpisała automatycznie. Potrzeba bycia uprzejmą była silniejsza niż możliwość zignorowania chłopaka.

Nieznany: Okej Lou, jestem Joel, dla znajomych po prostu Jo.

Louisa: Nie jesteśmy znajomymi, Joel.

Nieznany: Fakt. Jednak wciąż jestem zainteresowany twoją osobą, dlatego zapytam: skąd jesteś i ile masz lat? 

Louisa: Chciałbyś wiedzieć dużo rzeczy, Joel. 

Nieznany: Dobra, może żeby Cię namówić, zacznijmy ode mnie. Mieszkam w Hempstown i uczę się w West High.

Louisa: W takim razie chodzimy do jednej szkoły.

     Odpisała znowu zanim zdążyła pomyśleć nad odpowiedzią. Odrzuciła telefon na blat jakby nagle ją oparzył, kiedy połączyła ze sobą fakty. Jedynym chłopakiem, który w liceum West High na imię miał Joel był syn burmistrza. Były kapitan drużyny baseball;owiej, należący rzecz jasna do szkolnej elity. Oczywiście cieszący się dużym powodzeniem wśród dziewczyn. Po prostu dobrze sytuowany, rozpieszczony dzieciak. I wbrew własnym zasadom Louisa już dawno zaklasyfikowała go do odpowiedniej grupy – bogatych snobów. 

Nie mogła jednak zaprzeczyć, że zdarzały się momenty, w których razem z Tess wzdychały do tego szkolnego bożyszcza. Louisa jednak twardo stąpała po ziemi i szybko przywracała zdolność trzeźwego myślenia, przez co nie pozwalała rozpraszać się przez jakiegokolwiek chłopaka. Doskonale znała swoje miejsce w szkolnym i społecznym łańcuchu i już dawno się z nim pogodziła. W końcu w przyrodzie zawsze panuje porządek, a skutki jego zaburzenia mogą wywołać niejedną katastrofę.

Nieznany: Nie mogę się doczekać, aż się poznamy. Spotkamy się jutro, prawda?

Louisa: Nie spotykam się z nieznajomymi. Dobranoc, Joel.

     Wystukałaszybko na klawiaturze z guzikami swojego telefonu, mając nadzieję, że na tymtemat się skończy. Nie wiedziała jednak, że chłopak nie należał do tych co szybko się poddają. 

Szczęście nie jest przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz