Hempstown liczyło nieco ponad sto tysięcy mieszkańców. Usytuowane w centralnej części Stanów Zjednoczonych, było jednym z typowo przeciętnych miast. Niczym się nie wyróżniało, a wielu określało go mianem „dziury". Choć gdyby głębiej się nad tym zastanowić to niczego tu nie brakowało. Edukacja na przyzwoitym poziomie, wystarczająca liczba stanowisk pracy, a nawet miejsca rozrywki dla każdej grupy wiekowej. Być może dlatego studenci wracali tu - w swoje rodzinne strony.
Kwadrat był jednym z dwóch klubów w mieście i uchodził za ten bardziej przyzwoity pod względem ludzi, muzyki i drinków.
- Dziękujemy i dobranoc – pożegnała się Tess z kierowcą Ubera, po czym obie dziewczyny wysiadły z auta.
Na ustach blondynki malował się szeroki uśmiech, kiedy patrzyła na czarny napis z nazwą klubu podświetlony filetowymi neonami, pod którym tłoczyli się ludzie w kolejce do wejścia. Louisa czuła przyjemny dreszczyk emocji związany z wieczornym wyjściem i starała się jak najdalej odsuwać wszystkie swoje obawy.
- Tess? – zagadnęła brunetka, zanim znalazły się w tłumie. – Nie uważasz, że jestem zdesperowana?
- Słucham? – zaśmiała się dziewczyna. – No może trochę – stwierdziła specjalnie, przyglądając się przyjaciółce. - Spójrz, robisz to dla siebie, dla mnie i dla pani Teschmacher, która wręcz kazała Ci się rozerwać – przypomniała o starszej pani, z którą widziały się dziś w Domu opieki. Louisa uśmiechnęła się na te słowa. Tess zawsze wiedziała, co powiedzieć. – Tak dawno nie byłyśmy na imprezie – westchnęła blondynka. – Słyszysz to? Nie wiem jak Ty, ale ja już to czuję. – Zielonooka zaczęła poruszać biodrami w rytm muzyki, którą było słychać aż na zewnątrz.
Louisa zaśmiała się i tak samo dała ponieść się granemu utworowi. Dziewczyny nie często zaglądały do klubów, głównie przez własne lenistwo. Netflix i ciepłe łóżko zawsze wydawały się lepszą opcją. Jednak obie uwielbiały tańczyć i kiedy nie mogły powstrzymać rozsadzającej ich energii uderzały na imprezę.
Pierwszym co zrobiły po wejściu do środka to pobiegły w stronę parkietu. Miały szczęście, bo właśnie dziś za konsolą stał ich ulubiony DJ. Zapodawał muzykę z lat 2000 i choć miała ona w sobie nutę kiczu, to nie było lepszych kawałków do tańca.
Beat pulsował nie tylko w uszach Louisy, ale czuła jak przepływa przez całe jej ciało. Dyktował jej kolejne ruchy i nigdy nie czuła się bardziej wolna, jak właśnie teraz, kiedy nie musiała przestrzegać żadnych zasad, ani myśleć o obowiązkach. Jakby wszystkie troski wyparowały z jej głowy. Śpiewała słowa do każdego utworu, nie martwiąc się, że ktoś może ją usłyszeć. Razem z Tess wykonywały różne, czasem dziwne ruchy bawiąc się w swoim towarzystwie. Louisa od czasu do czasu rozglądała się po tłumie nastolatków. Niektórzy z nich byli tu tylko szukać przygód, część chciała się po prostu napić, a inni - tak jak ona - liczyli na dobrą imprezę.
- Widziałam część ekipki. – Tess złapała brunetkę za rękę i przyciągnęła ją by móc wykrzyczeć przyjaciółce tą informację. – Przyjdzie. Na pewno – dodała.
Louisa wzruszyła obojętnie ramionami, próbując udawać, że jej to nie wzrusza. Przekonywała zwłaszcza siebie, że niczego nie oczekuje. Tess uśmiechnęła się pobłażliwie dobrze wiedząc jak brzmi prawda.
Elektryczny dreszcz przeszedł po ciele brunetki, kiedy poczuła ciepłą dłoń na swoim biodrze. Usłyszała krótkie „hej" i nie wiedziała już sama czy jej się wydawało, czy nie, kiedy chłopak ucałował ją w skroń.
- Joel! – krzyknął do blondynki stojącej naprzeciw i wyciągnął do niej rękę.
- Tess! – przedstawiła się zielonooka, szczerząc się jak nawiedzona i uścisnęła dłoń chłopaka.
CZYTASZ
Szczęście nie jest przeznaczeniem
Roman pour AdolescentsKażda sytuacja może stać się przełomową i zapoczątkować coś nowego. Odpisanie na pomyłkowo otrzymany SMS rozpoczyna ciekawą znajomość. Louisa od zawsze stąpała twardo po ziemi, trzymając się samodzielnie wytyczonych zasad. Na ostatnim roku szko...