Jedzenie na stołówce nie było najgorsze. Co prawda nie zasługiwało na gwiazdki Michelin'a, ale było całkiem smaczne. Na talerzu Louisy znajdowały się klopsy, marchewka z groszkiem, ryż i kompot stojący obok. Porcja Tess składała się z tego samego. Blondynka położyła swoją tacę na stoliku i zajęła miejsce obok brunetki. Wpatrywała się w swój smartphone i wystukiwała wiadomość na ekranie.
- Cześć? – zaczęła Louisa, kiedy przyjaciółka nawet na nią nie spojrzała. – Mogę wiedzieć co Ty taka zadowolona?
- Hej – rzuciła od niechcenia zielonooka, bo myślami była zupełnie gdzie indziej, a szeroki uśmiech na jej twarzy rozciągał się od ucha do ucha.
- Halo?! Ziemia do Tess! – zawołała brunetka, dłonią zakrywając ekran urządzenia.
- Ej! – Blondynka spojrzała srogo na przyjaciółkę. – Ja tylko piszę z Brandonem. – Wzruszyła obojętnie ramionami.
- Czekaj, z tym Brandonem?! – wybuchła Louisa. Tess spojrzała na nią jak na wariatkę, bo informacja była zwyczajna.
Blondynka poznała Brandona dzięki Louisie, kiedy parę miesięcy temu zgłosiła się na wolontariuszkę w domu dziecka, idąc za przykładem swojej przyjaciółki. Chłopak był jednym z podopiecznych Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Louisa szczerze lubiła szatyna, jednak podchodziła do jego osoby z pewną rezerwą. Historia Brandona, tak jak i jego osobowość były nieco bardziej złożone. Chłopak stanowił pewnego rodzaju mieszankę wybuchową. Arogancki buntownik, czasami potulny i uprzejmy. Do tej pory dziewczyna nie potrafiła rozszyfrować, kiedy jego intencje były szczere, a kiedy po prostu udawał by osiągnąć obrany cel. Nie wątpiła, że wciąż zmieniał się na lepsze, przede wszystkim dzięki pomocy opiekunów, którzy od lat pomagali mu w ośrodku, jednak wciąż musiał ciężko nad sobą pracować. Louisa rozumiała go, prawdopodobnie bardziej niż niejeden rówieśnik, czy psycholog. Wiedziała jak to jest wychowywać się w toksycznym środowisku i jakie konsekwencje to za sobą niesie. Sama przegadała niejeden wieczór dzieląc się wzajemnie doświadczeniami z Brandonem. I choć życzyła mu jak najlepiej, to nie była kibicem jego bliskich relacji z Tess, która angażowała się zdecydowanie za bardzo. Dziewczyna pozostawała głucha na ostrzeżenia przyjaciółki i głęboko wierzyła w spełnienie romansu jak w typowych teen drama.
- No co? – Tess przewróciła wymownie oczami. – Skoro Ty masz swojego łobuza, to i ja mogę mieć swojego. – Wyszczerzyła się i puściła oczko do przyjaciółki, po czym odwróciła rozmarzony wzrok z powrotem do telefonu.
- Nie wierzę, że nadal używasz słowa łobuz – westchnęła Louisa. – Byłabym spokojniejsza gdybyś... - urwała słysząc huk uderzającej tacy po przeciwnej stronie stolika.
- A więc to prawda?! – wydarł się Garry, mierząc morderczym wzrokiem brunetkę. – Rzuciłaś mnie dla tego pajaca, tak?! – krzyczał.
Louisa poczuła jak krew odpływa jej z twarzy. Rozejrzała się po stołówce i tak jak podejrzewała oczy większości uczniów były zwrócone w jej stronę. Poniedziałkowa sprawa z Bonzem nie zdążyła jeszcze ucichnąć, a były chłopak zaczął już nakręcać nową sensację. Jeśli wydarzenia miały przyjmować taki obrót i tak szybkie tempo, to zamiar przetrwania ostatniej klasy niezauważoną mógł spalić na panewce.
- Słuchaj Garry – zaczęła poirytowana Tess. – Nie spinaj tak, bo coś Ci pęknie i po prostu...
- Zamknij się! – syknął chłopak. – Nie z Tobą rozmawiam, Godzilla!
Louisa spojrzała na swoją przyjaciółkę, która zszokowany wzrok wlepiała w czarnowłosego chłopaka. Brunetka dotknęła jej ramienia, dając znać, że sama musi zająć się tą sprawą i wstała od stołu. Chłopak przeginał nie tylko robiąc kuriozalną scenę zazdrości, ale przede wszystkim nie powinien używać takiego określenia wobec Tess.
CZYTASZ
Szczęście nie jest przeznaczeniem
Novela JuvenilKażda sytuacja może stać się przełomową i zapoczątkować coś nowego. Odpisanie na pomyłkowo otrzymany SMS rozpoczyna ciekawą znajomość. Louisa od zawsze stąpała twardo po ziemi, trzymając się samodzielnie wytyczonych zasad. Na ostatnim roku szko...