III - Wspomnienia.

11 0 0
                                    

- Nie zgób go za nic w świecie, jasne?- spytał stanowczo pan Furry, podając Lee dowód osobisty. Spojrzała na niego, i odczytała kilka podstawowych informacji.

Imię: Liliane 
Nazwisko: Parker
Miejsce/data urodzenia: Nowy York, 28.04.2002r

- Nie zgubie, daje słowo- odparła chowając kartę do torby.

- No ja myślę- powiedział już nieco bardziej rozluźniony.- a teraz spadać- pogonił ich

- Ale Happy już pojechał, jak mamy...-

- Jesteś Spidermanem czy nie?- spytał na co Peter kiwnął głową- No to już, zmiataj.-

Kiedy dwójka nastolatków wyszła z budynku spojrzeli po sobie nawzajem.

- Boisz sie wysokości?- spytał Peter mając na uwadze bardziej własna pewność niż przemyślenie innej drogi do domu

- Nie wydaje mi się... nie mam porównania. - odparła

Chłopak zamyślił się.

- Chodź- odparł, wyciągając z plecaka czerwono niebieski strój.

.
.
.

***
.
.
.

- To było ekstra!!- krzyknęła przez śmiech Lee

- Ciesze się, że ci sie podobało- odparł Peter rozbawiony.- Okej, żeby wrazie czego nie było podejrzeń, musisz iśc do domu stąd. To na drugiej ulicy w lewo.

- W porządku - odparła dziewczyna i pobiegła w stronę ich dzielnicy.

- Dzień dobry-

Entuzjastyczny głos rozbiegł sie korytarzem aż do kuchni, gdzie pani May właśnie coś pichciła.

- Cześć mała. Gdzie Pete?- spytała

- Zaraz będzie- wyjaśniła i bez zbędnego ciągnięcia konwersacji pobiegła do salonu gdzie w telewizji leciał właśnie jej ulubiony program, który ostatnio oglądała razem z Peterem. Gdy minęło jednak 30 minut, a jego dalej nie było, zaczęła się niepokoić, do momentu aż usłyszała huk na górze.

-To pewnie Jeff- odparła chcąc odwrócić uwagę May i chwyciła paczkę z kocim jedzeniem- pójdę go nakarmić.- po czym pobiegła schodami na górę do swojego pokoju.

Kiedy już otwierała drzwi...

- DOBRY BOŻE!!!- Wrzasnęła na cały głos .- O żesz matko jedyna... PETER!!

- W-wybacz - powiedział śmiejąc się głośno, ledwie łapiąc powietrze .

Kiedy już nieco sie uspokoił, a Lee przestała spoglądać na niego jak na głupie dziecko, odezwała sie.

- Zaraz będzie obiad.- powiadomiła go.- ściągaj maske.- powiedziała wymijając go w drzwiach i rzucając plecak na łóżko.
Gdy odwróciła się, Peter stał przed nią już bez maski, taki sam jak zwykle.
Z jednym, małym wyjątkiem...

- C-co to jest?!- krzyknęła a chłopak uciszył ją. Lee zdała sobie sprawę że przecież May jest na dole.

- Ty tak serio... ?- mruknęła krzywiąc minę, patrząc na jego obolałą twarz a on tylko kiwnął głową- Zaczekaj, przyniosę lód.

Nim chłopak zdążył sie sprzeciwić, Lee stała już przy zamrażarce, wyjmując z niej kilka kostek lodu i owijając ścierką  po czym bez słowa poszła do pokoju Petera.

- Nie wygląda dobrze - powiedziała przykładając okład do jego twarzy

- Dostawałem gorszy łomot. - przyznał

- Co nie zmienia faktu że śliwa pod okiem nie należy raczej do najprzyjemniejszych doświadczeń- powiedziała a przez jej głos przesiąkało poirytowanie

Po kilku minutach poczuła jak po jej nadgarstku ścieka woda, co oznaczało że lód już sie rozpuścił.

