Rozdział 8.

108 6 0
                                    

- ....Marinette?..

Perspektywa Luki

Przechadzałem się właśnie brzegiem Sekwany próbując wymyślić jakąś melodię, jednak w głowie miałem ciągle tylko jedną - Marinette. Wszystkie melodie, jakie wymyślałem, po kilku nutach, zaczynały brzmieć jak melodia, którą układam dla Marinette. Nie mogę pozbyć się jej obrazu z głowy, a co dopiero z serca.

Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem zbliżać się do łódki, zwanej także moim domem. Zatrzymałem się. Co mnie jednak zdziwiło, blisko mnie, siedziała Juleka i spoglądała na taflę wody. Wyglądała na smutną, jednak ja wiedziałem że jest obojętna i jej się po prostu nudzi.

- Hej Jules, co tu robisz? Jest coraz ciemniej.. - zapytałem, pomimo że dobrze znałem odpowiedź.

- Luka, dobrze wiesz że mi nudno. Poza tym, nie jestem jakoś specjalnie daleko od łódki - mówiła coś jeszcze, jednak ja się zamyśliłem. Jak zawsze, wszystkie moje myśli wędrowały wokół pięknych fiołkowych oczu oraz ich właścicielki. Wtem, przypomniałem sobie coś, co prawdopodobnie właśnie złamałem. I nie mam tu na myśli niczyjego serca.

- Hej, słuchasz mnie w ogóle? Czy znowu myślisz o niebieskich migdałach?

- Nie niebieskich, ale fiołkowych.... Znaczy- Co?! - rozmarzyłem się.

- Ehh.. pamiętasz jak nasi rodzice kłócili się po raz ostatni? - zapytałem po chwili ciszy.

- Uhmm.. Tak, ale do czego zmierzasz?

- A pamiętasz moją obietnicę?

- No tak, obiecałeś mi, że nigdy się nie zakochasz. Powiedziałeś, że nie chcesz być jak tata i nie chcesz zranić nikogo tak samo, jak on mamę, ani na odwrót. Ale co to ma do migdałów? I to w dodatku "fiołkowych" jak to określiłeś?

- Chyba złamałem tą obietnicę..

- Uuu, znam ją? Kim jest? Ładna chociaż? Jak ci złamie serce to przysięgam że jest martwa!

- Łoł, stop! Zwolnij, Jules!

- Ehh.. No dobra. Znam ją chociaż?

- Tak.

- Ładna?

- Bardzo.

- Nawiązując do migdałów, ma niebieskie oczy?

- Nie niebieskie, fiołkowe!

- Marinette?

- Co? Gdzie!

- Niezły żart, ale dobrze wiesz że zgadywałam, a nie mówiłam do niej.

- Ehh.. za dobrze mnie znasz Jules!.. Ale! Robi się ciemno i powinniśmy być już na łajbie.

- Niech ci będzie, ale i tak wiesz że wrócimy do tego tematu.

- Niestety..

Wtedy, przypomniałem sobie, dlaczego wziąłem gitarę ze sobą na spacer. Za pięć minut miałem próbę zespołu. Będziemy przecież grać na festiwalu bohaterów. To jedyna impreza na ich cześć, na którą oni nigdy nie są zapraszani i mogą bawić się z nami w cywilnej formie bez zwracania uwagi na swoje kostiumy.

- Hej, muszę lecieć mamo! Za pięć minut mamy próbę, a raczej nie zdążę tam metrem! - wybiegłem spowrotem na ląd oznajmiając że wezmę rower. Matka pewnie nie będzie zadowolona, jednak wie jak bardzo te próby są dla mnie ważne. Tym razem, jadę bez Juleki. To nasz pierwszy koncert, kiedy nie będziemy grać razem..

After oblivio | Miraculum || PORZUCONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz