Rozdział 5

954 77 36
                                    

Docierając na Łuk Triumfalnym miałam jasno wytyczony plan, którego zamierzałam się trzymać i nie przewidywałam żadnych komplikacji.

Przede mną toczyła się zacięta walka między dwiema kobietami, lecz jedynie jedna z nich była prawdziwa i to właśnie ona jako pierwsza zwróciła na mnie swoją uwagę.

- Widzę, że Władca Ciem, nie próżnował i również postanowił działać. Księżniczko Sprawiedliwości, zaatakuj Bierdronkę i odbierz jej miraculum. Spraw, aby sprawiedliwość ją dopadła. - zażądała, unikając kolejnego ataku ze strony 'bohaterki'

Niebieskowłosa od razu zmieniła swój obiekt ataku i rzuciła się na mnie, aby w teorii odebrać mi moją akumę, jednak ja stałam spokojnie, przyglądając się kątem oka posiadaczce miraculum pawia i czekałam na odpowiedni moment.

Gdy w końcu nadszedł, podrzuciłam swoją wagę i chwyciłam za dłoń dziewczyny, którą ta wystawiła w moją stronie, po czym obróciłam się wokół własnej osi, bym mogła następnie rzucić ją w stronę Mayury. Podczas, gdy chwyciłam z powrotem przedmiot, 'Biedronka' wpadła na niebieskoskórą i wraz z nią się przewróciła, przez co ta wypuściła z rąk pewien przedmiot, w którym z pewnością ukrytym był amok i upadł gdzieś dalej.

Nastolatka ku mojemu zaskoczeniu, szybko się podniosła i znów chciała mnie zaatakować, jednak ja nie miałam ochoty się z nią dalej bawić, dlatego też wysłałam w jej kierunku złotą kulę, która uwięziła ją w z klatce. Byłam świadoma tego, że jest zwykłą marionetką w rękach kogoś o wiele gorszego i wykonuje jedynie narzucone jej zadanie, dlatego też unieszkodliwiłam ją tym samym, pozbawiając mojego wroga jedynej broni. 

Ta oczywiście próbowała się uwolnić, używając do tego szczęśliwego trafu, choć w jej przypadku powinnam powiedzieć - emo trafu. Nie mniej jednak jej starania przynosiły marne skutki, gdyż cela blokowała moce. Zresztą nieważne. O wiele bardziej interesowała mnie jej twórczyni.

- Co ty wyrabiasz?! Odbierz jej miraculum! - krzyknęła wściekle

Zabawne. Do samego końca będzie udawać. Nawet przed osobą, która teoretycznie powinna stać po tej samej stronie.

- Dlaczego miałabym zabierać kolczyki, które nawet nie są prawdziwe? To przecież strata czasu. - odpowiedziałam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie

Na twarzy kobiety zauważyłam najpierw zdziwienie, które stopniowo zaczęło przeradzać się przerażenie.

- Jak ty...? 

- Się domyśliłam? - dokończyłam za nią, wciąż mając kamienny wyraz twarzy, który nie wyrażał ani jednej emocji - To nie jest ważne. Ważne za to jest to, że twoje miraculum jest prawdziwe i to ciebie sprawiedliwość powinna... jak to powiedziałaś? A no tak. Dopaść. Dlatego też Mayuro, oskarżam cię o spiskowanie z wrogiem publicznym numer jeden i skazuję. Twoja kara będzie polegać na pozbawieniu wolności oraz odebraniu magicznej biżuterii, której właścicielką nawet nie jesteś.

Chciałam podejść do niej jak najbliżej, aby mieć pewność, że kula trafi, jednak gdy już miałam ją wystrzelić, zostałam brutalnie odrzucona prawie na drugi koniec budowli, przez co waga, wypadła mi z ręki, a sukienka lekko podarła.

- Co ty wyprawiasz? I co ty sobie myślałaś, aby atakować Mayurę!? - krzyknął wściekle głos, który poznałabym wszędzie

- M-miałam przecież osądzić świat. Taka była umowa. Każdy musi zostać osądzony, a to czy serce danej osoby jest czyste, czy też nie, już nie zależy ode mnie. - próbowałam się tłumaczyć

- Nie próbuj mnie oszukiwać. Pamiętaj, że w każdej chwili mogę ci odebrać moce, a twoja zemsta pozostanie jedynie marzeniem. 

Chciałam się jeszcze jakoś bronić, jednak w tym momencie mężczyzna, wyciągnął w moją stronę rękę, przez co nagle poczułam okropny ból, który pochodził z samego środka mojego umysłu i serca

Próbowałam go jakoś powstrzymać, lecz na nic się to zdało, aż do momentu, gdy ten w końcu opuścił dłoń, a ja poczułam, upragniony spokój. 

- To był jedynie przedsmak tego co cię czeka jeżeli mnie zawiedziesz lub oszukasz. Masz zdobyć miraculum Biedronki i Czarnego Kota, inaczej pożegnasz się ze swoimi mocami. Zrozumiano? - spytał, jednocześnie pomagając wstać kobiecie

- O-oczywiście. - zaczęłam, próbując unormować oddech - Proszę się nie martwić. Wszystko idzie zgodnie z moim planem. - odparłam, siadając na piętach

- Co masz przez to na myśli? - spytał zdziwiony, spoglądając w moją stronę

- Czy to nie oczywiste? Prędzej czy później Czarny Kot, przyjdzie tutaj, aby uratować swoją partnerkę. Przecież nie zostawi jej w potrzebie, biorąc pod uwagę fakt, że jest przetrzymywana przez wroga, który chce zabrać jej najcenniejszy skarb. - odparłam, pochylając głowę lekko do przodu i przymykając lekko powieki, czego z przyczyn oczywistych mężczyzna nie był wstanie zobaczyć 

- Podobno nienawidzisz kłamstw. - stwierdził, unosząc jedną z brwi do góry

- Owszem. To prawda, jednak aby sprawiedliwość mogła triumfować, trzeba czasem nagiąć pewne fakty. W końcu nawet sami policjanci urządzają różnego rodzaje prowokacje i blefują. Kłamią, tym samym oszukując przestępców, jednak robią to w dobrej wierze, co ich usprawiedliwia. Dlatego ja również tak zrobię, abym mogła sprawić by sprawiedliwości stała się zadość.

- Rozumiem. - jedynie to słowo dotarło do moich uszu, po czym mężczyzna wraz z kobietą na rękach, ruszyli w tylko sobie znanym kierunku

Ja sama podniosłam się z ziemi i otrzepałam lekko ubrania z niewidzialnego kurzu, po czym podeszłam do złotego przedmiotu, sprawdzając jego stan. Całe szczęście nie został uszkodzony, a w szczególności jego najważniejszy element. Gdyby coś mu się stało, to nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. 

- Więc... co teraz robimy? - spytał emopotwór

Podeszłam do małego breloczka w kształcie wieży Eiffla, po czym podnosząc go, spojrzałam w stronę dziewczyny. 

- Skoro nie jestem wstanie osądzić kobiety, to zajmę się mężczyzną. - stwierdziłam, podchodząc do krawędzi budowli

- A co to dokładniej znaczy?

- Znaczy to, że... - w tym samym momencie, przełamałam breloczek na dwie części, sprawiając, że senti zniknęła wraz z jej małym więzieniem, gdyż nie było w nim już nikogo - ...ty wykonałaś już swoją robotę i nie jesteś mi już potrzebna.

Patrzyłam jak z wieżyczki wyłoniło się małe granatowe piórko, które wraz z podmuchem wiatru, zaczęło się oddalać.

- A po drodze... skończę to, co niedokończone - pomyślałam na głos, po czym ruszyłam za amokiem, zastawiając za sobą połamaną wieżę Eiffla

Wieżę, dzięki której jeszcze minutę temu na tym świecie istniała moja wierna kopia. Kopia wspaniałej Biedronki, która nie dość, że zawiodła wszystkich wokół niej, to przede wszystkim zawiodła samą siebie.

Skrzydła sprawiedliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz