06

2K 119 23
                                    

Byli już po sakramentalnym tak, wszystko było bardzo niesamowite dla Zayna, w jego kraju śluby wyglądały całkiem inaczej. Tutaj wszystko wydawało się dla niego takie lepsze.

Liam był bardzo przystojny w swoim mundurze, bo na ślub nie ubrał normalnego garnituru, tylko mundur, który z daleka można było rozpoznać, że był synem pary królewskiej i trzecią najważniejszą osobą w całym państwie, nad nim byli tylko jego rodzice. To było wszystko było niesamowite.

Zayn na całej imprezie czuł się jak ryba w wodzie, każdy z czymś chciał z nim zagadać, o coś zapytać i wydawało mu się nawet, że go słuchali, a nie udawali, a jeszcze był Liam, który był bardzo dobrym tancerzem i poruszanie się z nim podczas muzyki wydawało się ogromną przyjemnością.

— Kochanie, chodź na chwile ze mną — szepnął Zaynowi na ucho Liam, postanowili razem, by nie mówić nigdy publicznie prawdziwego imienia wypowiadać chłopaka. Szatyn wziął go za rękę i zaprowadził na parkiet, by zatańczyli jeden powolny taniec.

— Za ile musimy iść? — spytał cicho do jego ucha, opierając swój pomalowany kosmetykami podbródek, zresztą jak twarz i ręce.

— Za pół godziny oficjalnie idziemy do naszej sypialni, więc po tańcu pójdziesz do toalety i się rozciągniesz, okej? — odszepnął, a po chwili zakręcił Zayna, by zrobił piruet.

— Pójdziesz ze mną, nie wiem jak zrobić to samemu — zająknął się kilka razy, podczas mówienia tego zdania to było dosyć krępujące dla niego, ale jednak stresował się robić tego samodzielnie, bał się, że nie wiedziałaby, kiedy powinno być już dobrze.

— Pójdę — obiecał mu, wiedział, że to było ciężkie dla mulata. Cała sytuacja była conajmniej ciężka.

Po tańcu oboje się skierowali do łazienek. Liam całym swoim ciałem starał się chronić przed spojrzeniami wszystkich gości, których w większości nawet Zayn nie znał. Po chwili wpadli do jednej z kabin w męskiej toalecie. Państwo Payne delikatnie się do siebie uśmiechało, próbując sobie dodać otuchy. Szatyn używając swojej siły, uniósł Zayn by ten siadł sobie na półeczce nad kibelkiem.

— Jesteś spięty, Zee — powiedział bardzo cicho, by nikt czasem nie powołany tego nie usłyszał. — Przed tym cię trzeba troszkę zrelaksować — cmoknął go w nos, podchodząc bliżej do niego i przytulając go z całej siły, jakby chciał uchronić go przed całym złem, najpierw pocałował go delikatnie w usta, starając się za mocno nie rozmazać jej, by później nie sprawić kłopotów w poprawianiu całego makijażu.

— Makijaż jest wodoodporny — wysapał mulat pomiędzy pocałunkami, alfa wtedy zaczął go całować mocniej, co bardziej się podobało mniejszemu.

Nawet nie minęło kilka chwil, kiedy Liam jak najdelikatniej, by nie zniszczyć, podnosił delikatną potwornie grubą białą suknie domniemanej Veronici. Szatyn delikatnie wsunął swoje ręce pod białe dopasowane majteczki i zaczął ugniatać jego jędrną pupę, w między czasie cały czas rozpraszał Malika pocałunkami, by ten się nie skupiał na tym, co się dzieje na dole, nie chciał by go bolało.

— Na ślinisz moje palce, musisz to zrobić bardzo dokładnie, by cię nie bolało, bo na sucho jest gorzej — wytłumaczył mu, szeptajac jakby do jego skóry, po chwili mulat miał cztery palce księcia w swojej buzi i ssał jak najlepszego malinowego lizaka na świecie.

Kiedy już Payne wyjął swoje palce, to musiał ręką przeciąć strużkę śliny, która połączyła jego  paluszki z językiem drobniejszego chłopaka. Jak można się spodziewać po kilku sekundach palec wskazujący wylądował w dziurce Zayna i powoli ją rozciągał. Później dochodziły kolejne i kolejne, skończyli na czterech, omega już był blisko orgazmu, wtedy też Li wszystkie wyjął z jego zaróżowionej dziurki, która bardzo pragnęła wypełniania, podciągnął jego majteczki i postawił na nagi, by zacząć poprawiać jego suknie.

  Princess or Prince Malik? || ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz