5

2.3K 76 67
                                    

Z samego rana Thorin nakazał osiodłać swojego królewskiego, czarnego muflona, i oczekiwał w sali tronowej na pojawienie się Luthien. Niecierpliwił się, bo nowa asystentka spóźniała się już minutę, co było dla króla nie do pomyślenia! Już chciał wstać i osobiście jej szukać, ale do sali wbiegła Esmeralda.

- Wujku, moja następczyni gotowa – powiedziała z uśmiechem.

- Na co czekasz? Wprowadź ją!

- Jak sobie życzysz, wujku.

Powolnym, zmysłowym krokiem do pomieszczenia weszła Luthien, ubrana w długą, zwiewną, granatową suknię, która wyglądała na niej nieziemsko. Dziewczyna była jak jakaś boska istota, jak anioł Durina... Thorin otrząsnął się z szoku i głośno odchrząknął.

- Spóźniłaś się – warknął.

- Wybacz, panie – szepnęła, ale speszyła się stojącą za nimi Esmeraldą i mrugnęła okiem, by księżniczka wyszła, wtedy Luthien przyklękła przed Thorinem i ucałowała skraj jego szaty – Wybacz, panie, musiałam pójść po buty.

- Od tego są służące, miały o wszystko zadbać.

- Wiem, wasza wysokość, ale sam mówiłeś że w twoim królestwie wszyscy są równi, więc kiedy nie miałam rano butów, nie wołałam o nie, po prostu po nie poszłam.

- Mam niejasne wrażenie, że tych butów zabrakło nieprzypadkowo... Luthien, jeśli spotkają cię jakieś nieprzyjemności, proszę byś przyszła z tym od razu do mnie. Bezpośrednio. Jesteś moim najbliższym współpracownikiem.

- Jak sobie życzysz, panie.

- Przygotowana?

- Oczywiście, pan minister Balin powiedział, że w razie czego będzie obok, i...

- Nie do końca – oznajmił zadowolony z siebie Thorin – Nikt z nami nie jedzie. Narzuć płaszcz i...

- Wasza wysokość, jak to!? Przecież ja nie dam rady, ja...

- Wierzę w ciebie, żaden Balin nie jest ci potrzebny. No już, płaszcz i w drogę.

Luthien nie miała nic do gadania, posłusznie ubrała się i wsiadła na czarnego muflona. Thorin również dosiadł zwierzęcia i usadowił się za nią. Ruszyli w drogę. Luthien peszyła się bliskością władcy, który ramionami obejmował ją, trzymając lejce. Kierował muflonem dość szybko, ale bezpiecznie, tak że dziewczyna w ogóle nie bała się, że spadnie. Kiedy dotarli do bram pałacu Thranduila, król zeskoczył ze zwierzęcia i szarmancko podał jej dłoń, by mogła swobodnie zejść. Spojrzał na nią z dumą, ujął pod ramię i wprowadził na elfickie salony jak damę. Wszyscy, których mijali, kłaniali się z szacunkiem, ale też i obserwowali tę egzotyczną parę z zainteresowaniem. Thorin był bardzo z siebie zadowolony. Tak, tej blond wydrze oczy zbieleją na widok JEGO Luthien!

- Proszę proszę... Kto zawitał w moje skromne progi! – zawołał elficki król ze swego tronu – Sam podziemny władca! A kogóż jeszcze widzą moje piękne oczy...

Thorin milczał, prowadząc Luthien pod sam tron Thranduila.

- Tylko spróbuj przed nim klęknąć – warknął cicho – On nie jest mną.

- Witam, wasza królewska mość – dziewczyna zgrabnie ukłoniła się elfowi – Luthien, osobista asystentka jego wysokości króla Thorina Dębowej Tarczy.

- Asystentka... Myślałem, że zaginiona siostra bliźniaczka.

Istotnie, Luthien wraz z Thorinem ubrani byli w te same barwy, a ich wierzchnie płaszcze były wręcz identyczne! Ten sam materiał, to samo futro, te same zdobienia na rękawach... Tak, Dis wyjątkowo się postarała. Tak powinien wyglądać zgrany team!

Thorin i Luthien - historia alternatywna, czyli jak Kili został kadrowymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz