- No proszę, proszę, Freya Preiss we własnej osobie – rzucił, chowając telefon do kieszeni i mierząc ją zaciekawionym spojrzeniem od lekko ubłoconych butów aż po samiuteńki czubek rozczochranej łepetyny. Na koniec przekrzywił lekko głowę i uśmiechnął złośliwie. - Nagle postanowiłaś przypomnieć sobie o dawnych znajomych, których przez dziewięć lat miałaś głęboko w dupie? - Nie zamierzał niczego jej ułatwiać, ani udawać, że wszystko jest w porządku. Nie było i obydwoje doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Olała ich, odcięła się. Przekreśliła przyjaźń, nie racząc nawet powiedzieć dlaczego. Tylko że co miała mu powiedzieć? Że widzi w nim powód, przez który Betsy skrzywdziła niewinną dziewczynę? Że przez niego doprowadziła do tragedii? Że czuje się tak potwornie winna, że nie potrafi sobie wybaczyć? - To jak mam się do ciebie zwracać? Pani aspirant? Pani detektyw? Bo chyba nie planujesz udawać, że przyjechałaś tu dla nas? Że ten trup z Freibergsee nie ma z tym nic wspólnego.
- Freya... Po prostu Freya. - Nawet nie zauważyła, że zdegradował jej stopień. Spojrzała mu prosto w oczy. Chyba błagalnie. - Proszę, Markus... Potrzebuję przyjaciela. Wrogów będę mieć wystarczająco dużo. Widziała, jak ta chłodna i kpiąca fasada pęka. W przeciwieństwie do ich trójki, Eisenbichler nigdy nie miał pokerowej twarzy. Większość uczuć i emocji bez większego problemu można było wyczytać z jego mimiki. Czasem zastanawiała się, jak przetrwał tamtą wiosnę. Niekończące się przesłuchiwania policji i szereg kłamstw, które wymyślili, aby nie dać się wciągnąć w zaginięcie Learoyd. A może właśnie nie przetrwał? Może w tym tkwił sekret ich wolności? - Byłem twoim przyjacielem, Freya, zawsze. To ty postanowiłaś z tego zrezygnować – odparł dość oschle i zaczął iść powoli w stronę skoczni. Przez moment myślała, że to koniec rozmowy, ale przystanął i spojrzał na nią wyczekująco. Zrozumiała, że po prostu musiał się ruszyć, zrobić coś ze sobą. Stanie w miejscu i dudniąca cisza, której spodziewał się po swoich słowach, to było dla niego zbyt wiele. Dogoniła go więc pośpiesznie i ruszyli przed siebie. Cisza nie była już tak straszna, dawała czas na dobranie odpowiednich słów.
Miał prawo być na nią zły. Czuć się zraniony. Richard w pełni świadomie, wręcz z premedytacją odciął się od niej po wydarzeniach nad Freibergsee, dobitnie pokazując, że nie zależy mu na ratowaniu nie tylko ich związku ale nawet przyjaźni. Ona to samo zrobiła z Elisabeth, bo nie potrafiła przebywać w jej towarzystwie. Jednak odtrącać Markusa nie miała wcale powodu. Zrobiła to ze strachu. Przez cholerną stertę kłamstw i sekretów, która w końcu runęła jej na głowę, kompletnie ją przytłaczając. Bez zbędnych skrupułów ukazując, jak wstrętnym była człowiekiem i ile zła wyrządziła. Dla jakiegoś durnego widzimisię. Dla czystej zabawy!
- To Katarina, prawda?
- Zrobiłam coś złego, Markus – wyrzuciła z siebie dokładnie w tym samym momencie, kiedy padło jego pytanie. Kiwnęła więc tylko głową, dając mu odpowiedź, po czym opadła na betonowy schodek i schowała twarz w dłoniach. Poczuła, jak siada obok. - Coś strasznie złego.
- Jeśli chcesz mi się przyznać do jakiejś zbrodni, to lepiej jeszcze raz to przemyśl. Wtedy naprawdę będziemy musieli pomyśleć o ślubie, żebym nie mógł zeznawać. – Podniosła głowę i spojrzała na niego, marszcząc brwi. Roześmiał się tylko. Była aż tak przewidywalna? - Znam cię, Preiss, i nie zapytam czemu ja a nie Freitag. Nie martw się, nie zamierzam odmówić. Cholera wie, czy byś mnie nie aresztowała za jakieś utrudnianie śledztwa czy coś. Wole nie ryzykować. Poza tym, to pomoc w sprawie o morderstwo, a nie ukrywam, że po skończeniu kariery chciałabym robić w policji coś więcej niż patrolować dworce i wypisywać mandaty. Mam tylko jeden warunek. - W sumie podejrzewała jaki, ale i tak pozwoliła mu dokończyć. - Powiemy Richardowi i Betsy prawdę. Znają cię równie dobrze jak ja i nie uwierzą w żadne bajkowe narodziny uczuć między nami. Poza tym, mam dość kłamstw. To właśnie przez nie straciłem przyjaciół i ukochaną. Drugi raz nie popełnię tego błędu.
Straciłem ukochaną...
Przełknęła ślinę i odważnie spojrzała mu w oczy.
- Myślę że to Betsy – powiedziała zadziwiająco pewnym i zdecydowanym tonem. Tak odnośnie tej ukochanej. - Myślę, że to ona zrobiła coś tamtej nocy Missi Learoyd. - Pierwszy raz w życiu wypowiedziała to na głos. Zszokowała go.
- Nasza Betsy? Nasza Betsy, która muchy by nie skrzywdziła? Daj spokój, Preiss. To niemożliwe.
- Nie widziałeś jej wtedy, Markus. Nie widziałeś w jakim była stanie. Nie widziałeś tego obłędu w jej oczach. W swojej pracy aresztowałam już ludzi, który cierpieli tak mocno, że tracili kontakt z rzeczywistością. Nienawidzili tak bardzo, że byli w stanie zabić, aby uśmierzyć ten ból. To moja wina, rozumiesz? To była moja wina! - Pośpiesznie starła kilka słonych kropel z policzka, ale natychmiast pojawiły się tam kolejne. Była potworem, który doprowadził najlepszą przyjaciółkę na skraj szaleństwa. - Ona cię kochała. Kochała cię... na zabój. A ja to wykorzystałam, żeby odegrać się na tej suce. Wmówiłam Elisabeth, że wy... - Głos jej się załamał. Poczuła, jak ją obejmuje i przytula. Jak szepcze coś uspokajającego do ucha. Nic do niej nie docierało. Widziała jedynie spojrzenie Raimund z tamtej nocy. Ten ból i szaleństwo w jej oczach. - Chciałam tylko, żeby nienawidziła ją równie mocno jak ja.
- Hej, gołąbeczki! - Usłyszeli nagle nad swoimi głowami wesoły, dziewczęcy głos. - Nie chcę wam przeszkadzać, ale zbieramy się do hotelu i wszyscy cię szukają, Eisen. Swoją drogą, mój brat się wścieknie, że nic nie wie o twojej wybrance – Uśmiechnęła się zaczepnie. - Selina jestem, tak w ogóle – dodała, wciągając rękę w stronę Frei, która dość nieporadnie próbowała doprowadzić się do ładu po tym wybuchu płaczu sprzed chwili. - Chyba skądś cię kojarzę.
- Freya – przedstawiła się, a panience Freitag najwyraźniej wskoczył na miejsce ów brakujący puzzel, bo aż rozdziawiła lekko usta.
- U la la... czyli mój brat wkurwi się podwójnie. - Na jej twarzy bynajmniej nie widać było zasmucenia czy współczucia, wręcz przeciwnie. Wydawała się dość rozbawiona całą sytuacją. Nastolatki to doprawdy dziwne stworzenia.
CZYTASZ
Our last winter
Fanfiction'...the only way to keep your secrets safe is to have none at all...' Garstka tajemnic ze szczyptą romansu, a przede wszystkim duża dawka kochanych Niemaszków. Przy okazji kilka trupów i bardzo niecodzienne dochodzenie.