38

458 43 43
                                    

Część wszystkim.🍪
Strasznie przepraszam za tak długą nieobecność. ;^;
Postaram się to zmienić i z racji, że powoli wszystko wraca do normy, spróbuję wrzucać rozdziały tak często jak to tylko możliwe.
A póki co życzę wszystkim miłego dnia/nocy oraz czytania. :3

•TOM•

Gdy dotarłem do domu słońce powoli wznosiło się nad miastem. Chowałem właśnie ostatnie niezbędne przedmioty do swojego plecaka wiedząc, że co jak co, ale większość z nich na pewno przyda nam sie w przyszłości. Lina, bandarze, scyzoryk, zapalniczka itp. Spakowałem też ubrania na zmiane dla Torda, by policja nie rozpoznała go po obecnym ubiorze. Zasunąłem plecak i przerzucając go sobie przez ramie spojrzałem na widok za oknem.
Eh, wiem, że to nie najlepszy czas na rachunek sumienia, ale nic nie poradzę. Pomagam przestępcy, facetowi, który mógłby mnie zabić od tak gdyby naszedł go taki kaprys, a jednak w jakiś sposób jest mi go żal. Stracił wszystko i wszystkich, nawet gdybym chciał sam nie moge się zwać jego przyjacielem, skoro i ja gram na dwa fronty. Chciałbym mu o tym powiedzieć, wytłumaczyć, nim powie mu ktoś inny, ale to zbyt trudne.
Zszedłem po schodach, chwyciłem za klamkę i juz po chwili znalazłem się kilkanaście metrów od domu. Czas wciąż grał na moją korzyść i mimo powolnego wschodu słońca wciąż było ciemno na dworze, ciemno, zimno i ponuro, idealna zimowa sceneria, w której łatwo wtopić sie w tło nie wzbudzajac żadnych podejrzeń.
Miasto też powoli zaczynało budzić się do życia, więc nie zwracałem większej uwagi gdy na ulicy zaczęło pojawiać sie coraz wiecej ludzi. Zaniepokoiłem się dopiero w momencie gdy poraz koleiny facet idący kilkanaście kroków za mną ponownie skręcił w tym samym kierunku co ja. Może to paranoja, może nie powinienem tak tego wszystkiego analizować, ale jeśli czegoś nauczyłem sie od wujka, to tego, że ostrożność nigdy za wiele. Przyspieszyłem krok w nadzieji na zgubienie ogona, jednak mężczyzna wciąż za mną podążał. Przestałem kierować sie w stronę hotelu, jeśli to policjant lepiej bedzie nie doprowadzać go do Torda.
Idąc dalej prostą ulicą nagle poczułem ucisk na ramienu, ktoś pociągnął mnie prosto do alejki zaciągając w jej głąb, szybko wyrwałem ramię odwracając się w kierunku mężczyzny obok którego po chwili stanął mój stalker.

- Czego chcecie ? - Spytałem wiedząc już, że za moimi plecami jest ściana. - Kasę ? Telefon ? Załatwmy to szybko i miejmy to już z głowy.

- Gdzie twój kolega. - Odezwał sie wyższy jegomość ubrany w czarny płaszcz i białą czapkę wpierdolkę. Obok niego stał o głowę niższy kolega w bordowej kurtce z czarną czapką i szalikiem owinietym dookoła szyji i ust, tak ze tylko oczy i kawałek nosa dało sie dostrzec. Wyższy pan złapał ręką za część płaszcza odslaniajac przede mną pistolet schowany za paskiem brązowych spodni. - I bez numerów, albo skończysz, jak ser szwajcarski.

- Panowie..- Uniosłem lekko ręce do góry nie chcąc ich prowokować. - Nie mam bladego pojęcia o co wam chodzi.

- dobrze ci radze, odpowiadaj. - Zmroził mnie wzrokiem, gdy mój cały czas tkwił zawieszony na jego broni.

- Mówię serio nie wiem o co wam chodzi. Może dałoby się bardziej precyzyjnie ? Mam dużo kolegów skąd mam wiedzieć, którego akurat szukacie. Albo czy w ogóle znam tego kogoś. - podrzuciłem niedbale ramionami chcąc rozluźnić nieprzyjemnie narastające napięcie, lecz nic z tego nie wyszło. Sytuacja wciąż była beznadziejna.

- Tord Larsson. Wiemy ze się z nim trzymasz. - Podszedł bliżej wyjmując broń zza paska - Nasz szef chce go mieć. Gadaj gdzie jest. - Uśmiechnął się obrzydliwie przykładając narzędzie mordu do mojej klatki piersiowej.

Momentalnie poczułem mocniejszy skok adrenaliny. Choć na dworze panował chłód sam czułem się jakbym zaraz miał ugotować. Broń ma jednak w sobie to coś, nie ważne jak wielkim kretynem jesteś, mając ją z automatu stajesz się bardziej niebezpiecznym.

