II - Jestem bohaterem, nie opiekunką.

13 1 0
                                    

Intensywne, słoneczne światło, mocno jak nigdy wpijało sie w spuchnietę od płaczu oczy, budząc większość zmysłów do pracy.
Chłodne, jasne oczy w końcu odzyskały pełny wzgląd na świat, a ich właścicielka niepewnie podrapała sie po nosie, jakby miało jej to pomóc się rozbudzić.
Minęła chwila, a zorientowała się, że nie jest w żadnym znajomym (jakby jakiekolwiek było) miejscu.
Co więcej, otoczona była gromadą obcych ludzi.

Młoda dziewczyna wytrzeszczyła oczy szeroko, i schyliła sie nieco by zobaczyć co ma na sobie.
Siwe, szerokie dresy, obłędnie pachnąca, wisząca wręcz na jej smukłych ramionach, śnieżno biała bluzka z nadrukiem kosmosu oraz czarne trampki.
Dopiero przy zgięciu ciała, zdała sobie sprawę z dyskomfortu jaki jej to sprawia. Podniosła koszulkę ponad wysokość pępka i zauważyła solidnie zabandażowany brzuch. Wtedy przypomniała sobie scenę z dziwnym chłopakiem, w ciemnej alejce.

Spojrzała przed siebie i nie zakrywając sie już  z powrotem, ujrzała wpierw nieco otyłego mężczyznę z drobną broda.
Facet uśmiechając się nieznacznie postanowił się przedstawić.

- Witam, jestem...-

- Kto to zrobił?- spytała w uprzedzeniu, wskazując palcem na opatrunek. - I to- dodała zauważając bandaż owinięty także wokół głowy.

- Cóż, to ja- przyznał facet nieco zawstydzony- ale spokojnie, cały czas byłaś w bieliźnie - wyjaśnił pospiesznie

Dziewczyna rozejrzała sie nie pewnie. Prócz owego faceta widziała tylko wysokiego i szczupłego mężczyznę o ciemnej karnacji ubranego w jeansy siwą bluzę, drugiego, czarnoskórego z przepaską na oku oraz młodego chłopaka od stóp po szyje odzianego w czerwono niebieskie rajtuzy.

- Kim... Kim jesteście?- spytała niepewnie

- Chcieliśmy ci zadać to samo pytanie- odparł ciemnoskóry.
Po chwili wtrącił się drugi z nich.

- Tak jak mówiłem, jestem Happy. Szef ochrony oraz szofer Avengersów, głównie Kapitana Ameryki. A to mój współpracownik, Nick Furry- tu wskazał na czarnoskórego który teraz skinął lekko głową- A to - wskazał na zapewne najmłodszego z nich- Jest Peter. Znany jako Spiderman.- dokończył. Dziewczyna spojrzała na nich ze zdziwieniem

- P-Pan Ameryka... to ten?- spytała wskazując na faceta w bluzie, trzymającego w dłoni coś przypominającego tarcze.

- Tak, Sam Wilson. T-ty... nie znasz go?- spytał zaskoczony Happy

- Mówiłem wam. Solidnie oberwała w głowę. Utrata pamięci może być tylko jednym z symptomów. - odezwał sie Peter

- Ty- powiedziała wskazując na bruneta- Ty mi wtedy pomogłeś, prawda?-

- Woli określenie "uratował"- wtrącił sie Happy, a chłopak spiorunował go wzrokiem.

- Tak, to ja- przyznał

- Więc, chcielibyśmy zadać ci kilka pytań. Sądzisz, że masz siłę na rozmowe?- spytał pan Furry.

- Ja... - odezwała sie- Chyba tak.

- W porządku. Po pierwsze. Jak sie nazywasz?- Spytał Wilson

- Nie... pamiętam- odpowiedziała zgodnie z prawdą

Mężczyzna westchnął jedynie na te odpowiedz

- Jesteś z Nowego Jorku?- spytał po raz drugi

- Nie pamiętam...-

- Ile masz lat?- Tu wtrącił sie pan Furry

- Nie wiem.-

- Jak zostałaś zraniona?- znów spytał Ameryka, tym razem nieco poirytowany

- Tego... tego też nie pamiętam...- wyznała

- Widzicie? Kompletnie nic nie wie. Straciła pamięć- wyjaśnił Peter

- Albo gra. Może być wrogiem- syknął pan Wilson - Dla mnie wygląda podejrzanie. Co jeśli jest z Hydry?

- Błagam cie Sam, czy ona ci wygląda na szpiega? Ma nie wiecej niż jakieś 15 lat- sprzeciwił się Happy

- Na litość, mamy tu 16-letniego Avengera. - Odparł 

- Nie sądzę. Wygląda na zwykłego śmiertelnika bez szczególnych umiejętności walecznych. Poza tym, co mielibyśmy z nią zrobić? Nie ma żadnej rodziny. Mamy ją odesłać do sierocińca?-

Przysłuchując się rozmowie z zaciekawieniem zaczynała wnioskować i uważać za na swój sposób miłe, że ci dwaj starają się jakoś jej pomóc, nawet pomimo to że wciąż nie miała pojęcia o czym mówią. Teraz zwracała uwagę na czarnoskórego faceta, stojącego w rogu i przyglądającemu się całej sytuacji z rozbawieniem, bez żadnego słowa.

- Okej, możliwe że szpiegiem nie jest, ale tu też zostać nie może. Jestem bohaterem, nie opiekunką- stwierdził pan Wilson

- A co ja mam powiedzieć? Jestem w biznesie. Kiedy mam mieć na to czas? Prędzej bym ją niechcący zagłodził.- sprzeciwił sie Happy drapiąc się po karku

Peter i pan Wilson wydawali się zgodzić z nim. Chwilę potem Happy i pan Sam spojrzeli znacząco na najmłodszego z nich. 
Chłopak nie wydawał się podchodzić do tego zbyt entuzjastycznie.

- Ja... - zaczął niepewnie. Na moment Peterowi przeszła przez głowę pewna myśl. "Co gdyby olać ją?"
Szybko jednak wymazał to z głowy i zaczął rozmyślać

-Cóż... Jeśli May sie zgodzi...Może zostać u nas na pare dni. Dopóki nie zacznie sobie czegoś przypominać i nie znajdziemy jej rodziców.

Oczy dziewczyny zabłysły iskrami.
Po słowach chłopaka odzyskała nadzieje, że jeszcze kiedyś przypomni sobie swoją rodzinę...
To by znaczyło, że miała mame i tate. Może nawet rodzeństwo...

.
.

***
.
.
.

- Dziękuję...- szepnęła niepewnie dziewczyna, poprawiając na barkach za dużą bluze.

- To nic takiego kochanie. Wiesz, właściwie to zawsze chciałam mieć córkę- zaśmiała sie kobieta patrząc żartobliwie na bratanka.

- May...- mruknął Peter, odwracając wzrok

Po chwili dziewczyna poczuła lekki wstrząs, który dał jej do zrozumienia, że auto sie zatrzymało.

- Nie bącz się, teraz musisz ładnie przywitać gościa- odparła kobieta wychodząc z samochodu.

- Nie trzeba.- powiedziała dziewczyna gdy May otworzyła jej drzwi

- Nie wstydź sie, skarbie. Teraz jesteś członkiem rodziny- rzuciła

Młodszej zrobiło się nieco cieplej na sercu. Czuła sie prawie, jakby naprawdę miała rodzinę, wciąż jednak niepewnie rozglądała sie dookoła.

- Okej, więc chodź do domu... Liliane?- odparł Peter pytająco prze lekki śmiech zastanawiając się chwilę

- Lee!- powiedziała radośnie pani May- zdrobnienie- dodała

- T-tak, to... to w porządku imię- stwierdziła czarnowłosa i uśmiechnęła sie lekko, wchodząc za brunetem do domu

.

______________________________________

.

Liliane (czytaj. Lilejn)

𝔻𝕠𝕟'𝕥 𝕜𝕟𝕠𝕨 𝕨𝕙𝕠 | ᴘᴇᴛᴇʀ ᴘᴀʀᴋᴇʀ x ʀᴇᴀᴅᴇʀWhere stories live. Discover now