P: *po chwili rzuca się w stronę Mads obejmując ją i spycha z krzesła a na jej miejsce spada taki mały szklany żyrandol wiszący w kawiarni nad stolikami*
N: o cholipka
W: ojoj
S: O boże
N: Mads pocałuj go
N: w tobie siła
P: *żyrandol się rozwala siedzenie i odłamki szkła na podłogę*
W: DAWAJCIE
N: *przygląda się temu wszystkiemu pijąc czekoladę DALEJ INCOGNITO*
P: *powoli wstaje ale ma na nogach trochę szkła*
W: *patrzy z usmiechem i czeka na peteline*
S: *jest przerażona i zastanawia sie czy podejść i pomóc skoro i tak wiedzą że tu jestem*
N: *oj żyrandol*
N: Shuri nie podchodź
S: Mhm-
N: bo im przerwiesz
W: wlasnie
P: *wstaje i opiera się o stolik*
M: Peter twoja noga.... *no kurwa Sherlock ze mnie* lepiej usiądź *podaje jakieś krzesło bez kawałków szkła i wsm to nie wiem co dalej*
N: *dopija czekoladę*
P: *siada na krześle nadal uśmiechając się do Mads*
W: *stara się oddychać*
S: *obserwuje sytuację*
N: *idzie zamówić kolejną czekoladę*
N: *przygląda się*
W: nat
M: *jest przerażona tym co sie przed chwilą stało, ale bardziej martwi sie o Petera u o jego nogę bo to wcale nie tak ze oddała by za niego zycie i obwinia sie w duchu za to*
W: zamowisz mi tez?
P: Nic mi nie będzie Mads
N: jasne wanda chodź usiądź *zamawia 2 czekolady*
W: *siada przy stoliku nat*
S: *dosiada sie do nich* sluchajcie ja tam zaraz wparuje
W: nie.
N: *przynosi czekolady i siada* proszę
W: nie przerywaj peteline :c
S: Patrzcie na jego nogę
W: dzieki nat
N: *związuje Shuri*hehe
S: w wakandzie zajmowałam się takimi rzeczami
W: dadzą sobie radę
N: NIE.PRZERYWAJ.PROSZE.CIE.
W: poza tym jas przeciez nie powinno nawet turaj nyc
N: No właśnie
N: *piję czekoladę*
P: Moze chodźmy już do internatu? Nie za dobrze się czuje, znaczy no, chyba musze się położyć, ale będe żyć 😅
M: o nie nie, musimy iść do szpitala żeby specjalista opatrzył ci nogę, nie zostawię cie tak
P: Ale to nic poważnego chyba
P: Mi się to szybko zagoi
D: CO SIĘ TUTAJ DZIAŁO?
P: DUUUŻO
P: Poczytaj sobie, powodzenia
N: za dużo żeby tłumaczyć xd
W: PETELINE SIĘ SPEŁNIA
D: OMG PETELINE SISBSHAUSHAJ
W: i żyrandol umarł [*]
N: byłam incognito i wypiłam 2 czekolady
P: potem osłoniłem Mads przed spadającym żyrandolem no i dostałem trochę po nodze ze szkła ale to nic
D: ale żyjesz cnie?
M: *zamawia taxi, nawet szybko przyjeżdża. tłumaczy kierowcy ze do szpitala i pomaga peterowi wejść, po czym siada obok niego i ma ochotę go przytulić..*
P: Tak żyje
W: Sndhjrnrnwnwnene
P: *siedzi koło Mads i w końcu nie wytrzymuje więc piereszy ją przytula :3*
W: *wygląda zza okna*
P: *no tak jeszcze teraz musicie śledzić taxi*
M: *wewnętrzny zawał w pierwszej chwili ale wtula się :3*
W: *dokładnie*
N: *dopija czekoladę* oj uciekli nam
P: *którą ty już czekolade dopijasz xD*
P: *dobra więc siedzi w tej taksówce przytulony do Mads*
P: Trochę ten, kiepsko wyszło
P: W sumie to chciałem Ci nawet coś dać
M: ważne żeby tobie nic nie było, randkę zawsze możemy powtórzyć
P: *usmiecha się do Mads*
N: *drugą dopiero czego chcesz ode mnie pajączku*
M: *dobra są juz przy szpitalu, nie chętnie wychodzi z przytulasa Petera, płaci kierowcy i wchodzi z Peterem do szpitala*