- Zaraz wrócę- poinformowała i pozbyła sie zamoczonej szmatki.
Kiedy wrociła do pokoju, Peter był już przebrany. Choć sama nie wiedziała czy można to było tak określić, podczas gdy miał na sobie jedynie sięgające do łydek spodnie dresowe.
Dziewczyna starała się nie zwracać uwagi na odsłoniętą klatkę piersiową przyjaciela. Usiadła obok i przyjrzała się jego twarzy.

- Pokaż mi to- poleciła a chłopak bez słowa sprzeciwu przybliżył twarz.

- Szukaj wymówki, w szkole na pewno któryś z nauczycieli zauważy- poradziła mu i zgarnęłą z półki maść na opuchliznę.- Tak właściwie... Kto ci to zrobił?- spytała nakładając chłodny krem na dłoń, następnie rozsmarowując go na twarzy bruneta.

- Nic wielkiego. Taki jeden...- mruknął - chciał okraść sklep

- Błagam, powiedz że go nie zabiłeś- zaśmiała sie

- Ta, leży martwy w rowie- odparł ironicznie- przyczepiłem go do ściany. Policja pewnie już się nim zajęła.

- Okej, jak nie wyjdziesz do wieczora z pokoju, może May nie zauważy- stwierdziła- Za jakiś czas powinna zejść opuchlizna ale rany zagoją się nie prędko. Pójdę po płyn do odkażania-

Chwilę potem była już na łóżku z niewielką butelką i kilkoma wacikami

- Strasznie daje, więc lepiej nie wąchać- Powiedziała nasączając kawałek waty płynem i zatykając nos chłopaka dłonią. W tej samej chwili gdy jej palce zetknęły się ze skórą chłopaka, obudziło się w niej uczucie, dokładnie takie jak gdy się zasypia. Tylko że teraz dużo szybsze, a obraz zanikł w czarnej gęstwinie by po chwili pojawić sie znów. 

Teraz sceneria była inna. Peter w swoich rajtkach biegał po niewielkim sklepie ze sprzętem elektronicznym, aż złapał za kaptur dwóch mężczyzn, chcących wybiec ze sklepu z czterema siatkami wypełnionymi po brzegi urządzeniami takimi jak telefon czy laptop. Obserwowała bacznie każdy jego ruch jakby był to niezwykle realistyczny film. Poczuła w sobie nagły przepływ adrenaliny, strachu i czegoś, co przypominało dumę. Obydwaj faceci miotali się niemiłosiernie. Szybko jednak jeden z nich uniósł w górę nogi i kopnął z całej siły Petera w twarz, a ten dostał na tyle mocno, że Lee odniosła wrażenie, jakby aż i ona sama poczuła ten ból. Choć może właśnie tak się stało? Nie oznaczało to jednak że uciekli, zostawili mimo to dość spory ślad na policzku chłopaka. Lecz nie zdało im się to na nic, chłopak szybko unieruchomił ich pajęczyną i zniknął w chwile, przy okazji wołając jednego z pracowników. Potem było widać już tylko jego posturę, wkradającą się przez okno pokoju Lee, przy czym niedołężnie wylądował na podłodze.

Następnie wszystko zniknęło, a ona znów mogła spojrzeć na rzeczywistego Petera, stojącego przed nią z wacikiem przy twarzy. Natychmiast zabrała od niego ręce i zaczęła ciężko oddychać, co najmniej jakbym właśnie przebiegła maraton. Brunet spojrzał na nią przejęty i zaskoczony, a ona gdy już trochę sie uspokoiła, również przyjrzała mu się przerażona.

- Widziałam... twoje wspomnienia...-

𝔻𝕠𝕟'𝕥 𝕜𝕟𝕠𝕨 𝕨𝕙𝕠 | ᴘᴇᴛᴇʀ ᴘᴀʀᴋᴇʀ x ʀᴇᴀᴅᴇʀWhere stories live. Discover now