🅧🅧🅧🅥🅘🅘

1.1K 53 4
                                    

~Richard~

Żaden rodzic nigdy nie jest gotowy, by oglądać cierpienie własnego dziecka. Ja też nie byłem na to gotowy. A widziałem go i to nie raz. Przemiana Niko i jego krzyk do dzisiaj powracają do mnie w najgorszych koszmarach. Moment śmierci Elio i ta paląca wręcz niepewność czy się obudzi. Cierpienie moich dzieci, na które musiałem się godzić, bo wynikały z ich pochodzenia i biologi. A na koniec druga przemiana Toni. Nikt nie przypuszczał, że to się stanie. To było wręcz niemożliwe. A jednak się stało. Kiedy jej bliźniak umarł, jej organizm zareagował tam samo. Oboje się obudzili. Jednak Elio czuł się dobrze. Toni natomiast umarła po raz kolejny. I tak w kółko od tygodnia.

Patrzenie na własne dziecko, które cierpi jest najgorsza karą, dla każdego rodzice. Nie ważne, w jakim wieku jest nasze dziecko. Toni w tej chwili ma czternaście lat i możliwe, że nie dożyje kolejnych urodzin. Leżała w szpitalu podpięta do kroplówek. Początkowo była też podpięta do maszyny, która mierzyła jej puls. Jednak ostatecznie ją dopięto. I tak umierała i ożywała bez końca i jakiekolwiek monitorowanie tego było bez sensu. Była podpięta jedynie do kroplówek, by jej ciało się nie odwodniło. Najgorsza chyba była ta bezsilność. Poczucie, że nie możesz pomóc własnemu dziecku. Uratować go od tego cierpienia.

- Richard. - Głos mojej żony wyrwał mnie z zamyślenie. Odwróciłem się do niej, jednak nie miałem siły by się uśmiechać. - Chodź, musisz coś zobaczyć. - Oświadczyła i wyszła z sali.

Ja bez słowa ruszyłem za nią. Razem udaliśmy się do sali konferencyjnej. Ku mojemu niezadowoleniu stał tam William. Tylko jego mi tu trzeba było. Stanąłem przy stole i spojrzałem na grubą księgę, która musiał przywlec ze sobą wampir. Obdarzyłem go pytającym spojrzeniem, a ten otworzył księgę.

- To bardzo stary spis wszystkich raz nadprzyrodzonych żyjących w naszym świecie. Nas obchodzi tylko rasa nazwana wampirołakiem. - Oświadczył i posunął w moją stronę księgę otwartą na odpowiedniej stronie. - To hybryda wampira i wilkołaka. Jest bardzo, rzadka bo może się narodzić jedynie ze związku między rasowego. W zasadzie to Toni może być jedyną hybrydą, jaka żyje w naszych czasach. - Wyjawił, a ja nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje. - To, co dzieje się z wasza córka to przemiana. Ustawowo wampirołak przemienia się po raz pierwszy, a następnie w przeciągu roku przechodzi kolejna przemianę. Jeśli to przeżyję, to będzie hybrydą. Jednak mało hybryd przeżywa drugą przemianę. Toni może umrzeć i musicie być na to gotowi. Jeśli to was pocieszy, kobiety częściej przeżywają przemianę.

Spojrzałem na księgę. Widniał w niej rysunek. Przedstawiał kobietę, która trzymała w dłoni nadgryzione serce. Z jej ust wystawały wampirze kły. A jej pazury były niczym te u wilkołaka. Miała dobrze zbudowaną masę mięśniową i wydawała się niezwykle potężna.

Patrzyłem na to, nie wierząc, że moja córka przemieni się w coś takiego. O ile w ogóle przeżyje. Nie... Nie ma takiej możliwości by nie przeżyła. Musi sobie z tym poradzić. Nie ważne jak trudne to będzie. Nie mogę jej stracić.

- A co będzie, jak już się przemieni? - Spytała moja żona, a król wyprostował się dumnie.

- Nie ma więcej hybryd, więc dobrze będzie jeśli wybierze dominującą stronę swojej natury. To będzie dla niej najlepsze. - Stwierdził król wampirów i spojrzał na mnie z dziwnym współczuciem. - Dlatego mieszanie ras nie jest dobre. Nawet jeśli ona to przeżyje to wzrok osób, które będą pożądać jej mocy, będzie na nią zwrócony. Tak samo, jak osób, którzy nie będą jej akceptować jako hybrydy. Dlatego lepiej będzie, jeśli nikt się nie dowie, czym jest twoja córka.

- Niestety chyba tym razem muszę przyznać ci rację. Dowiedzą się tylko alfy i rada. Nikt więcej nie powinien wiedzieć. - Przyznałem, starając się podejmować wmiarę racjonalne decyzje.

- Hybryda to dla nas nowe wyzwanie. Nikt nie sądził, że może urodzić się coś takiego, jednak ja cię ostrzegałem, że mieszanie genów naszych ras nie skończy się dobrze. - Przypomniał William, a we mnie się zagotowało.

- Po pierwsze Toni nie jest to coś, po drugie serio teraz będziemy się kłócić kto miał rację? Moja córka będzie najpotężniejsza istotą na tej ziemi, więc myślę, że Ty po prostu się boisz o swoją pozycję.

- To bardziej skomplikowane niż ci się wydaje Richardzie. - Oświadczył i opuścił sale narad.

- Zabije go kiedyś. - Zapewniłem i spojrzałem na żonę.

- Nie teraz Richard. Idę do Toni. - Poinformowała mnie Adel i ruszyła do skrzydła szpitalnego.

Ruszyłem za nią. Widziałem po niej, że jest zmęczona. Zresztą ja też byłem. Przez ostatni tydzień spałem bardzo niewiele. Po dwie godziny na dobę. Więcej nie byłem w stanie. Za bardzo się martwiłem. Nie wyobrażam sobie, że moja córka miałabym umrzeć. To po prostu nie wchodzi w grę i koniec.

Weszliśmy na salę, a Toni otworzyła oczy. Spojrzała na nas podkrążonymi i czerwonymi oczami. Ona też miała już dosyć. W końcu to ona tutaj cierpiała najbardziej. Adelajda usiadła obok niej na łóżku i pogłaskała ją po włosach. Toni zamkła oczy i zaczęła łapać większe oddechy.

- Jak się czujesz skarbie? - Spytała z troską Adel, chociaż odpowiedź była raczej dosyć oczywista.

- Źle. - Wydusiła z trudem Toni. - Wszystko mnie boli. - Poskarżyła się niczym mała dziewczynka.

Patrzyłem na nią, nie wiedząc co mam zrobić. Nie byłem w stanie jej pomóc. Toni musiała poradzić sobie z tym sama. Jak każdy, jeśli chodzi o przemianę. Z tym że taka przemiana zazwyczaj trwa dosyć krótko. Zazwyczaj do dwóch godzin. A to ciągnie się już tydzień. A ja wszystko, co wiem to fakt, iż moja córka przemienia się w hybrydę.

Nagle jej oddech po raz kolejny zaczął zwalniać. I ja i Adel od razu wiedzieliśmy, o co chodzi. W końcu Toni w ogóle przestała oddychać. Nie zliczę, ile razy to już się stało. I nawet nie chce wiedzieć. Jeśli istnieje coś gorszego od śmierci własnego dziecka to oglądanie wielu śmierci dziecka.

- Musisz odpocząć. - Zwróciłem się do żony i do niej podszedłem.

Ta jednak nic nie powiedziała. Jedynie wstała z łóżka szpitalnego i mocno mnie przytuliła. Ja zamknąłem ją w mocnym uścisku. To był dla nas obu wykańczający okres w życiu. Musieliśmy jakoś przetrwać to piekło, chociaż żadne z nas nie miało pojęcia, ile ono będzie trwało. Jednak musimy być silni i jakoś sobie z tym poradzić. Jak z innymi przeciwnościami losu. Problem z tym że tym razem możemy tylko patrzeć i liczyć, że jakoś się ułoży.

I to właśnie ta bezsilność zawsze była najgorsza.

Zakazane spojrzenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz