I - Nazwisko??

27 4 0
                                    

Chłód jesieni wydzierający się z sąsiedniej dzielnicy zawiewał ostro w niewielką, ciemną uliczkę, szczypiąc poturbowaną nastolatkę w nos.
Zaróżowione policzki pokryte piegami były chłodne prawie jak stal, miekkie niemal jak jedwab, a jednak delikatne jak porcelana.
Włosy ciemne jak smoła, spływały po jej plecach aż do pośladków, drobna dłoń sięgała mozolnie przed siebie, a siwe oczy powoli budziły sie do życia.
Kiedy światło odbiło sie w nich i zabłysło, dziewczyna poczuła kłujący ból w klatce piersiowej, który zaczynał  coraz szybciej przeszywać jej sztywne ciało na tyle, aby zapragnęła wydać z siebie stłumiony i niepostrzegalny jęk bólu; krzyknęła na całe gardło.

Dwa, równe wrzaski rozniosły się po okolicy echem, jednak nikt idący ulicą ledwie dostrzegalną w zaciemnionym rogu  nie zainteresował się tym kto je wydaje. Wszyscy ludzie mieli przecież  natłok innych obowiązków.
Wszyscy. Prawie wszyscy...

Oprócz niego.

Przyjazny Spiderman z sąsiedztwa, choć teraz zapewne wielki wspaniały super bohater - Spiderman, był przyzwyczajony do krzyków przerażonych kobiet, które zazwyczaj rozpaczały nad ubrudzoną sukienką, ewentualnie zostawały ofiarą buchniętej torebki w której zasadniczo nie znajdowało sie nic poza 4, może 5 dolarami, kilkoma dropsami i kluczami.

Tym razem było inaczej.
Znudzony brakiem emocji chłopak wskoczył do -jak mogło sie wydawać w gęstwinie cienia- pustej uliczki i okrążył ją kilka razy, aż coś przykuło jego uwage.

Ledwie słyszalny, wypruty z emocji głos, lub bardziej szept.
Rzecz jasna nie usłyszał co mówiła, nawet mimo wytężonych zmysłów.
Nim drobna dziewczyna zdążyła sie spostrzec, pajęczy bohater klęczał koło niej, klnąc pod nosem.

- Cholera jasna...- dosłyszała uchem z którego -jak można było dostrzec po zaschnietej plamie czerwieni- przedtem sączył sie strumień krwi.- Kto ci to zrobił??- spytał przerażony, przykładając wypruty z bluzy którą nosił w plecaku rękaw, do wciąż intensywnie krwawiącej rany znajdującej sie nieco ponad pępkiem. Dałby sobie rękę uciąć że była to rana postrzałowa...

- N-nie...Nie wiem...- odparła ostatkiem sił

- Okej, okej okej. Trzeba powiadomić twoich bliskich. Możesz mi powiedzieć gdzie mieszkasz? Zabiore cie do szpitala- spytał starając sie opanowac oddech

- J-ja... nie wiem...- odparła ochrypła

- Nazwisko??- dopytał

- N...Nie wiem... Gdzie... gdzie ja jestem??- tym razem to dziewczyna zadała pytanie.
Pod lateksową maską Peter niepewnie zmarszczył brwi i przegryzł wargę.
Robił tak za każdym razem gdy nad czymś intensywnie myślał i zastanawiał sie.

- Chodź, pomoge ci wstać- odparł chłopak. Dziewczyna westchnęła głęboko i na tyle, na ile mogła, uniosła ciało do góry. Wtedy chłopak położył jedną z dłoni nad jej karkiem, a drugą w zgieciu kolan, i podniosł z ziemi, po czym wzbił sie w powietrze, z nią na rękach.

Nim sie obejrzał, dziewczyna już spała.

.
.
.

Bądź była martwa

𝔻𝕠𝕟'𝕥 𝕜𝕟𝕠𝕨 𝕨𝕙𝕠 | ᴘᴇᴛᴇʀ ᴘᴀʀᴋᴇʀ x ʀᴇᴀᴅᴇʀWhere stories live. Discover now