rozdział 6

168 10 7
                                    

Eleven

Ogień w kominku skwierczał wesoło, ogrzewając mnie i Mike'a. Na polu było naprawdę zimno - deszcz lał się z chmur strumieniami od kilku godzin, a ostry, chłodny wiatr dawał o sobie znać poprzez charakterystyczne świszczenie. Z drzew spadło już większość liści, zmieniając barwę na żółty, pomarańczowy czy czerwony. Ta nieprzyjemna pogoda dawała znać o tym, że jesień zaczęła się na dobre, a ja byłam w Hogwarcie już niemal miesiąc.

Trudno było mi w to uwierzyć. Te dwadzieścia osiem dni września minęły mi naprawdę bardzo szybko. Przyzwyczaiłam się już do zamku, lekcji i spędzania czasu z moimi przyjaciółmi. Odkąd zaprzyjaźniłam się z Max podczas naszej eskapady w lesie, Lucas też zaczął być dla mnie miły i przestał rzucać mi zirytowane spojrzenia. Podejrzewałam, że rudowłosa go do tego przekonała. Byłam jej za to wdzięczna, bo dzięki temu nareszcie czułam się naprawdę dobrze w naszej paczce. Pierwszy raz w życiu miałam przyjaciół i ogromnie się z tego cieszyłam. Ludzie z domu dziecka nigdy za mną specjalnie nie przepadali, a ja za nimi. Podczas lat spędzonych w laboratorium nie miałam jak szukać znajomych.

Razem z Max opowiedziałyśmy chłopakom o tym co przydarzyło nam się w Zakazanym Lesie, gdy szukałyśmy nieśmiałków na lekcje z profesorem Hopperem. Wszyscy byli tak samo zdziwieni, przestraszeni i zaciekawieni jak my - no bo czemu już drugi raz spotykałyśmy demogorgona? I to tuż obok naszej szkoły? Will obiecał, że spróbuje coś poczytać w bibliotece o występowaniu tych okropnych, obrzydliwych stworów w pobliżu Hogwartu czy Hogsmeade, ale chyba jak na razie miał za dużo nauki, by się za to zabrać.

- Hej, co robicie tutaj tak późno? - usłyszeliśmy obok nas dziewczęcy głos.

Odwróciłam się i dostrzegłam zmierzających w naszą stronę Nancy razem z Johnatanem, starszym bratem Willa.

Fakt, że udało nam się zająć nasze ulubione miejsce przy kominku, zawsze natarczywie oblegane przez uczniów, był spowodowany tym, że było w pół do pierwszej w nocy.

Podniosłam do góry zapisany do połowy pergamin.

- Esej na eliksiry - odpowiedziałam, wzdychając.

Nancy zmierzyła nas rozbawionym spojrzeniem.

- No tak, ze Snapem lepiej nie zadzierajcie - powiedziała - Nie mogliście tego zrobić wcześniej?

- Prawdę mówiąc, kompletnie o tym zapomnieliśmy - przyznałam, wzruszając ramionami. - Gdyby nie Billie, Snape by nas jutro zabił.

- A ty, Nancy? Co tutaj robisz o tak późnej porze? - spytał Mike, przedrzeźniając jej ton. - Nie powinnaś już spać w łóżku?

Parsknęłam śmiechem, a Mike uśmiechnął się. Jego uśmiech na tle ognia, różowe od ciepła policzki i jego czerwony sweter sprawiały, że wyglądał naprawdę ładnie i urokliwie.

Nancy przewróciła oczami.

- Jestem prefekt naczelną, mogę robić co tylko chcę - odpowiedziała, wyszczerzając zęby.

- No tak, dlatego możesz chodzić na nocne randki z Johnatanem... - odparł Mike, wyszczerzając zęby.

Twarze Nancy i Johnatana gwałtownie pokryły się czerwonymi plamami.

- Ozdabialiśmy sale przed przyjazdem gości z Beauxbatons i Durmstrangu - wyjaśnił szybko starszy brat Willa.

Nancy prędko pokiwała głową.

- Właśnie - powiedziała - Przyjeżdżają już za trzy dni i jest z tym masa roboty.

To akurat była prawda. Prefekci razem z prefektami naczelnymi spędzali teraz każdą wolną chwilę na dekorowaniu korytarzy, sal i pokojów wspólnych, by zrobić dobre wrażenie na uczniach z innych szkół. Filch szorował wszystkie portrety i ostro krzyczał na każdego, kto nie wytarł butów przed wejściem do zamku.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 17, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Stranger Magic Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz