Rozdział 1

364 31 0
                                    



Od czego ja mam, do cholery, zacząć? — pomyślała Vittoria w momencie, w którym rozłożyła apteczkę tuż przy łożku. Dłonie całe jej drżały, a popędliwy wzrok mężczyzny nie pomagał w zebraniu się do wyjęcia kuli, która w dalszym ciągu tkwiła we wnętrzu jego ciała.

     — Rusz się wreszcie — wykrztusił z siebie na ciężkim wdechu. Blondynka otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, jednakże lęk i panika spowodowały, że po chwili je zamknęła.

    Zanim przystąpiła do rozcięcia jego koszulki, Tori przygotowała najpotrzebniejsze narzędzia – odkażony nóż, pęsetę oraz nitkę i igłę, którymi zaszyje dziurę. Nie chcąc zakazić rany, kobieta zdecydowała się również umyć ręce, a z dolnej szuflady komody nocnej wyciągnęła świeże bandaże. Wszystko robiła w pośpiechu, nie chcąc skończyć z kulką w głowie.

     — Będzie bolało — oznajmiła szeptem, starając uspokoić nie tylko leżącego obok mężczyznę, ale i siebie. Dzięki filmom kryminalnym, które często oglądała z przyjaciółką, wiedziała, że najlepszym sposobem na udaną „operację" jest spokój, nawet jeśli nie miała zielonego pojęcia o tym, co następnie ma zrobić.

     Kobieta delikatnie przecięła skórę wokół rany, aż dotarła do pocisku. Ostrożnie wyciągnęła go, dbając o to, by nie uszkodzić okolicznych tkanek, jak zza mgłą słysząc ciche syknięcia uchodzące z ust ciemnowłosego. Gdy kawałek metalu odłożyła na leżący tuż obok talerzyk, odetchnęła głęboko, chcąc pozbyć się nudności i chęci zwymiotowania tuż pod swoje nogi.

— Zaraz się wykrwawię — stęknął.

Romano próbując nie dodać od siebie żadnych doczepek, które mogłyby jej zaszkodzić, wzięła w dłoń grubą nić oraz igłę. Krew nagle odpłynęła jej z twarzy i brakowało kilku chwil, by ta opadła w bezruchu tuż przy poszkodowanym. Chciała jednak żyć, więc musiała wziąć się w garść.

— Nie umiem szyć — oznajmiła z drżącym głosem. — Nie mam pojęcia nawet, co zrobić, by rana przestała krwawić.

— Słuchaj — szatyn spojrzał na kobietę w zaciśniętymi ustami. — Nie mam zbytnio czasu, by teraz cię tego nauczyć. Wciąż jednak potrafię unieść pistolet i sprzedać ci kulkę, gdybyś nagle zrezygnowała, więc przydaj się wreszcie do czegoś.

Blondynka zagryzłszy wargę, w końcu zdecydowała się na przystąpienie do pierwszej próby. Pot ciekł jej po czole, a serce waliło o klatkę piersiową z niepowtarzalną siłą, jakby miało zaraz z niej wyskoczyć. Nigdy nie sądziła, że znajdzie się w takich okolicznościach, jednak życie lubiło ją zaskakiwać w tak niecodziennych sytuacjach. Dużym zaskoczeniem również było to, jak zwinnie poradziła sobie z kulką utkwioną między narządami, choć nigdy przedtem tego nie robiła.

Może minęła się z powołaniem?

Vittoria zaczęła zszywać dziurę. Jak najprecyzyjniej starała się złapać nitką za każdy fragment skóry, aby zapewnić, że rana zostanie odpowiednio zamknięta i nie zanieczyszczona żadnym brudem, choć warunki nie były sterylne nawet w minimalnym stopniu.

— Chyba się udało — mruknęła, na krok odchodząc od miejsca, na którym przed chwilą stała.

Spojrzawszy na swoje dłonie, zamarła. Nigdy nie widziała na nich tyle krwi.

Romano wykorzystując chwilę, w której szatyn sprawdzał, czy z jego raną wszystko jest w porządku, sięgnęła po telefon leżący na ziemi. Gdy była jednym kliknięciem od zadzwonienia po pomoc, usłyszała z ust mężczyzny krótki, melodyjny śmiech, po którym nastąpiła grobowa cisza.

Sinister ObssesionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz