Rozdział 9.

98 6 0
                                    

– Ooo, stary! No to nieźle się wkopałeś!

– Hm? Czemu?

– Dobrze wiemy, że jak masz w głowie melodię przy jakiejś dziewczynie i mówisz że jest podobna do twojej, to jesteś w niej zakochany. Mila też o tym dobrze wie. Widziałeś jak nagle zmieniła plany? Do babci? Koło północy? Serio?

– Co w tym takiego dziwnego?

– Kto normalny chodzi do babci koło północy?!

– Nie wiem, ale to nie jest nic nadzwyczajnego. Gościu, Alix z klasy Juleki i jej babcia. Potrafiła ją odwiedzać o trzeciej w nocy. Z atrapą granatu w ręku. Staruszka dziewczynę. A w dodatku w ubraniu jak z wojny.

– Dooobra? Ej, czy to nie twoja stacja? – zmienił błyskawicznie temat.

– Ej, z czego się śmiejesz?! Na poważnie dojeżdżamy do twojej stacji! – poddenerwował się kiedy zobaczył że się śmieję.

– Dobra, dobra! Niech ci już będzie! Do soboty, Damien! – wysiadłem z pociągu.

– Siema! – usłyszałem jeszcze odpowiedź, po czym ruszyłem w stronę statku.

Perspektywa Marinette

– Jesteś tego pewna Marinette?

– Tak Tikki, jestem pewna.

– Ale..

– Nie. Jestem tego na sto procent pewna i nic tego nie zmieni.

– Ehh.. więc bierzmy się do roboty – zaczęłyśmy sprzątać mój pokój. A tak dokładniej to zdjęcia. Dużo zdjęć. Pewnego modela. Wszędzie. Z pomocą Kwami, po pół godzinie pakowałam już wszystkie zdjęcia do kartonów. Muszę przyznać, że jak teraz na to patrzę, to rzeczywiście miałam fioła. Dużego fioła. Zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno to było legalne i normalne. Doszłam do wniosku, że legalne może tak. Ale normalne ani trochę. Ze zdjęć i plakatów, wyszło dwa duże i pełne po brzegi kartony, które wsunęłam pod łóżko. Teraz, zrobiło się tak jakby pusto. Część zdjęć przy biurku, tych z samym modelem, zamieniłam na zdjęcia z przyjaciółmi. Alyą, Nino, Nathanielem, z Marc'iem, z Juleką i z Luką. Tuż obok nich, ustawiłam nasze wspólne zdjęcie. Było to teraz jedyne na biurku, na którym był Adrien. Na tablicy nad łóżkiem zrobiłam podobnie, jednak tym razem dodałam trochę swoich projektów. Dziwnym trafem, idealnie w miejscu gdzie wcześniej wisiało moje ulubione zdjęcie Adriena, teraz wisiało inne. Przedstawiające mnie i Lukę, a gdzieś w tle czaiła się Alya z Juleką, obie z shiperskimi uśmieszkami. Na samo wspomnienie okoliczności zrobienia tego zdjęcia, uśmiechnęłam się i z cichym westchnieniem przyjęłam pozycję leżącą.

To był zwykły, deszczowy dzień..
Szłam właśnie ulicą, wzdłuż Sekwany. Zaczynało się chwmurać. Na raz jeden, jak nie lunęło deszczem, jak nie przemoczyło mnie co do suchej nitki. Zaczęłam powoli biec. Zwolniłam o wiele, stwierdzając że już i tak bardziej zmoknąć nie mogę. Nagle przestałam czuć krople na głowie i ramionach. Przystanęłam. Spojrzałam lekko w górę i zobaczyłam znajomą bluzę. Spojrzałam w bok. Zobaczyłam Lukę.

– Mari, co ty tu robisz podczas takiego deszczu?

– Uhmm.. Mogłabym zapytać o to samo.

– Ale ja byłem pierwszy.

– Byłam pod wieżą Eiffla, a teraz wracam do domu.

After oblivio | Miraculum || PORZUCONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz