Tak postanowili i tak też uczynili. Z samego rana Bilbo, za zgodą samego króla, ruszył na poszukiwania idealnej asystentki dla Thorina. Z Ereboru wyruszyli do Esgaroth, ale Bilbo studził zapędy kadrowego, przypominając mu że zapach wilgoci tutejszych kobiet nie odpowiada jego wujkowi. Ruszyli więc do Mrocznej Puszczy, lecz i tu nijak nie mogli szukać asystentki – wysokie elfki, śmierdzące według Thorina spleśniałym lasem, nie były w ogóle brane pod uwagę do tego ważnego bądź co bądź stanowiska. Towarzysze po kilku dniach wędrówki postanowili skorzystać z gościnności Beorna.
- Witaj, stary druhu! – krzyknął uradowany na widok Bilba, ale mina zrzedła mu, gdy ujrzał kadrowego z Ereboru – Ech, to ty… Znowu jakiś problem? Nie, NIE ZAMIERZAM podjąć pracy w firmie ochroniarskiej waszego nadętego króla!
- Tak, też uwielbiam Thorina, co nie zmienia faktu że nadyma się czasem jak balon – zaśmiał się Bilbo – Witaj, Beornie. Co nowego?
- Oprócz tego że co tydzień na niedzielnych obiadkach miewam stukniętego czarodzieja z ptasią kupą na policzku i młodą niewiastę, która wzrokiem błaga bym zabrał ją od tego szaleńca? Nic ciekawego.
- Młoda… niewiasta? – podchwycił Kili – Z szalonym czarodziejem? Taka mała, rudowłosa, o pięknych zielonych oczach?
- Znacie ją?
- To Luthien! – Bilbo spojrzał na kadrowego – Pamiętasz, chciałeś jechać ją odnaleźć, obiecałeś to!
- Tak, obiecałem, ale pod warunkiem że zostanę kierownikiem, niestety kierowniczego stanowiska nikt mi nie dał – fuknął Kili – Nie wiem dlaczego, jestem najbardziej kompetentną osobą w całej Górze…
- Mniejsza z tym! Kili, może to dla nas szansa? Beornie, jaki dziś dzień tygodnia?
- No… właśnie niedziela. Szaleniec z dziewczyną powinni tu być za…
- Juhuuu! – usłyszeli dobiegający z krzaków dziki wrzask – Dalej, króliki, niech moc fajkowego ziela będzie z wami!!!
- Teraz – uśmiechnął się zrezygnowany Beorn – Radagaście, jak MIŁO cię widzieć!
- Niech będzie pochwalony – na podwórko zajechał króliczy zaprzęg, i zeskoczył z niego czarodziej z dziewczyną – Co na obiad?
- Luthien! – ucieszył się Kili – Pamiętasz nas?
Dziewczyna popatrzyła na krasnoluda i hobbita podejrzliwie. Kojarzyła te postacie… Krasnolud wydawał jej się być całkiem, całkiem przystojny, a hobbit wyglądał na porządnego osobnika.
- Uratowaliśmy cię w mieście goblinów – wyklarował Bilbo – To znaczy Thorin, mój przyjaciel, wuj Kiliego, i aktualnie Król pod Górą.
- To wy! Tak się cieszę! – uradowała się płomiennowłosa niewiasta – Co u was słychać?
- Posłuchaj nas, Luthien… Możesz nam pomóc. Właściwie jesteś nam potrzebna, by Kili mógł awansować i zostać ministrem. Powiedz nam, czym się zajmujesz?
- Jestem stażystką u pana Radagasta. Opiekuję się zwierzątkami – westchnęła ciężko Luthien – Ale jak mogę wam pomóc?
- Czy nie chciałabyś zostać… asystentką samego Króla spod Góry?
Luthien wyglądała, jakby przeżyła ciężki szok. Przyjaciele objaśnili jej wszystkie zawiłości sprawy, Kili jasno określił że jeśli nie jest wystarczająco słodka to nie ma czego szukać na tym stanowisku, a Radagast próbował protestować, mówiąc że takiej stażystki nie miał jeszcze nigdy, i jej nie odda.
CZYTASZ
Thorin i Luthien - historia alternatywna, czyli jak Kili został kadrowym
FanfictionDrodzy Czytelnicy! Mniej lub bardziej pogrążeni w żałobie po obejrzeniu „Bitwy Pięciu Armii". Niedawno wszyscy dowiedzieli się, że Peter Jackson się TROCHĘ pomylił i puścili w kinach nie to zakończenie "Hobbita", które powinni. Mam nadzieję, że zref...