~24~

362 40 21
                                    

∆TOM∆

Sam nie wiem co bardziej wyrwało mnie z łóżka. Fakt że słońce świeciło mi po oczach czy że ktoś gryzł mi włosy. Ale jeśli mam być szczery to chyba to drugie. Nie za chętnie podniosłem rękę chcąc przegonić to coś co było niezwykle miękkie i... mruczące ?
Otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą uroczego małego i całego białego jak śnieżka kota z zielonymi oczkami. Boże dostałem cukrzycy.

- Co tu robisz maluchu ? - Mruknąłem do niego zaspany rozciągając się na łóżku. Moją dłoń wciąż była na jego lub jej puszystym grzbiecie głaszcząc tą puchatą kuleczkę. - Nie wiedziałem że mają kota. - Rzekłem sam do siebie, powoli przez uporczywe pulsowanie głowy podnosząc się do góry. Nie wiele myśląc wziąłem kota, a w sumie kotkę po lepszym przyjrzeniu się, na ręce i pokierowałem na dół gdzie powinni być inni, ta...powinni bo poza Matt'em śpiącym na kanapie nie było nikogo.

- Ej. - Podeszłam do niego poklepując go po policzku. - Ej, wstawaj. Gdzie jest reszta ?

- murumam...- Mruknął mi coś niezrozumiałe przewracając się na drugi bok i odganiając od siebie ręką jakbym był jakimś komarem.

- jak sobie chcesz. - Fuknalem pod nosem poprawiając sobie kitkę na rękach i poszedłem do kuchni ugasić pragnienie, ale nie dane mi było nawet przekroczyć progu kuchennych drzwi. - Ooookeeej....? - Przekręciłem głowę na bok z niezrozumieniem przypatrując się stojącemu w kuchni brązowemu koniowi. Nie będę pytać skąd, ale jak oni go tu zmieścili ? Okej, nie. Poddaje się. - Chodź kitka, idziemy do mnie, tam przynajmniej ogarniam co się dzieje. - Poszedłem po swoją kurtkę na korytarz. Ubrałem się i otuliłam kotkę by nie zmarzła po czym podeszłam do drzwi i otworzyłem je dostrzegając kolejne zwierzęta na podwórku. Kilka królików biegało sobie swobodnie lub leżało na ziemi. - ...napadli na zoologiczny czy co ?

Nie Tom, nie mieszaj się w to bardziej, przecież wcale cię nie interesuje to co się stało tu zaraz po tym jak zasnąłeś, prawda ? Wcale. Nic...Nawet trochę...eh. Wróciłem do środka. Dobra, jestem ciekawy.

Zacząłem rozglądać się po domu w poszukiwaniu Tord'a, gdyż Edda wolę unikać dużym łukiem.
Przeszukałem parter na którym był tylko rudzielec i piętro gdzie w dwóch różnych pokojach był Paul i Patryk, a także Edd śpiący w wannie. ... Podeszłem do niego i lekko popchnąłem w ramie, po chwili ponownie. Ja tylko tak sprawdzam czy to już zdechło. Jednak patrząc po tym, że oddycha to jeszcze widocznie nie. Eh, szkoda. Ostatecznie poszedłem na dół i otworzyłem drzwi do ogrodu gdzie znalazłem moją zgubę śpiąca na tapczanie tarasowym z zarzuconym na siebie kocem.

- Zobacz kitku, tak o to wygląda debil który prosi się o zapalenie płuc. - Rzekłem głaszcząc kotkę po futerku samemu jakby dopiero teraz orientując się że nie mam na sobie górnej części odzieży... nie pamiętam bym się rozbierał, ale..okej? Obudziłem się w pewnym sensie sam w łóżku, więc raczej nic głupiego chyba nie zrobiłem. Podeszłem szybko do Torda i tak jak Matta poklepałem go po policzku. - Ej, Tord. Żyjesz ? - W odpowiedzi usłyszałem tylko niemrawe mruczenie. - Ile wypiłeś ?

- mhh....tak.

- Co ? - Spojżałem na niego jak na debila.

- ..co ?

- Eh...nic. chodź do środka bo się przeziębisz. - Chwyciłem go jedną ręką za ramię chcąc postawić na nogi ciągnąłem go bezskutecznie. - No wstawaj no...zimno mi się robi.

- nie. zostaw, nie widzisz że nie żyje ? - Wyrwał mi swoją dłoń odwracając się do mnie plecami i wracając do spania.

Eh...jak tak patrzę na nich wszystkich to cieszę się że padłem wcześniej od nich. Są z tego takie korzyści jak fakt że nie mam jakiegoś kaca mordercy a także że nie mam na sumieniu kradzieży w zoologicznym. A może Zoo ?
W każdym bądź razie odłożyłem kitkę na podłogę w domu i wróciłem na dwór.

Współwinny [TordTom]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz