Siedziałam na kolanach narzeczonego. Razem ustalaliśmy różne szczegóły dotyczące ślubu. Zgodnie z tradycją sama ceremonia odbędzie się w domu watahy. Ma na nią przyjść każdy członek sfory i w ogóle goście dyplomatyczni tacy jak alfy pozostałych kontynentów. Jednak samo wesele odbędzie się w sali balowej prowadzonej przez Amandę. Tę kobietę od zawsze kręciły takie imprezy a teraz zawodowo je organizuje, co bardzo ułatwia nam sprawę. Kiedy tylko usłyszała o naszych zaręczynach, obiecała, że przygotuję sale więc to mieliśmy z głowy. Musieliśmy tylko wybrać kolor, jaki będzie dominował na weselu.
- A może czarny. - Zaproponowałam, spoglądając na Richarda. - Czarne róże są przepiękne. Poza tym wszystko będzie wyglądało bardzo elegancko.
- Więc niech będzie czarno biało. - Stwierdził obejmując mnie mocno w pasie, jakbym miała zaraz spaść - Chociaż będę wyglądać trochę jak na stypie, jak ubiorę czarny garnitur, biała koszule i czarny krawat.
- To będzie stypa. Na zawsze pożegnasz swoje kawalerstwo. - Oświadczyłam zapisując wszystko w telefonie, by o niczym nie zapomnieć.
- Bywasz niemożliwa. - Stwierdził, całując moja szyję. - Jednak chyba za to kocham cię najbardziej.
- Oj ty mnie kochasz za wiele rzeczy. - Stwierdziłam rozbawiona. - No więc kwiaty to będą róże. Czarne i białe. Listę gości już mamy, tak samo menu. Więc zostaje tylko twój garnitur i moja sukienka.
- Sprawnie nam poszło. - Oświadczył uśmiechnięty wilkołak. - O której idziesz do krawcowej?
- Jestem umówiona za dwie godziny. - Odpowiedziałam, sprawdzając godziny na telefonie.
Sukienkę miała uszyć mi krawcowa, która od lat ubiera moją matkę. Bardzo zależało mi na bardzo konkretnym wyglądzie sukienki, dlatego miała mi ją uszyć Sanara. Przysięgam, że jeśli ktoś ma zdążyć to tylko ona. Zawsze działa sprawnie i jeśli powiesz jej, że coś Ci wypadło i potrzebujesz sukienki na jutro, to dostaniesz sukienkę na jutro. Ja potrzebowałam jej na ślub, który odbędzie się za trzy tygodnie. Więc liczyłam, że uda jej się zdążyć.
- Więc teraz pójdziemy coś zjeść. Co ty na to. - Spytał mój narzeczony, uśmiechając się szeroko.
- Ty byś tylko jadł. - Rzuciłam, śmiejąc się lekko. Wstałam z jego kolan, a on wstał z miejsca.
- Jestem wilkołakiem i tak już mam. - Wzruszył ramionami i złapał mnie za rękę.
Opuściliśmy piętro rodziny alfa i zeszliśmy do jadalni. Ta okazała się kompletnie pusta. Rich szybko udał się do kuchni i przekazał wilkołaków, który zajmował się przyrządzaniem posiłku, by coś dla nas zrobił. To nie była godzina posiłku, więc zapewne nic nie było gotowe. Po chwili Rich wrócił do jadalni i zajął miejsce obok mnie.
- Planujesz zrobić wieczór panieński? - Spytał, uważnie mi się przyglądając.
- Tak, ale będzie spokojnie. Tylko ja i moje druchny, czyli Amanda i Dakota. - Oświadczyłam, uśmiechając się szeroko.
Nie czułam potrzeby zapraszania większej ilości osób. Chciałam by to była mała impreza, w zasadzie tylko symboliczną. Nie czułam wielkiej potrzeby robienia super imprezy z nie wiadomo iloma osobami. Amanda to moja najlepsza przyjaciółka i chciałam spędzieć z nią ten dzień. A Dakora wydawała się bardzo miłą osobą i dobrze się dogadywałyśmy. Chciałam lepiej ją poznać i spędzić z nią ten dzień.
- Mój kawalerki też będzie skromy. Nic szczególnego. - Stwierdził, kładąc dłoń na moim idzie. - Będzie Daniel i Theron. Nikt więcej.
- Richard. - Zaczęłam nieco niepewni, e co spotkało się z jego zmartwieniem. - A jak będzie z tymi dziećmi. - Zaczęłam chcąc, by całą sprawa była bardzo jasna dla obu stron.
- Zależy Adel. Jeśli jesteś gotowa i chcesz mieć ze mną dziecko, możemy zacząć się o nie starać zaraz po ślubie. - Stwierdził, a na mojej twarzy pojawił się kolejny uśmiech. - Bo ja jestem gotowy, by zostać ojcem. A przynajmniej tak mi się wydaje.
- Nie przekonamy się póki, nie zostaniemy rodzicami. Jednak myślę, że i ja jestem gotowa by być mamą. - Zaśmiałam się lekko. - Kiedy to minęło? Wydaje mi się, jakbyśmy wczoraj byli licealistami.
- Te wszystkie imprezy, beztroskie życie i uciekanie z wychowania fizycznego. - Zaśmiał się lekko spoglądając na mnie. - Pamiętasz, że chciał cię oblać.
- Oblać ostatnia klasę przez w-f. - Zaśmiała się lekko. - To by się zapisało w historii tej szkoły. - Stwierdziłam, opierając głowę o jego ramię. - A pamiętasz, jak ściągaliśmy na matematyce?
- Daniel wszystko nam dyktował telepatycznie. - Stwierdził zgodnie z prawdą. - Kiedy wychodziliśmy na pizze zawsze jadłaś hawajską.
- A ty z podwójnym mięsem. - Oświadczyłam, wracając wspomnieniami do tamtych czasów. - Podrabiałeś nam zwolnienia, bo umiałeś naśladować każdy charakter pisma. - Przypomniałam, wracając wspomnieniami do tych wszystkich lekcji z których zwialiśmy. - I wszystkie twoje przybory szkolne były czarne bo to jedyny kolor, jaki uznawałeś.
- Ty za to miałaś wszystko ładne i zdobne. Każdy temat podkreślony i takie tam. Bo inaczej nie mogłaś się nauczyć, a przynajmniej tak zawsze mówiłaś.
- Razem chodziliśmy na wszystkie thrillery, bo nikt inny ich nie lubił. A ja nawet nie wiem dlaczego. Przecież to świetne filmy. - Stwierdziłam, spoglądając na mojego narzeczonego.
- To były super czasu. Wszystko było naprawdę proste. - Stwierdził, obejmując mnie ramieniem. - A teraz wszystko się skomplikuje. Ja jestem alfą a ty luną. Być może będziemy mieć dziecko. Czeka nas szalony okres w życiu.
- I razem jakoś go przetrwamy. - Zapewniłam, splatając razem nasze palce. - Razem jakoś damy radę. Przetrwamy te wszystkie narady i wstawanie po nocach, bo dziecko połączę.
- I wychowamy cudownego mężczyznę lub cudowną kobietę. - Stwierdził uśmiechając się szeroko. - Czasem będzie trudno, jednak takie są uroki rodzicielstwa.
- Jeśli nasze dziecko będzie takie jak my za młodu to jestem pewna, że nie będzie nam łatwo. - Zaśmiałam się lekko. - No i będziemy za tego malucha odpowiedzialni. Będziemy musieli umieć postawić się w jego sytuacji i nauczyć się rozumieć jego problemy.
- Jednak zacznie się od nieprzespanych nocy, koszmarów i bójek w piaskownicy. - Zaśmiał się w ten cudowny gardłowy sposób. - Będzie cudownie. Nawet jeśli czasem będziemy się za tę decyzję przeklinać.
- Ponoć rodzicielstwo to wspaniały okres w życiu. I myślę, że tak będzie, chociaż masz rację. Momentami będzie naprawdę ciężko. Jednak po to mamy siebie. Będziemy tkwić w tym razem.
- Razem przetrwamy wszystko. Tego jestem pewien.
Pocałowałam go delikatnie. Bardzo cieszyłam się z tego, że to on jest moim mate. Dopełnialiśmy się po prostu idealnie. Poza tym jestem pewna, że nie będzie mi się nudzić u jego boku. Czeka mnie naprawdę szalone życie.
Zjedliśmy razem posiłek przygotowany przez kucharza. Niestety potem musiałam iść. Nie chciałam spóźnić się do krawcowej. W końcu ona na pewno ma masę pracy i liczy się każda minuta, zwłaszcza że nie ma wiele czasu. A chciałam wyglądać naprawę zjawiskowo w sukience swoich marzeń.
CZYTASZ
Zakazane spojrzenie
Hombres LoboCzy przypuszczałeś kiedyś, że zakochasz się we wrogu? Nie, i oni też nigdy się tego nie spodziewali. On - przyszły alfa wilkołaków Europy. Facet o silnym charakterze, który nigdy nie przypuszczał, że jego życie tak się skomplikuje. Ona - córka przyw...