VI - Wyluzuj.

4 0 0
                                    

- Cholera...- powiedziałam gorączkowo szukając w lodówce butelki syropu klonowego, którą wczoraj kupiłam z Peterem.

- Lee! Nie mów tak!- odparła zaskoczona i jednocześnie oburzona ciotka May.

- Peter też tak mówi- przyznałam a May spojrzała wrogo na chłopaka, który właśnie przerażony skulał się na krześle.

- Peter! Miałeś jej dawać dobry przykład- mruknęła kobieta.

- Wymsknęło mi się- stwierdził- Wybacz, ciociu.

- Bingo!- Krzyknęłam kompletnie ignorując wcześniejszą wymianę zdań, zdejmując butelkę z drzwi lodówki i zamykając ją.
Usiadłam tuż obok Petera i zaczęłam rozlewać jej zawartość na kilka posmarowanych dżemem jagodowym placków.

- Nie tak dużo- upomniała mnie May, widząc ile syropu pokryło już moje naleśniki

- Daruj- odparłam odstawiając go na bok.

- Jak ci idzie w szkole, skarbie?- spytała kobieta.

- Całkiem nieźle- powiedziałam zapychając buzie plackami- nauka jest trudna, ale całkiem lubię słuchać nauczycieli-

- Jedz to i idziemy.- pospieszył mnie Peter

- Już, już- powiedziałam opustoszając talerz.
Gdy tylko skończyłam jeść i odłożyłam porcelanowy okrąg, wyszliśmy z Peterem z domu.

- Hej, umm... Chcesz może... pójść do szkoły inną drogą?- spytał Peter.

- W zasadzie... Czemu nie?- zaśmiałam się dokładnie wiedząc, co ma na myśli.

Chłopak ruszył do jednej z uliczek gdzie przebrał się. Gdy tylko był gotowy, wziął mnie na ręce i wystrzelił do góry.

Wiatr sprawiał że moja grzywka wirowała w każdą stronę choć dwa koki na szczycie głowy zostały nienaruszone.
Lecieliśmy krótszą chwile, aż wylądowaliśmy tuż obok szkoły, gdzie Peter z powrotem się przebrał.

- Musimy tak podróżować częściej- zaśmiałam się poprawiając włosy.

- Czemu nie- skwitował 

- Idziemy?- spytałam wysuwając rękę.

- Pewnie- odparł po czym chwycił ją i poszedł razem ze mną.

Lekcje minęły zaskakująco nudnie.
Z niecierpliwością wyczekiwałam końca hiszpańskiego, odliczając minuty do dzwonka.
Kiedy w końcu zadzwonił, wybiegłam z klasy nie czekając nawet na Petera.
Gdy szłam w stronę stołówki, ktoś z tyłu zawołał mnie.

- Hej!- krzyknął znajomy głos.

- Oh, cześć- odparłam z uśmiechem widząc czarnowłosego chłopaka - Właśnie, zwracam ci ją- odparłam wyjmując pospiesznie z plecaka rozkładaną parasolkę.

- Spoko- odparł- Tak swoją drogą, jestem Flash-

- Lee. Miło mi- odparłam z ciepłym wyrazem twarzy.

- Hej, tak sobie myślałem. Dałabyś się zaprosić dziś... No nie wiem, do kina?- spytał chłopak z widoczną w oczach nadzieją.

Zamyśliłam się na chwile.
Peter raczej nie będzie miał mi za złe, że wychodzę gdzieś po szkole. Poza tym przecież też jestem nastolatką, racja?

- Jasne, czemu nie- odpowiedziałam zadowolona.

- W razie czego... - zaczął po czym wyjął z plecaka kartkę i nabazgrał na niej parę cyfer - To mój numer, napisz do mnie po lekcjach-

𝔻𝕠𝕟'𝕥 𝕜𝕟𝕠𝕨 𝕨𝕙𝕠 | ᴘᴇᴛᴇʀ ᴘᴀʀᴋᴇʀ x ʀᴇᴀᴅᴇʀWhere stories live. Discover now