Rozdział 1.

221 10 1
                                    

Moje rozmyślania przerwał huk i chmara dymu niedaleko wieży Eiffla, powstała w wyniku eksplozji.

Nie no, znowu? - pomyślałam zbiegając spowrotem do pokoju.

– Tikki, też to słyszałaś? Chyba pora na przemianę.

- No to na co jeszcze czekamy? Wiesz co mówić! - uśmiechnęła się w sekundzie pojawiając się tuż przed moją twarzą.

- Tikki, kropkuj!

Już w swoim kostiumie pognałam pod Eiffla, skąd wydobywały się huki i grzmoty. Im bliżej się zbliżałam, tym więcej widziałam dymu i pyłu. Na bank jakiś budynek został rozwalony. Chyba że znowu mamy do czynienia z Lisicą, wtedy byłaby to z pewnością głupia iluzja. W duchu, modliłam się aby to jednak była ta zakumatyzowana po raz enty Lila. Niestety, nie miałam racji, a moje modlitwy na nic. A to oznaczało prawdziwy wybuch i prawdziwe możliwe jego ofiary o ile w ogóle były. Obeszłam całą wieżę w koło, jednak nigdzie nie widziałam złoczyńcy. W końcu zatrzymałam się na jednym z dachów i obserwowałam dalej. Po chwili, obok mnie, jak na zawołanie wylądowało coś ciemnego. Chociaż wylądowało to za mało powiedziane.. Dobra, tuż obok mnie walnęło z całym impetem coś ciemnego. Przyjrzałam się temu bliżej, po chwili rozpoznałam w tej istocie Kota. Tego samego, na którego miałam zamiar czekać aż się pojawi. Miałam już nawet dzwonić. Ale jak widać, zaczął zabawę z Akumą beze mnie.

– Biedrąsia? Znalazłem cię w końcu!

– Tak, tak. Wiesz może gdzie jest też złoczyńca, albo chociaż jak się nazywa lub gdzie jest jego Akuma?

– Wymagasz ode mnie zbyt wiele Kropeczko. Przemieszcza się strasznie szybko, podobnie z mówieniem. Nawet jeślibym chciał, to nic nie wiem.

– Szybko powiadasz? W takim razie, my musimy być szybsi. Zbieraj wąsy i wskakujemy do środka.

– Lepiej nie. Jest zbyt szybki, a w dodatku jest w stanie wysadzić w powietrze to co chce dwoma dotknięciami.

– W takim razie rozpędźmy ten dym, żeby walka była wyrównana.

– Próbowałem. A jak tylko mi się udało, zobaczyłem go z kolejną laską dynamitu i powstała kolejna eksplozja. A co za nią idzie, nowa chmura z dymu i popiołu.

– To go chociaż stamtąd wyciągnijmy!

– Także próbowałem. I to też jest a-wykonalne, Kropeczko. On za żadne skarby nie wyleci stamtąd.

– Nawet za miracula? Poza tym, jest coś czego jeszcze nie próbowałeś?

– Wątpię. I nie. Próbowałem wszystkiego. Tradycyjnego nalotu także. Odepchnął mnie od razu swoją laską i to wtedy wpadłem na ciebie - uśmiechnął się do mnie tym swoim uśmieszkiem, podczas gdy ja przewróciłam tylko oczami i wpatrywałam się dalej w dym. Chwilkę, dosłownie paręnaście sekund później, usłyszałam pikanie. Nie pochodziło ono jednak, ani z moich kolczyków, ani z pierścienia Kota. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni, po czym spojrzeliśmy w dół pod nogi. Zobaczyliśmy tam dwie laski dynamitu, po jednej pomiędzy naszymi nogami. Momentalnie odskoczyliśmy na sąsiednie dachy. Otworzyłam jo-jo i przez nie spojrzałam na lont. Nie wiele brakowało do wybuchu. Nasz przeciwnik musiał zapalić je dłuższą chwilę temu i dopiero teraz nam je podrzucić, aby ograniczyć nasz czas ucieczki. Przyjrzałam się ładunkom dokładniej i zauważyłam, że były bardziej skomplikowane niż mi się wydawało. Oprócz skracającej się z każdą milisekundą linki, posiadały także małe wyświetlacze. Pewnie to z nich było to pikanie. Moje przyglądanie się, przerwał nagły huk, oraz czyjś śmiech tuż za mną. Wstałam i odwróciłam się jak poparzona. Po odwróceniu, moim oczom ukazała się postać. Mężczyzna, w kasku górnika, pomarańczowej koszuli w kratkę, jeansowych ogrodniczkach oraz typowych kozakach, jak z dzikiego zachodu wziętych. Miał także założony na szelkach wagonik taki, jaki używano do transportu w kopalni. Jego twarz ozdabiały czerwone okulary oraz ciemno brązowy wąs. W lewej ręce trzymał kolejną laskę ładunku wybuchowego, a w prawej świecił się mały płomyk ognia. Lustrował mnie wzrokiem, śmiejąc się przerażająco, podczas gdy mnie oszołomiło, przez co stałam jak kółek w płocie. Postać, zaczęła rzucać we mnie dynamitem, lecz ja czułam jakbym nie mogła się ruszyć. Obserwowałam, skąd on wyciąga te wszystkie laski. Zauważyłam, że każdą wygrzebuje z wagonika. Za każdym razem brudził rękę w czymś czarnym, co podejrzewam że było czymś na wzór węgla.

After oblivio | Miraculum || PORZUCONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz