8. Kręci mnie to, że zamierzasz mnie bronić

8 2 0
                                    

Ostatni dzwonek rozbrzmiał w poniedziałkowe popołudnie, tym samym kończąc szkolny dzień. Niejeden mógł wreszcie odetchnąć i cieszyć się wolnym czasem. W poniedziałku było coś, czego nawet Louisa nie lubiła. Oglądając się za siebie jeszcze czuć było smak weekendu, do którego nie szło już w żaden sposób wrócić, a w perspektywie rozciągał się cały pracowity tydzień.

Dziewczyna przepakowywała właśnie swoją torbę. Część książek zostawiła w metalowej szafce, a kilka z nich postanowiła wziąć ze sobą do domu.

- Ja nie wiem, stary! – głos Valentine'a niósł się po całym korytarzu, jakby każdy musiał usłyszeć to, co ma do powiedzenia. – Jak ty to robisz, że tak gorące laski lecą na twoją tłustą dupę?

- Mam dobrego skrzydłowego – odpowiedział rozbawiony Miles – ale kiedy już dowiedzą się, że jestem od niego lepszy, same do mnie przychodzą – stwierdził pewny siebie.

- Palant! – rzuciła Tess, kiedy chłopaki zatrzymali się obok Joel'a, który rozmawiał z przewodniczącą szkoły. Czarnoskóry chłopak klepną w ramię przyjaciela, na co ten tylko kiwnął głową, dając znak, że zaraz do nich dołączy. – To jest twoja szansa – ożywiła się nagle blondynka.

- Słucham? – zapytała Louisa, zatrzaskując drzwi swojej szafki.

- Jess właśnie sobie poszła – stwierdziła zielonooka, bacznie przyglądając się sytuacji rozgrywającej się za plecami brunetki. – Idź tam i podziękuj mu, czy cokolwiek! – rozkazała i popchnęła Louisę w stronę chłopaka.

Dziewczyna nie miała chwili na sprzeciwienie się i zanim zdążyła cokolwiek przemyśleć automatycznie podążyła śladem szatyna.

- Joel? – zawołała, zanim zdążył zniknąć za zakrętem korytarza. Odwrócił się w jej stronę z typowym dla niego, zadziornym uśmiechem na ustach i oparł się bokiem o rząd szafek. – Hej – przywitała się, nerwowo zaczesując kosmyk włosów za ucho. – Nie odzywałeś się ostatnio, a...

- Sprawdzałem Cię – przerwał jej, za co poniekąd była wdzięczna, bo zlepienie logicznego zdania wydawało jej się nadzwyczaj trudne.

- Słucham?

- Musiałem wiedzieć, czy Tobie też zależy. – Stwierdzenie chłopaka i bijąca od niego pewność siebie wywoływały coraz większe zmieszanie u dziewczyny. – I proszę jesteś tu, łamiąc swoje zasady. Chyba nie mieliśmy rozmawiać w szkole – przypomniał, nachylając się nad jej uchem by móc wyszeptać te słowa. 

- Przestań – ucięła mu. Jego zachowanie wcale nie pomagało jej zebrać myśli w co i tak wkładała już sporo wysiłku. – Chciałam tylko podziękować za to, że pomogłeś mi w piątek. Więc...

- Joel, do cholery! – krzyknęła Florence, która wbiegła na korytarz. – Miałeś już wyjść. Miles dostaje łomot od Bonza! – zakomunikowała.

Dosłownie w momencie, kiedy wybrzmiały słowa szatynki, wyraz twarzy chłopaka stał się poważny. Cała jego postawa uległa zmianie – był zdeterminowany do obrony przyjaciela.

- Gdzie? – zapytał tylko, zmierzając już w stronę wyjścia.

- Na boisku – rzuciła i wybiegła za chłopakiem.

- Idziemy – zadecydowała Tess, znajdując się obok zdezorientowanej brunetki.

Blondynka wyprowadziła przyjaciółkę na zewnątrz. Nie dało się nie zauważyć grupy ludzi zebranych na boisku szkolnym. Oczywistym było, że wydarzenie to urośnie do rangi sensacji tygodnia.

- Zaczekaj. – Louisa zatrzymała się w miejscu, czując palącą potrzebę dołączenia do tłumu gapiów. Uwolniła rękę z uścisku przyjaciółki i pobiegła na boisko. Nie słuchała nawoływań blondynki, która próbowała uchronić ją przed stresującą sytuacją, mogącą przynieść niepożądany skutek.

Szczęście nie jest przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz