Rozdział 5

320 23 1
                                    

 Po około 30 minutach jazdy dojechaliśmy w piękne ustronne miejsce. Na środku łąki stała ogromna jabłoń, pod którą rozłożyliśmy rzeczy. To miejsce miał swój urok i wyjątkowo mnie urzekło. 

 Gdy tak stałam i rozglądałam się po okolicy usłyszałam:

- Wnioskuję, że ci się podoba. - roześmiał się.

- Oj jak ty mnie dobrze znasz. - szeroko się uśmiechnęłam.

- Proszę zasiadać do kocyka. - i znów ten fantastyczny śmiech.

Przez cały czas czułam jego wzrok na sobie. Nie było to niekomfortowe, lecz nawet przyjemne.

- Na długo tutaj przyjechałeś? - zapytałam.

- Myślę, że już na stałe. Chciałem się powoli ustatkować. - wyjaśnił.

- Ustatkować w tym wieku? - nie ukrywałam zdziwienia, był przecież bardzo młody.

- Tak. Może to rzeczywiście dziwnie brzmi, ale myślę, że jestem już spełniony. Co chciałem to osiągnąłem. Chociaż jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałbym w końcu mieć.

- Mam wrażenie, że z czasem zmienisz jeszcze zdanie. W pewnym momencie zobaczysz, że takie spokojne życie jest nie dla ciebie.

- Dlaczego miałoby nie być dla mnie? Może właśnie tego mi brakuje. A raczej na pewno tego. 

- Szczerze? 

- Tak, poproszę.

- Nie wyglądasz mi na kogoś kto mógłby posadzić tyłek w fotelu i siedzieć w nim z gazetą w ręku. - roześmiałam się.

- Ej, ej. To że jestem starszy o rok nie znaczy, że jestem starym dziadem. - zrobił się uroczo poważny.

- Jak to? Jesteś stary i kropka.

- Osz ty, chodź no tutaj. 

Poczułam jak jego ręce oplatają mnie w talii, a jego usta zbliżają się do mojego policzka. Mogę się założyć, że w tamtym momencie byłam czerwona jak burak.

- Zmień zdanie, bo cię nie puszczę, a nie ukrywam, że wcale nie chce  tego robić. - szepnął mi do ucha.

- Yhm, no to zdania nie zmieniam. - szeroko się uśmiechnęłam i poczułam całusa w policzek.

- Bardzo się cieszę. - kolejny buziak. - To kiedy kolejna randka?

- A to jest randka? - zapytałam sarkastycznie.

- Oczywiście, że tak. Widzę, iż muszę być jeszcze bardziej romantyczny. - powiedział jakby poetycko.

Reszta wieczoru minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Muszę przyznać, że było cudownie. Brakowało mi tego, bardzo. Czułam, że powoli się w nim zakochuje, ale z drugiej strony znowu pojawił się ten strach...

- Dziękuję za dziś. - powiedział, gdy podjechał już pod bramę mojego domu.

- To ja dziękuję. - uśmiechnęłam się. 

- Widzimy się jutro? Błagam. - zrobił uroczą minę.

- Muszę wieczorem pojechać do babci na godzinkę.

- Możemy pojechać razem? Chyba, że nie chcesz. - zapytał widocznie zawstydzony.

- Pewnie. To jutro o 18 będę po ciebie. Tylko wyślij mi później adres.

- Dziękuję. - znów dostałam całusa.

- Nie masz za co. Do zobaczenia. 

- Nie zasłużyłem chociaż na buzi? - i ta mina.

Pocałowałam go w policzek i szybko wyszłam. Nie byłam przyzwyczajona do czegoś takiego i szczerze mówiąc bardzo się zawstydziłam. Piękne uczucie mieć tak kogoś koło siebie, ale po moich przejściach nawet takie małe gesty to niesamowity wyczynek...

Return | Noah BeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz