16

1.3K 83 31
                                    

wszystkiego najlepszego dla mnie🥳

Coraz bliżej było porod małego omegi, który siedział w brzuszku Zayna. Od ponad tygodnia ani mulat, ani jego małżonek nie wychodzili z gniazda, przygotowując gniazdo pod samo malutkie szczenię albo leżąc i nie robili. Księcia Liama dłonie, co chwila dotykał ciała omegi, czy całował go w różne miejsca, kiedy ten narzekał na ciężki brzuch czy puchnące stopy.

— Li — jęknął. — Kiedy on wyjdzie? — spytał, kiedy nadszedł kolejny skurcz, które go męczyły od jakiegoś czasu, zwiastując poród.

— Już niedługo, kochanie. Malutki będzie z nami — szepnął, głaszcząc go uspokajająco po wypukłości. Ostatnimi czasami ich szczeniak, dosyć mocno był ruchliwy, a nawet nazbyt, albowiem biedny Zayn często pod siłą malucha, często się uginał z bólu, były te kopniaki bardzo silne.

— Nasz Harry jest chyba przyszłym wojskowym albo piłkarzem — wyjęczał, kiedy mały kolejny raz kopnął go dosyć mocno. — Jedyne co mnie pociesza to, że za niedługo już wyjdzie

— Harreh daj spokój mamie — powiedział cicho Liam, przybliżając swoją głowę do dużego brzucha małżonka.

— Mam go powoli dość — warknął, skurcze były dosyć często, jeszcze z większą częstotliwością niż wcześniej, a jego bardzo, dosłownie, wszystko bolało.

Poród był okropnym doświadczeniem dla książęcego małżeństwo. Wszystko było nie tak jak powinno. Sam poród został wywołany nie z przyczyn naturalnych, tylko niefortunnego upadku.

Decyzja lekarzy była jednoznaczna, musieli wykonać natychmiast cesarskie cięcie, byleby uratować królewskie szczenię. Jednak i podczas tego wydarzyło się wiele rzeczy, które były nie do przewidzenia. Pierwszą niespodzianką było to, że jednak w omedze były dwie omegi, a nie jak przypuszczano jedna, jednak i tak nie zmieniało to postaci rzeczy, albowiem przez upadek jeden z szczeniaków został wyciągnięty martwy, a kolejną konieczną rzeczą było wycięcie narządów rozrodczych mulata, albowiem przez upadek zostały uszkodzone. W ten też sposób, pierwszy poród Zayna został też ostatnim w jego życiu, o czym książę miał się dopiero dowiedzieć po wybudzeniu.

Liam po wszystkich wydarzeniach siedział przy łóżku swojego małżonka. W łóżeczku niedaleko spał spokojnie ich synek. Szatyn ścierał łzy z policzków swoich, kiedy na niego patrzył, było mu trudno pogodzić się z faktem, że to będzie ich jedyne szczenię, a do tego jedno z ich małych szczęść urodziło się martwe. Jednak najgorsze z tego wszystkiego było przekazanie tego mulatowi, który jeszcze o tym nie wiedział.

— Li — wychrypiał, kiedy zaczął się wybudzać mulat, spod wachlarzu swoich długich rzęs rozglądając się za swoim alfą.

— Tutaj, kochanie — szepnął, przysiadając na jego łóżku i łapiąc są wątłą dłoń.

— Gdzie nasz Harry? — spytał cicho, jego omedze, jak mu samemu, doskwierał brak szczenięcia w pobliżu. Rozglądając się za chłopczykiem, który dotychczas był w jego brzuchu. Liam podniósł się i po chwili wrócił z malutkim dzieckiem na rękach, który w ramionach księcia wydawał się kruchutkim ciałkiem. — Daj mi go, proszę — poprosił szatyna, wyciągając w jego stronę swoje wytatuowane ręce. Payne podał mu ich malutkiego Harry'ego.

— Wiesz podczas porodu było wiele komplikacji, Zee — zaczął mówić, chciał to przekazać jak najszybciej mężowi.

— Jakich? — spytał, nie zwracając zbytnio uwagi na niego, będąc bardziej skupionym na szczenięcia, którym był mocno zauroczony.

— Byłeś w ciąży z dwoma maluchami — powiedział ciężkim głosem, ciasno zamykając swoje oczy, nie będąc w stanie patrzeć na swojego omegę.

— Na prawdę!? — ucieszył się. — Gdzie jest nasze drugie szczenię? — rozglądając się z wesołymi ognikami w oczach po pokoju.

— No właśnie tu były komplikacje — nie otworzył oczu, nie chciał widzieć, jak twarz jego męża, będzie taka smutna jak się dowie. — Urodziło się martwe, Zayn — nastała cisza, w której mulat przetwarzał całą informacje, gdyby nie to, że miał na rękach Harry'ego najprawdopodobniej popadł by w furię, ale musiał się dla niego ogarnąć.

— Kłamiesz — szepnął, na skraju płaczu, kręcił głową, mocniej do swojej klatki przyciskając mniejsze ciałko, jakby bał się, że za chwile jeszcze straci Harry'ego. — Kłamiesz! To nie może być prawda! — zapłakał głośno, patrząc na niego.

— Chciałbym kłamać, ale niestety to prawda — powiedział cicho, sam był na skraju płaczu, nie mógł znieść widoku swojego przeznaczonego w takim stanie. Mały Harry również na głos zaczął głośno płacząc, czując emocje swoich rodziców.

— Straciliśmy jedną kulkę — zapłakał, kręcąc głową. — Już cichutko, Harreh — zakołysał chłopcem w swoich rękach, szatyn się przysunął bliżej do swoich najważniejszych osób w życiu.

— Damy sobie radę — zapewnił go alfa, obejmując swoją rodzinę, która była o jednego członka za mało, z czym musieli sobie poradzić.

Mały Harry był pociesznym dzieckiem, który wesoło ciagle biegał po zamku, bawiąc się jednak zawsze samotnie, mały chłopiec bał się innych ludzi, oprócz swoich rodziców.

Zayn i Liam nie wiedzieli, dlaczego tak było. Próbowali na wszystkie sposoby znaleść kolegę czy koleżankę dla swojego synka, jednak ten szedł w zaparte, każde dziecko od siebie odstraszał, nie chcąc się z nimi bawiąc.

Sprawa z bliźniakiem Harry'ego, Marcelem, była ciężka, nikt w zamku nie miał prawa na głos przy księciu Zaynowi podejmować tego tematu, który dosyć gwałtownie reagował na tylko wspomnienie tego dnia.

— Tata! — pisnął Harry, biegnąc na swoich pulchniutkich nóżkach do księcia Liama, po chwili przytulając jego nogi, a później został podniesiony przez swojego tatę.

— Co się stało, promyczku? — spytał szatyn, patrząc na twarz szeroko uśmiechniętego chłopca, który był skórą i kościami swojej prababci. Tak samo jak Anne miał zielone oczy, dołeczki i nawet kręcone włoski.-

— Kocham cię! — zachichotał, mocno ściskając jego szyje, bardzo ciesząc się, że jego tata też mu odpowiedział tym samym, a nawet jeszcze buziakiem w czółko. Postawił wesołego kędzierzawego na podłodze, by ten mógł pobiec tylko sobie w znaną stronę gdzieś na zamku.

Malutki chłopiec natomiast potruchtał w poszukiwaniu swojego mamy, też i mu chciał wyznać miłość i się poprzytulać, chłopiec uwielbiał wyznawać swoje uczucia swoim rodzicom, a jeszcze lepsza część była, jak oni go mocniej przytulali i dawali mu buziaki po tych słowach. Mały Harry ogromnie kochał swoich rodziców i nie chciał, aby kiedykolwiek ich mu zabrakło w życiu.

Otworzył ze skrzypnięciem drzwi do gabinetu babci i mamy. Wszedł z dumnie wypiętą piersią. Karen uśmiechnęła się w stronę małego dziecka, które było bardzo podobne do jej matki.

Lokowany rozejrzał się po pomieszczeniu, a po chwili wpakował się na kolana swojej mamy, szukając wzrokiem na jego biurku kredeczek i kartki, by narysować rysunek.

— Co tam, szkrabie? — spytał Zayn, wyjmując kredki z szuflady. Maluch jednak mu nie odpowiedział, będąc zbyt bardzo skupionym na swoim malutkim dziełem, które właśnie tworzył. Mulat pokręcił głową z rozczuleniem, całując synka w policzek, wrócił do swojej pracy nad dokumentami.

Zayn nadal pracował jako pomoc dla Karen, choć teraz się już nie przepracowywał, bo malutki chłopczyk skutecznie mu to uniemożliwiał tak jak Liam.

  Princess or Prince Malik? || ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz