Mike
Od dnia w którym pokłóciłem się z Max i Lucasem, nie rozmawiałem z nimi ani razu. Wciąż byłem na nich wściekły - naprawdę nie rozumiałem, czemu wyrobili sobie takie zdanie o Eleven, kompletnie jej nie znając. I mówienie, że była wariatką, bo posiadała niezwykłe umiejętności, też było niezmiernie idiotyczne.
Ostatni tydzień wakacji spędziłem razem z Nancy, ucząc Eleven nowych zaklęć. Szło jej całkiem nieźle, a zaczęło iść jeszcze lepiej, kiedy kupiła sobie własną różdżkę u Ollivandera. Już opowiedziała mi o tym, że Dumbledore zakazał jej czarowanie za pomocą swojego umysłu, bo mogłoby to przestraszyć uczniów. Uważałem, że to był trochę głupi pomysł, ale w końcu to był Dumbledore - musiał wiedzieć co mówił.
Znaleźliśmy się na peronie 9 i 3/4 dziesięć minut przed jedenastą. Wsiedliśmy do pociągu i idąc wąskim korytarzem, zaglądaliśmy do kolejnych przedziałów, szukając w nich twarzy moich przyjaciół. Eleven będzie siedziała z nami w przedziale. Czy Lucasowi i Max to się podoba, czy nie.
- Mike? - zawołała nagle Eleven.
Zatrzymałem się i rzuciłem jej pytające spojrzenie.
- Nie muszę siadać z wami przedziale, jeśli tego nie chcecie. Mogę znaleźć sobie inny. - powiedziała.
Uniosłem ze zdziwieniem brwi. Skądś musiała wiedzieć, że Max i Lucas sprzeciwili się temu, by dołączyła do naszej ekipy. Ale skąd? Może nas podsłuchała? Ale to niemożliwe, bo przecież wtedy gdy o niej rozmawialiśmy, była w Hogwarcie na rozmowie z Dumbledor'em, McGonagall i Bagnoldą.
- Eleven, oszalałaś? - spytałem, dotykając jej dłoni. - Bardzo chcę usiąść z tobą w przedziale. Jesteś teraz moją przyjaciółką. Max i Lucas będą musieli cię zaakceptować i tyle. Przejdzie im, zobaczysz, oni po prostu tacy są.
El uśmiechnęła się, a jej policzki pokryły się delikatnymi, różowymi rumieńcami. Zdusiłem w sobie myśl, że wyglądała z nimi naprawdę uroczo.
- Dobra, okej - odpowiedziała, spuszczając wzrok. - Ale jeśli będziesz chciał, żebym wyszła to...
- Nie będę tego chciał - odpowiedziałem stanowczo.
Policzki Eleven zrobiły się jeszcze bardziej czerwone, a jej delikatny uśmiech się poszerzył. Miała naprawdę śliczny uśmiech.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni, które razem spędziliśmy, naprawdę ją polubiłem. Czułem się za nią w pewien sposób odpowiedzialny, jakbym był jej starszym bratem. Chciałem się o nią troszczyć i się z nią jeszcze bardziej zaprzyjaźnić.
Ruszyliśmy dalej korytarzem. Zajrzałem przez okno do kolejnego przedziału i dostrzegłem w nim twarze Max, Lucasa i Willa. Pociągnąłem za drzwi i weszliśmy do środka.
- Hej, Mike! - zawołał radośnie Byers.
Max i Lucas, mimo ostatniej kłótni, też się do mnie serdecznie uśmiechnęli, ale miny im zrzedły, gdy dostrzegli, że do przedziału weszła również Eleven. Włożyliśmy kufry na górne półki, zajęliśmy miejsca naprzeciwko nich. W przedziale zapadła całkowita, niezręczna cisza, a powietrze zgęstniało od napięcia. Mayfield i Sinclair nie przestawali mnie mierzyć spojrzeniem bazyliszka i mało dyskretnie wskazywać na El. To złowrogie milczenie postanowił przerwać Will:
- Nie wiecie gdzie jest Dustin? - zapytał.
Max prychnęła.
- Pewnie się spóźni, tak jak zwykle - odpowiedziała.
Znowu między nami zapadła cisza. Will wyjął z kufra jakąś książkę i zaczął ją czytać, a Lucas pogrzebał w kieszeniach i wyjął z niej małą piłeczkę, którą zaczął odbijać od podłogi. Zerknąłem na Eleven. Ewidentnie była bardzo speszona całą sytuacją, niedbale bawiła się swoimi włosami i spoglądała na swoje buty. Chciałem zacząć jakiś temat, powiedzieć cokolwiek, ale złowrogie spojrzenie Max i Lucasa sprawiało, że odechciewało mi się to robić. Może El miała rację i powinniśmy sobie we dwójkę znaleźć inny przedział?
CZYTASZ
Stranger Magic
Fanfiction"Jeszcze nigdy nie słyszeliśmy o takim przypadku jak ona, Dumbledore. Wcale nie potrzebuje różdżki do czarów, wystarczy jej umysł. Jest niebezpieczna, może stanowić zagrożenie dla uczniów. Zaufaj mi, nie powinieneś jej puszczać do Hogwartu."