Duża, blada, a do tego chuda dłoń mocno chwyciła ramię małej białowłosej dziewczynki. Dziecko niczego nie świadome brykało miedzy nogami swojej mamy chichocząc ciągle pod nosem. Raz za czas zaczepiało swojego brata, który tak samo jak ono nie zdawało sobie sprawy gdzie jest i jak należy się zachowywać. Wyglądali tak samo. W końcu byli bliźniakami. Oboje mieli białe jak śnieg włosy i w tym samym kolorze oczy. Tamtego dnia mieli wielka ochotę na wybryki. Na szczęście czuwała nad nimi, niska, czule uśmiechająca się kobieta. Mama pociągnęła córkę tak aby ta stanęła obok niej i przestała się bawić na chociaż krótką chwilę. Białowłosa rozglądała się ciągle na prawo i lewo. Gdzie nie spojrzała widziała wysokie sylwetki ludzi, którzy tak jak jej rodzice stali i w milczeniu przyglądali się czemuś, a ona nie była w stanie dostrzec czemu. Była bowiem zbyt niska, nie mogła nawet wychylić się za kimkolwiek aby dowiedzieć się czegoś ciekawego. Tamtego dnia, pomimo zanoszącej się na deszcz pogody, cały plac przed pałacem zapełniony był ludźmi. Wszyscy zjawili się tam z jednego bardzo ważnego dla nich powodu. Pomimo wielkich tłumów, nad istotami unosiła się grobowa, nie przyjemna cisza. Dziewczynka stała obok nóg swojej mamy przytulając je mocno. Dopiero kiedy poczuła na swoim karku lekki podmuch wiatru zdała sobie sprawę, że nie jest w tamtym miejscu dla zabawy, a czegoś ważniejszego. Miała jednak dopiero osiem lat. Była ciekawska świata, tak samo jak jej brat, który po kilku minutach stania w bez ruchu, szturchnął ją lekko w plecy śmiejąc się pod nosem. Dzieciaki kusiło aby zacząć bawić się w berka czy też po prostu pofiglować, zupełnie bez powodu. Mimo wszelkich starań nie były w stanie tego zrobić. Wysoki mężczyzna chwycił chłopaka za ramię i przyciągnął do siebie, odbierając mu tym samym dostęp do białowłosej. Ojciec dzieci spojrzał na nie surowo, aby dać im do zrozumienia, że mają zachować spokój. Rodzeństwo westchnęło cicho i znowu wróciło do stania w bez ruchu. Powoli zaczęły bać się nawet oddychać aby nie być za głośno. Napięta atmosfera, nie trwała jednak zbyt długo. Już po kilku długich minutach, na całym placu można było usłyszeć głośne trąbienie. Na najwyższej wieży pałacu stał dumnie jeden z rycerzy, na którego wszyscy tak długo czekali. Mężczyzna miał na sobie pięknie zdobioną zbroję, która mieniła się na fioletowo. Miała dużo srebnych elementów i kilka złotych. Był to Dorian, najważniejsza osoba z armii rycerskiej, a do tego przedstawiciel rasy Banshee. Demonów potrafiących przewidywać przyszłość. Dmuchał on w wielki róg, który w tamtym momencie miał za zadanie zwrócić uwagę całego tłumu. Wykonany był z drzewa likali, czyli najwyższej klasy drewna w całej krainie. Wszyscy ludzie, jak na zawołanie spojrzeli w górę, nikt jednak się nie uśmiechał. Białowłosa westchnęła. Był to dla niej rzadki widok. Alve było miejscem, które kojarzyło jej się ze szczęściem, uśmiechem i na pewno nie deszczem. Padało tam kilka razy na miesiąc, a nawet mniej. Tamtego dnia jednak było inaczej. Plemię z którego pochodziła, zawsze wydawało jej się rozbrykane i pełne dobrej energii. Dlatego nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jej rodzina i inni czarodzieje w ogóle się nie uśmiechali, może poza jej bratem. Dziewczynka czekała z niecierpliwością, aż mama weźmie ją na ręce tak aby mogła zobaczyć Doriana, lub co lepsze, samego króla Alve. Nie było jej to jednak dane. Nim cokolwiek zrobiła usłyszała głośne nawoływanie.
– Plemienia narodu Alve, krainy wiecznego spokoju i harmonii, rasy każdego rodzaju zebrały się tu dziś aby usłyszeć łamiące serce wieści
Na te słowa każda istota, nie ważne z jakiego rodu pochyliła głowę. Nie oznaczało to nic dobrego, wręcz przeciwnie. Atmosfera stała się jeszcze gorsza. Przygnębienie unosiło się nad placem i dawało wrażenie jakby wcale nie chciało zniknąć. Dziewczynka chwyciła dłoń swojej matki i ścisnęła ją mocno. Spojrzała kilka razy w prawo i lewo nasłuchując dalszych ogłoszeń.
– Król nie żyje – Dorian westchnął bez emocji, zupełnie jakby nie obchodziło go to co takiego mówi. – Odszedł dziś przed południem, miejmy nadzieję, że do lepszego miejsca niż nasza święta ziemia.
Tak właśnie, Alve kraina stworzona z kilkuset ras magicznych istot została pozbawiona władcy. Król Kyhmeto zostawił na sercach swoich poddanych ogromny ślad. Dlatego wszystkim tak trudno było się z nim pożegnać. Nawet białowłosej czarownicy, która po usłyszeniu złych wieści, uroniła kilka łez. Nie zdawała sobie sprawy jak wielkie znaczenie dla niej będzie miała ta śmierć.
CZYTASZ
Nadnaturalna Rzeczywistość: Dziecię Zła
Teen FictionAlve to magiczna kraina w której od lat panuje wojna. Jedno kłamstwo rozpoczęło piekło, które jest w stanie zatrzymać tylko jedna osoba. Kylven to ścigana przez wszystkie królestwa czarownica, córka demona. Czy wyrocznia nie pomyliła się ogłaszając...