~6 lat później~
Jak zawsze o tej godzinie kończyłam pracę w urzędzie. Mój ojciec to wpływowy facet więc załatwienie mi posady urzędniczki w świecie wampirów nie było problemem. I tak przyznaje się do tego, że dostałam pracę po znajomości. Nie będę przecież kłamać. Ogólnie lubię te prace. Wbrew pozorom zawsze coś się dzieje. Czasem przyjdzie mi złapać nowo przemienionego, który uciekł przerażony. A czasem muszę nastraszyć paru ludzi, by nie wygadali o istnieniu wampirów. Ta praca wampirzego urzędnika nie jest tak nudna, jak ludzkiego.
Richarda nie widziałam od sześciu lat. Na początku ze sobą pisaliśmy, jednak okazało się, że to nie ma sensu. Przez to za dużo o sobie myśleliśmy. Musieliśmy spróbować zapomnieć o swoim istnieniu. Dlatego w zasadzie od sześciu lat nie mamy ze sobą żadnego kontaktu. Jednak dzisiaj myśli o wilkołaki nie dają mi spokoju. Dzisiaj wraca z akademii. Jest już przeszkolonym pełnoprawnym alfą i niedługo pewnie ojciec przekażę mu watahę.
Od rana myślałam, czy nie warto byłoby napisać. Jednak szczerze mówiąc, cholernie się bałam. Czy on jeszcze chce mnie jako swoją mate? Czy w ogóle o mnie pamięta? Przez te sześć lat naprawdę mogła się wydarzyć masa rzeczy. On mógł kogoś znaleźć. Zakochać się w wilczycy, która mogła być dużo lepszą luną niż ja. Ja w nikim się nie zakochałam. Przez to sześć lat w ogóle nie myślałam o randkach ani innych takich. Nie byłam w stanie nawet myśleć o randkowaniu. Bo wtedy myślałam o moim wilkołaku. Co było cholernie wkurzające.
- Nie idziesz do domu Adel? - Spytał Marcus jeden z pracowników urzędu. - Twoja zmiana już się skończyła a ty, siedzisz jakbyś dopiero przyszła.
- Szczerze jeszcze nigdy to osiem godzin nie upłynęło mi tak szybko. - Zaśmiałam się gorzko i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. - Jest problem z jednym nowo przemienionym. Uciekł wampirowi, który go przemienił i nie umieją go znaleźć. - Wyjaśniłam wiedząc, że ktoś musi się tym zająć.
- Więc nie wyłączaj telefonu, bo może zadzwonię i oświadczę, że to Ty musisz go gonić. - Stwierdził, rozbawiony opierając się o najbliższą ścianę.
- Jak zawsze. - Przewróciłam oczami rozbawiona. - Nie wiem, czy odbiorę. - Oświadczyłam, przygryzając dolną wargę. - Mam sprawę do załatwienia.
Przez sprawę rozumiem, iż najpewniej do końca dnia będę siedziała z telefonem w ręku i myślała, czy powinnam napisać. I przy okazji będę liczyć, że on napisze jako pierwszy. Bo coś mi mówi, że sama w życiu tego nie zrobię. Chyba za bardzo się bałam, że prawda mi się nie spodoba.
- Czyżby Adelajda wreszcie umówiła się na randkę? - Spytał wampir z cwaniackim uśmiechem.
- Powiedzmy, że można to tak nazwać. - Wstałam z miejsca i zawiesiłem torebkę na ramieniu. - Więc jeśli nie odbiorę to wiec, że wreszcie postanowiłam ogarnąć własne życie towarzyskie.
- Miło mi słyszeć, że wreszcie się za to zabrałaś. - Oświadczył, odpychając się od ściany. - Do jutra Adel.
- Do jutra Marcus.
Skierowałam swoje kroki do wyjścia z urzędu. Zazwyczaj po ośmiu godzinach miałam po dziurki w nosie tego miejsca. Jednak dzisiaj miałam ochotę rzucić się w wir pracy i o wszystkim zapomnieć. Byle tylko odegnać swoje myśli od Richarda.
Niestety byłam kompletnie beznadziejna, jeśli chodzi o jazdę autem. Chyba po dziesiątym razie kiedy oblałam, zrezygnowałam z ponownego podchodzenia do egzaminu. Dlatego przemieszczałam się głównie pieszo. Nigdy mi to jakoś nie przeszkadzało. Raczej nie opuszczałam okolic swojego miasta, a nawet jeśli nie robiłam tego sama. Więc brak prawa jazdy jakoś mi nie doskwierał. Zwłaszcza dzisiaj kiedy miałam ochotę na porządny spacer. Dlatego też wybrałam dłuższą drogę przez las.
Szłam spokojnie kompletnie odcięta od rzeczywistości. Cały czas myślałam o tym, czy powinnam napisać jako pierwsza. To ja sześć lat temu stwierdziłam, że lepiej będzie kompletnie zerwać kontakt. Więc teraz trochę mi głupio napisać, jako pierwszą. Może to on napisze? Nie Adel. Nie będziesz jak te wszystkie zakochane laski, które nigdy nie zrobią pierwszego kroku, bo to mężczyzna powinien zacząć. Powinnam napisać. Jeśli on już nie będzie mnie chciał, to będę miała przynajmniej pewność, że nie mam co robić sobie nadziei.
Nagle telefon w mojej torebce wydał dzwięk oznajmiający, że ktoś napisał. Wyjęłam telefon i go odblokowałam.
Nieznany numer: Spójrz w prawo.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się o co chodzi. W końcu jednak podniosłam wzrok z urządzenia i ujrzałam jego. Richard stał dumnie przed gęstym lasem. Tym samym, w którym się przemienił i przekonał się, że jest moim mate. Jego włosy były idealnie ułożone, a on wydawał się jeszcze wyższy i bardziej umieściłby niż sześć lat temu. Czyli o mnie nie zapomniał. Przyglądałam mu się z uwagą, kiedy ten wyjął telefon i wystukał na niej kolejna wiadomość.
Nieznany numer: Nadal chcesz być moją mate?
Niewiele myśląc, zdjęłam szpilki i weszłam na trawę. Podeszłam do wilkołaka i uśmiechnęłam się szeroko. Teraz Rich już w żadnym stopniu nie przypominał młodego chłopaka. Teraz wyglądał jak prawdziwy mężczyzna. Zmienił się i teraz był jeszcze bardziej pociągający niż wcześniej.
- Rich. - Rzuciłam, nie kryjąc uśmiechu który pchał się na moje usta. Naprawdę mi go brakowało. - Oczywiście, że tak.
Po tych słowach wilkołak spojrzał na mnie tymi pięknymi ciemnymi tęczówkami, które po chwili stały się krwisto czerwone. Poczułam jak robi mi się gorąco, a moje serce przyszpiesza. Poczułam jak dziwna pustka, którą odczuwałam po prostu zniknęła. Jakby ktoś oddał mi brakujący element mnie samej. To było, cudowne uczycie.
- Nie wieże, że pamiętałeś. - Dodałam, przerywając panujące między nami milczenie.
- Tak wkurwiającej istoty, jak ty nie da się zapomnień. - Stwierdził, uśmiechając się cwaniacko.
- Ty to potrafisz zjebać romantyczny nastrój. - Zaśmiałam się lekko, nie mogąc oderwać od niego wzroku. - Musimy porozmawiać. I to bardzo poważnie.
- Bałem się tego dnia a on wreszcie nadszedł. - Stwierdził odgarniając pasmo moich włosów. - To przenosimy się gdzieś czy będziemy tak rozmawiać na skraju lasu?
- Mam mieszkanie. Tam możemy porozmawiać. - Oświadczyłam, niewiele myśląc. - Z dala od domu i rodziców. - Zapewniłam nieco niepewnie, łapiąc rękę swojego mate. - Dobrze, że już jesteś.
- Ja też. Brakowało mi domu i ciebie. - Wyznał wilkołak, idąc razem ze mną do mojego mieszkania. - No i tej dwójki idiotów. Co w ogóle u nich? - Spytał wilkołak, najpewniej myśląc o Amandzie i Danielu.
- Chyba... Chyba są parą. - Oświadczyłam nieco niepewnie. - To znaczy, mieszkają razem i bez przerwy widzę ich gdzieś razem na mieście. Myślę, że są w ukrytym związku jak my. To znaczy prawie jak my... To wszystko jest cholernie pokomplikowane.
- I dlatego będziemy walczyć. Nie tylko dla siebie, ale też dla innych takich jak my. Czas uprzedzeń i nietolerancji skończy się już bardzo niedługo.
CZYTASZ
Zakazane spojrzenie
Người sóiCzy przypuszczałeś kiedyś, że zakochasz się we wrogu? Nie, i oni też nigdy się tego nie spodziewali. On - przyszły alfa wilkołaków Europy. Facet o silnym charakterze, który nigdy nie przypuszczał, że jego życie tak się skomplikuje. Ona - córka przyw...