- o-okej koleś, spokojnie. - Przełknąłem głośniej ślinę spoglądając na niższego z mężczyzn jakby szukając w nim wsparcia, w końcu wydawał się być bardziej rozsądnym. Widząc jednak jego obojętną postawę szybko przypomniałem sobie że on i ja nie gramy w tej samej drużynie. - Chyba zaszła jakaś pomyłka. Nie znam żadnego Larso- Odgłos wystrzału przerwał moje słowa.

Stałem jak wryty, serce jeszcze bardziej przyspieszylo mi nie miłosiernie. Facet pociągnął za spust broni wycelowanej we mnie, a ja upadłem na kolana majac nogi jak z waty. Choć nie czukem bólu, strach i szok wystarczył by sparaliżować mnie na koleine minuty. Uniosłem wzrok do góry na faceta z bronią który trzymajac teraz lufe skierowaną ku górze śmiał sie jakby właśnie ktoś opowiedział mu najzabawniejszy kawał pod słońcem. Śmiał się ze mnie, ze strachu jaki mną zawładną i paniki która nie chciała odejść narastajac z każdą chwilą by po chwili odejść jak gdyby nigdy jej nie było z całą adrenaliną, która pozwalała mi jeszcze w miarę możliwości zachować trzeźwość rozumu. Dotknąłem swojej klatki piersiowej myśląc, że to już mój koniec, ale brak bolu, krwi i dziury w moim ciele świadomił mi że jeszcze trochę pożyje.

- I czego sie cykasz ? - Spojrzał na mnie z wyższością zmieniajac magazynek w broni i ponownie mierzac we mnie tym razem w głowę. - W tym magazynku są prawdziwe naboje, nie żadne ślepaki. Jeśli tym razem pociagne za spust zginiesz na miejscu, masz ostatnia szanse by ocalić swój tyłek. Powiedz nam gdzie ukrywa sie Larsson, a puścimy cię wolno, tak jakby nic sie nigdy nie stało. Okej ?

Wyczekiwał mojej odpowiedzi, dawał mi czas widząc że jego zabawa wywołała na mnie wieksze "wrażenie" niż powinna.
Dzieki Tord. Przez ciebie pakuje sie tylko w klopoty, problemy ze studiami, z policją, z obcymi ludźmi, ugh pierdol sie Tord.

- ... n-naprawdę, nie wiem o-o kim mówicie.- wydusiłem z siebie z trudem łapiąc powietrze w płuca. Żałuję czasem, że nie jestem logicznie rozumiejącą istotą. Wtedy może wybrałbym ochronę własnego tyłka, a nie tego dupke. Nawet nie wiem po co go chronię.

- Rozumiem..Czyli jednak nie zalerzy ci na życiu.

Mruknął niezadowolony, już widziałem jak palec drga mu na spuście, śmierć stoji za moimi plecami czekając aż zabierze moją duszę, kiedy to nagle drugi z mężczyzn przestał być biernym obserwatorem. Uniósł dłoń wyższego zabierając jego broń od mojej czaski, która nie rozleci sie dziś na kawałki....chyba.

- Zabicie go teraz nic nam nie da. - Odezwał się niższy spoglądając na mnie z krótka, po czym dodał odwracając do mnie plecami. - Lepiej zabrać go ze sobą.

- Szef nie będzie zadowolony. - Zaprotestował chowając broń z powrotem za pas. - Chciał Larssona, nie jakiegoś wymoczka.

- Ej..!- Spojrzalem na niego z wyrzutem zapominajac przez chwilę w jakiej sytuacji się znajduję.

- Cicho wymoczek. - Skarcił mnie niższy spoglądając na partnera. - Wiem co szef kazał. Po prostu słuchaj tego co mówię, a możliwe, że ten dupek sam do nas przyjdzie. - Odsunął sie od nas na parę kroków idąc w stronę wyjścia z alejki. - Podstawię auto, a ty upewni się ze nasz "gość" nie będzie przeszkadzał podczas jazdy.

- Jasne. - Mruknął w odpowiedzi. Wtedy też na jego twarzy pojawił się psychopatyczny uśmiech. Podszedł do mnie bliżej na co odsunalem sie bardziej do tyłu, aż moje plecy spotkały się ze ścianą. - Słodkich snów. - uniósł pięść do góry i zamachnął sie bezbłędnie trafiając w swój cel czyli moją twarz. Jego słowa jak i ten cios były ostatnim co udało mi się zarejestrować, później straciłem przytomność, a moje ciało zmieniło sie w szmacianą lalke, z którą nie miałem pojęcia co zrobią.



1212
SŁÓW

Monster Tom
Tamara
Kradniecie rowerów
Tori

()()
(•-•)
/(O)\
_| |_
Kaczka zgubiła koszyk.
Proszę na razie nic nie dorzucić.

(T=T)
(/(#)\)
_||_

/\/\
(°v°)
/(*)\
_| |_
Żegnam i do następnego.
Bayo.
~~~~~~~~~~~~

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 24, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Współwinny [TordTom]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz